„Remember,” John Lennon/Plastic Ono Band, 1970
Lennon powraca do zniweczonych ideałów dzieciństwa i porzucenia przez ojca („Remember how the man/Used to leave you empty handed/Always, always let you down”) z ostrymi pięściami pianina w stylu Little Richarda na tle mocnego uderzenia Ringo Starra. Kryptyczne odniesienie na końcu do „5 listopada” – brytyjskiego święta Guy Fawkes Day – z eksplozją przypominającą bombę atomową to ostatni żart Lennona: wspomnienie nastoletniego wybryku z udziałem jego kumpla z Quarrymen, Pete’a Shottona, i ogniska, które wymknęło się spod kontroli.
„Isolation”, John Lennon/Plastic Ono Band, 1970
Pomiędzy dosadnymi wypowiedziami o potrzebie macierzyństwa, wyrzeczeniu się wiary i wiecznej miłości do żony i twórczej partnerki, Yoko Ono, uwolnionymi przez doświadczenia pary w terapii krzyku pierwotnego, „Isolation” to Lennon w największym strachu, konfrontujący swoją postbeatlowską wolność z paranoją i niepewnością. To „Help” bez gitary elektrycznej, pozbawione najprostszych gestów fortepianu i, tuż przed mostkiem, ciszy przerywanej jedynie przez uderzenia bębna Ringo Starra, brzmiące jak najgłośniejsze bicie serca na świecie.
10 najlepszych piosenek Beatlesów
„Crippled Inside”, Imagine, 1971
Lennon podążył za hymnem pokoju otwierającym jego drugi album z tym granatem owiniętym w rytm rockabilly i pianino w stylu „prairie-saloon”, z zawadiacką solówką country-boy’a na dobro George’a Harrisona. Refren – „One thing you can’t hide/Is when you’re crippled inside” – mógł być policzkiem wymierzonym w byłego kolegę, Paula McCartneya (który miał go w pełni wykorzystać na drugiej stronie, w utworze „How Do You Sleep?”). Ale kiedy Lennon pisał w drugiej osobie, często robił to patrząc w lustro.
„It’s So Hard,” Imagine, 1971
Ten funkowy marsz jest jak „Yer Blues” od The Beatles, z wyprasowanym bitem i obfitymi wybuchami saksofonu tenorowego Kinga Curtisa. „Sometimes I feel like goin' down” – śpiewa Lennon w gorzkim growlu. Ale uderzenia sekcji rytmicznej i charakterystyczny młot Lennona na fortepianie brzmią inaczej niż porażka.
„I Don’t Wanna Be a Soldier, Mama, I Don’t Wanna Die”, Imagine, 1971
Ten śpiew odmowy był ledwie piosenką – kilka akordów i wariacje na temat tytułowej linii („bogacz”, „prawnik”, „człowiek kościoła”, „porażka”). Jamming był rzadkością na płycie Lennona – bardziej przypominał outtake z sesji Rolling Stonesów do Sticky Fingers, z Nickym Hopkinsem na fortepianie dla dodania autentyczności. Ale King Curtis przerywa ten zgiełk strafującymi partiami saksofonu, a gitara slide George’a Harrisona przepływa przez utwór jak winorośl przez dżunglę.
„Woman Is the Nigger of the World”, Sometime in New York City, 1972
Zanim Patti Smith napisała „Rock 'n' Roll Nigger”, a czarni raperzy uznali ten rasistowski epitet za znak braterstwa w getcie, Lennon przetestował swoje przywileje w radiu Top 40 refrenem tego feministycznego manifestu, napisanego z Ono, jako pierwszy singiel z Sometime in New York City. Dla dodatkowej przewrotności, Lennon podłożył swój wokal z mydelniczki i podziemne teksty do obfitego retro podmuchu amerykańskiego R&B z lat 50-tych. Niemniej jednak, singiel dotarł do numeru 57 na liście Billboard’s Top 100 – co oznacza, że znalazł się na antenie. Misja zakończona.
„New York City”, Sometime in New York City, 1972
Rozkoszna przerwa od protestacyjnych rymów i billboardowo-popowego pisania na tym albumie, „New York City” łączy słoneczno-boogie autobiografię singla Beatlesów z ’68 roku „The Ballad of John and Yoko” z entuzjazmem Lennona dla jego adoptowanego rodzinnego miasta. David Peel, nowy zespół Lennona „Elephant’s Memory” i prom na Staten Island otrzymują imiona, a produkcja z udziałem Phila Spectora jest tym, czym Rock 'n' Roll mógł brzmieć bez alkoholu i nadmiernego pogłosu.
