Przemoc nasila się w Gazie, gdy Stany Zjednoczone otwierają swoją nową ambasadę w Jerozolimie, co jest zbieżnością bieżącej polityki i od dawna tlących się napięć w regionie. Izraelskie siły otworzyły ogień do demonstrantów, zabijając dziesiątki i raniąc setki innych, jak powiedzieli palestyńscy urzędnicy.
14 maja przypada 70. rocznica założenia Izraela; 15 maja to dzień, który Palestyńczycy znają jako ich nakba, czyli „katastrofa”, traumatyczne wypędzenie setek tysięcy Palestyńczyków z ich domów w 1948 roku przez Izraelczyków. Wydarzenie to zarówno określiło ich przyszłość jako bezpaństwowców i okupantów, jak i stanowi podstawę ich odrębnej tożsamości narodowej. Wiele z głównych konsekwencji nakby, w tym wysiedlenie większości Palestyńczyków z ziem ich przodków i trwająca bezpaństwowość, do dziś pozostaje nierozwiązanych.
To pomaga wyjaśnić nieustającą przemoc między Izraelczykami a Palestyńczykami, która ostatnio rozgorzała na granicy ze Strefą Gazy. Począwszy od 30 marca, w serii piątkowych protestów, nazwanych „Wielkim Marszem Powrotu”, tysiące młodych, głównie nieuzbrojonych mężczyzn stanęło twarzą w twarz z izraelskimi siłami i strażą graniczną. Blokują oni mężczyzn z pobliskich wiosek, położonych na terenie dzisiejszego Izraela, z których wiele z ich rodzin zostało wysiedlonych w latach 40-tych XX wieku. W zamieszkach zginęło już co najmniej 37 protestujących, a ponad 4 tysiące zostało rannych. Demonstracje, których kulminacja przypadnie na 15. dzień, w połączeniu z otwarciem ambasady USA w Jerozolimie, mogą stać się kolejnym historycznym punktem zapalnym. I nawet jeśli tym razem nie dojdzie do najgorszego, to prędzej czy później tak się stanie. Dopóki nie uporamy się z politycznym i kulturowym dziedzictwem nakby, spokój, stabilność i normalność nie ominą Izraela i reszty Bliskiego Wschodu.
Zrozumienie nakby wymaga najpierw konfrontacji z jej ogromną skalą i całością. Przed nakbą istniało duże, głęboko zakorzenione i w zasadzie starożytne społeczeństwo arabskie na większości tego, co w ciągu kilku miesięcy stało się żydowskim państwem Izrael. W efekcie, jednego dnia było tam, jak za żywej pamięci, a następnego dnia już go nie było. Całe społeczeństwo, z wyjątkiem stosunkowo małych grup w kilku miejscach, po prostu zniknęło.
Po I wojnie światowej Liga Narodów podzieliła Imperium Osmańskie na terytoria przydzielone różnym potęgom kolonialnym. Ziemie, które dziś tworzą Izrael i okupowane terytoria palestyńskie, znalazły się pod panowaniem brytyjskim, ale w dwóch wyraźnych i niezgodnych celach: Wielka Brytania była już zobowiązana do wspierania niedawno powstałego ruchu syjonistycznego, który dążył do stworzenia „narodowego domu dla narodu żydowskiego” w Palestynie. Mandat potwierdzał ten cel, ale nie definiował, co „dom narodowy”, taki jak państwo żydowskie, oznaczał w praktyce.
Więcej Historii
Ale warunki Paktu Ligi Narodów stanowiły, że celem mandatów było zabezpieczenie „dobrobytu i rozwoju” ludzi żyjących na tych terytoriach. Problem polegał na tym, że w 1922 roku, kiedy formalnie zainicjowano brytyjski mandat, nieco poniżej 90 procent ludności Palestyny stanowili arabscy muzułmanie i chrześcijanie, a Żydzi, w wielu przypadkach niedawno przybyli, stanowili 11 procent. Innymi słowy, projekt zapewnienia „opieki” mieszkańcom tego terytorium i przygotowania ich do niepodległości stał w jawnej sprzeczności z projektem przekształcenia Palestyny w „narodowy dom dla narodu żydowskiego”, jakkolwiek by go nie zdefiniować. Zarówno w brytyjskiej Deklaracji Balfoura z 1917 roku, jak i w mandacie palestyńskim, przytłaczająca większość palestyńska była określana po prostu jako „istniejące społeczności nieżydowskie”, posiadające „prawa cywilne i religijne”, ale nie polityczne.