„Tight A$,” Mind Games, 1973
Jak na płytę nagraną w przededniu największego osobistego kryzysu – jego wyobcowania z Ono i tak zwanego „Straconego Weekendu” – Mind Games ma zaskakujące uderzenia radości, jak ten country-bar-bandowy romans. Piosenka i chód przypominają Elvisa Presleya z epoki Słońca, podczas gdy przesuwająca się gitara pedałowa to kowbojski rock w wykonaniu eksperta z L.A.-.kowbojski rock grany przez eksperta – Sneaky Pete Kleinow z Flying Burrito Brothers.
„Aisumasen (I’m Sorry)”, Mind Games, 1973
Wielka część solowej kariery Lennona była ciągłym badaniem jego związku z Ono – ciągłym cyklem uczucia, pasji, poczucia winy i pojednania – i często pisał bezpośrednio do niej, jak w tej torch-soulowej piosence, częściowo śpiewanej po japońsku. „Darling I promise I won’t do it again”, przysięga Lennon, pomiędzy rozbryzgami fortepianu w kolorze deszczu kości słoniowej i krótkimi westchnieniami Kleinowa, choć minie jeszcze rok, zanim Lennon będzie mógł dotrzymać tej obietnicy.
„Out the Blue”, Mind Games, 1973
Sekundy początkowe – tylko głos Lennona i gitara akustyczna – są jak głęboki oddech przed dramatycznym wydechem tej dziwnie niedocenionej ballady. To kolejna piosenka dla Ono, a desperacja narasta: „All my life’s been a long slow knife/I was born just to get to you”. Bardziej fascynująca i poruszająca jest pełna zachwytu produkcja Lennona, niesamowite echo kieszonkowej symfonicznej aranżacji Spectora „The Long and Winding Road” na Let It Be Beatlesów – ale z naciskiem na przejmujący charakter.
„Scared,” Walls and Bridges, 1974
Bolesne wygnanie Lennona z Ono wciąż obowiązywało, kiedy nagrał tę szczerą ocenę tego, jak daleko upadł. To było tak, jakby zwrócił ponurą R&B ire z „How Do You Sleep?” na siebie. „No bell book or candle/Can get you out of this,” śpiewa, aluzja do ekskomuniki w średniowiecznym kościele, wyśmiewana przez płaczliwy efekt gałki głośności na gitarowych wypełnieniach Jesse Eda Davisa. Idea zbawienia Lennona – zjednoczenia z Ono – była zaledwie o kilka miesięcy odległa. Tutaj brzmi to jak milion mil stąd.
„Bless You,” Walls and Bridges, 1974
W tej przeoczonej piosence Walls and Bridges, Lennon nie ukrywa swojego upartego oczekiwania na powrót do domu: „Niektórzy mówią, że to już koniec/Now that we spread our wings/But we know better darling/The hollow ring is only last year’s echo”. Ujawniające ujęcie z próby, wydane na kompilacji Menlove Avenue z 1986 roku, może być lepszym wykonaniem: Lennon śpiewający w naładowanej ciszy z oszczędnym janglem gitar jego i Davisa oraz kliknięciem pałeczki perkusisty Jima Keltnera na obręczy jego werbla, jak czas płynący powoli, ale pewnie, we właściwym kierunku.
„Steel and Glass”, Walls and Bridges, 1974
Cokolwiek miał podziw i wdzięczność dla Allena Kleina – nowojorskiego dyrektora wykonawczego, który bezlitośnie naprawił uciekające finanse Beatlesów w Apple na początku lat siedemdziesiątych – zniknęło, z ogromnym uprzedzeniem, w czasie, gdy Lennon nagrał tę piosenkę dla Walls and Bridges. Ostatecznie w „Steel and Glass” mniej chodziło o Kleina, niż o nagromadzony wstręt Lennona do biznesmenów i oszustów, którzy żerowali na nim i jego starym zespole od czasu lunchboxów Beatlesów. Smyczki są punktowane jak przeszywające igły, a faza na głosie Lennona sprawia, że brzmi on jak syczący wąż.
„Cleanup Time,” Double Fantasy, 1980
Lennon oczywiście miał włączone radio, gdy gotował i opiekował się swoim synem Seanem w Dakocie. To żartobliwe oddanie codziennej rutyny w latach, kiedy był mężem – „Królowa jest w domu liczenia/Zalicza pieniądze/Król jest w kuchni, robi chleb i pieniądze” – toczy się jak singiel Chic, z buńczucznym mostkiem w rytmie disco i sekcją dętą, która brzmi, jakby właśnie skończyła pracę w domu burleski.
„I’m Losing You,” Double Fantasy, 1980
Domowe życie nie obyło się bez komplikacji: „Nie mogę cię nawet złapać przez telefon”, śpiewa Lennon w tym zmartwionym bluesie, napisanym podczas wakacji z Seanem na Bermudach, gdy Ono była w Nowym Jorku, zajmując się interesami. Zharmonizowane gitary wchodzą z brudnym żądłem, a wokal Lennona zmienia się z zaciekłej frustracji w szaleńczy rozkaz – „Zatrzymaj krwawienie teraz!” – tuż przed przerwą instrumentalną.
„Dear Yoko,” Double Fantasy, 1980
Lennon uwielbiał śpiewać imię swojej żony. Gratką jest tu efekt Buddy’ego Holly’ego, który nakłada na swój głos, gdy przechodzi do tego listu miłosnego – radosny strut z perkusyjnymi, brzęczącymi gitarami – i radość w jego głosie przez cały czas trwania, niezwykły pokaz przyjemności i bezpieczeństwa, jakie Lennon wciąż znajduje w towarzystwie Yoko.
„Borrowed Time”, Milk and Honey, 1984
„Dobrze być starszym/Nie zamieniłbym ani jednego dnia ani roku”, śpiewał Lennon w tym pop-reggae’owym fragmencie z sesji Double Fantasy, napisanym przez Lennona na Bermudach, z tytułem zainspirowanym „Hallelujah Time” Boba Marleya. Komiczna recytacja w środku mogła być czymś, co miało wypełnić przerwę instrumentalną do czasu, aż ktoś zagra właściwą solówkę na gitarze. Ale improwizowany chwyt Lennona w jamajsko-dj’skim patois – w ostrym liverpoolskim akcencie – jest ocieplającą migawką byłego Beatlesa w jego środkowym okresie, starzejącego się daleko, ale z wdziękiem.
„I’m Stepping Out”, Milk and Honey, 1984
„One more … Hold it down”: Można usłyszeć Lennona wołającego instrukcje do zespołu studyjnego w tej niedokończonej piosence z sesji Double Fantasy. Ale nastawienie jest tu jak najbardziej na miejscu: mówione otwarcie, o mężu domowym, który chce się wyrwać z domu i zacząć działać; niecierpliwy krok i ostry śpiew Lennona, który w refrenie przechodzi w falset. „After all is said and done/You can’t go pleasin' everyone/So screw it,” śpiewa, rozciągając ostatnią linijkę z lekceważącym rozbawieniem. Długie godziny spędzone przy piecu nie stępiły tego ostrego uroku.
„Grow Old With Me”, z Milk and Honey, 1984
Ta piosenka była połówką Lennona z pary utworów, które on i Ono napisali pod koniec sesji Double Fantasy, zainspirowani wierszami Roberta i Elizabeth Barrett Browinig. Zbliżający się termin ukończenia tego albumu zmusił Lennona i Ono do zatrzymania obu utworów (utwór Ono nosił tytuł „Let Me Count the Ways”) na kolejny LP. Śmierć Lennona sprawiła, że kasetowe demo „Grow Old With Me” było jego jedynym nagraniem tej piosenki. Producent Beatlesów George Martin stworzył później wersję z nowymi orkiestracjami, nawiniętą na tę taśmę, dla The John Lennon Anthology. Ale prostą prośbę Lennona o jedyny rodzaj długiego życia, który ma znaczenie, najlepiej słychać tak, jak ją zostawił: delikatny, wysoki wokal, akompaniament przypominający lekcję gry na pianinie i tania maszyna rytmiczna, odliczająca minuty jak zegar w holu – taki, który w idealnym świecie nigdy się nie zatrzymał.