To oznaczało, że brytyjscy władcy kolonialni byli prawie zawsze skłóceni zarówno z miejscową ludnością arabską, jak i często z przywódcami żydowskimi. Ale do czasu, gdy Mandat Brytyjski zaczął się rozpadać po II wojnie światowej, ludność tego terytorium uległa transformacji: 68% stanowili Arabowie, a 32% Żydzi (z których około dwie trzecie urodziło się za granicą). Powstająca Organizacja Narodów Zjednoczonych zaproponowała podział terytorium pomiędzy Arabów i Żydów, ale nawet w proponowanym państwie żydowskim, które miało zawierać jak największą liczbę Żydów, panowała niemalże arabska pluralizacja. Nawet po dziesięcioleciach imigracji, wciąż nie było możliwe wyodrębnienie znacznej części Palestyny z solidną większością żydowską. Arabowie, a zwłaszcza Palestyńczycy, z gniewem odrzucili podział, uzasadniając to tym, że przytłaczająca większość mieszkańców kraju nie życzyła sobie, by ich ziemia została podzielona, a ponad połowa oddana we władanie mniejszości żydowskiej, która w tamtym czasie stanowiła jedną trzecią ludności. Oczekiwano, że wielu innych przybędzie w przyszłości, wszystko wbrew życzeniom znacznej większości.
Przemoc między obiema społecznościami, a także między nimi a władzami brytyjskimi, była powszechna w latach trzydziestych i czterdziestych, włączając w to w pełni rozwiniętą rewoltę arabską w latach 1936-1939. Jednak gdy stało się jasne, że Wielka Brytania zamierza po prostu opuścić Palestynę w 1948 r., obie strony zaczęły walczyć o swoją pozycję. Jesienią 1947 roku przemoc komunalna przerodziła się w otwarte działania wojenne. To przygotowało scenę dla nakby.
W styczniu 1948 r. walki nasiliły się i rozpoczął się exodus Palestyńczyków. Do 100 000 Palestyńczyków, głównie z klasy wyższej i średniej, uciekło z miast i miasteczek, które były epicentrum walk. Do tego czasu, wypędzenia były rzadkością. Jednak w kwietniu 1948 r. siły żydowskie rozpoczęły bardziej skoordynowaną kampanię masakr i przymusowych wysiedleń, w tym osławioną masakrę w Deir Yassin, w której 9 kwietnia zginęło około 100 Palestyńczyków. To rozprzestrzeniło panikę wśród Palestyńczyków, zachęcając ich do ucieczki.
Gdy terror nie zadziałał, Palestyńczycy zostali wypędzeni przez żydowskie bojówki. Na początku kwietnia rozpoczęła się kampania wojskowa „Plan Dalet”, która miała na celu, częściowo, czystkę etniczną większości lub wszystkich arabskich mieszkańców z terenów, które miały być przeznaczone dla państwa żydowskiego. Gdy Brytyjczycy wycofali się z Palestyny na początku maja 1948 r., Izrael ogłosił swoje powstanie, a wojna nasiliła się wraz z interwencją kilku arabskich armii. Nasilił się też proces wysiedlania Palestyńczyków. Icchak Rabin, wówczas młody żydowski dowódca, napisze później w swoich wspomnieniach, jak otrzymał rozkaz od Dawida Ben-Guriona – dosłownie machnięciem ręki – by „wypędzić” 50.000 cywilów z miast Lydda i Ramla 10 i 11 czerwca.
Gdy opadł kurz, przytłaczająca większość palestyńskich Arabów, być może 700.000 do 800.000 ludzi, albo uciekła, albo została wypędzona. Palestyńczycy, którzy pozostali w tym, co było teraz państwem żydowskim, stanowili około 18 procent populacji Izraela i przez następne 20 lat żyli w stanie wojennym. Społeczeństwo, które Palestyńczycy tworzyli przez wieki, w większości przestało istnieć. Miastom i wioskom zmieniono nazwy lub zburzono je. Własność była masowo wywłaszczana za pomocą różnych mechanizmów prawnych. I co najważniejsze, niezależnie od tego czy Palestyńczycy uciekli czy zostali wypędzeni, praktycznie żadnemu z nich nie pozwolono powrócić. Większość Palestyńczyków, którzy opuścili swoje domy w 1947 i 1948 roku wierzyła, że pewnego dnia wrócą, gdy walki ustaną, bez względu na ich wynik. Było to całkowite złudzenie. Ich już nie było, a nowe państwo izraelskie uznało ich nieobecność za dopust boży, który pozwolił na nagłe powstanie kraju z większością żydowską.
To, w skrócie, jest palestyńska nakba, upadek i zniknięcie całego społeczeństwa, które było politycznie, militarnie i kulturowo nieprzygotowane na zderzenie z syjonizmem, kolonializmem i wojną. Ale nakba zdefiniowała i nadal definiuje palestyńską tożsamość narodową.
W czasie rozpadu Imperium Osmańskiego arabski nacjonalizm był silny. Muzułmanie i chrześcijanie na terytoriach, które wkrótce miały stać się Mandatową Palestyną, w przeważającej większości identyfikowali się jako Arabowie, ale jeszcze nie jako etniczno-narodowa społeczność palestyńska. Z radością przyjęli oni utworzenie pierwszego, krótkotrwałego, panarabskiego państwa w 1920 r., zanim zostało ono zniszczone przez Francuzów. W tamtym czasie wielu, jeśli nie większość Palestyńczyków postrzegało siebie jako Arabów i w zasadzie „południowych Syryjczyków”. Ale kiedy to wczesne państwo arabskie przestało istnieć, Palestyńczycy zostali zdani na siebie. Nie mieli innego wyboru, jak tylko zacząć określać siebie jako Palestyńczyków.
Pomimo że Palestyńczycy mają cechy kulturowe, które odróżniają ich od innych Arabów, to ich historia, a przede wszystkim nakba i jej niekończące się następstwa, zdecydowanie oddzielają ich od wszystkich innych Arabów. Wszyscy Palestyńczycy, łącznie z tymi, którzy pozostali w Izraelu, dzielili to doświadczenie. A biorąc pod uwagę, że większość Palestyńczyków jest dziś albo wygnańcami, albo uchodźcami, albo żyje pod izraelską okupacją – lub, w najlepszym razie, żyje jako obywatele drugiej kategorii w samym Izraelu – ich zbiorowa społeczna, polityczna i historyczna tożsamość koncentruje się niemal całkowicie wokół wstrząsającego doświadczenia nakby. Żadna inna grupa Arabów tego nie przeżyła.
Historycy mogą i debatują nad tym, kto ponosi winę za to nieszczęście. Ale nie da się zaprzeczyć, że Palestyńczycy nie tylko stracili swoje rzekome państwo i władzę polityczną. Na poziomie indywidualnym i rodzinnym stracili swoje domy i własność, w prawie wszystkich przypadkach na zawsze. Zbiorowo stracili swoje społeczeństwo i zostali skazani na życie jako wygnańcy lub bezpaństwowcy pod rządami obcego wojska. Mieli społeczeństwo, a potem go nie mieli.
Rozłamu, jaki spowodowała nakba, nie da się naprawić. Państwo Izrael jest rzeczywistością, która nie zniknie. Większość Palestyńczyków fetyszyzuje prawo powrotu, a z moralnego i prawnego punktu widzenia ich racja jest niepodważalna. Jednak z politycznego punktu widzenia nie ma szans na taki powrót, chyba że w niewielkiej, symbolicznej liczbie. Po dekadach bezowocnej walki i brutalności ze wszystkich stron, Palestyńczycy z pewnym rozgoryczeniem przyjęli do wiadomości, że nakba nie może zostać odwrócona, ani nawet naprawdę naprawiona. Zaakceptowali, że rozwiązanie dwupaństwowe, w którym państwo palestyńskie z siedzibą na terytoriach zajętych przez Izrael w 1967 r. żyłoby obok państwa żydowskiego, jest jedynym możliwym rozwiązaniem. Ale nawet to okazało się nieosiągalne.
Trauma nakby nie może być rozwiązana, dopóki reszta świata, a zwłaszcza Izrael, nie uzna jej ważności i znaczenia. Wydarzenie to nie dorównuje Holokaustowi – mało co dorównuje. Ale Żydzi i Palestyńczycy to dwa narody, oba naznaczone ostatecznymi traumami historycznymi, które definiują ich światopogląd. Różnica polega na tym, że narracje żydowska i izraelska zmierzają do epifanii odkupienia w założeniu i rozkwicie państwa Izrael, podczas gdy dla Palestyńczyków, trwale wywłaszczonych i żyjących na wygnaniu lub pod okupacją, trauma jest trwała i wciąż się rozwija.
Jest to szczególnie prawdziwe w Gazie, która stała się nędznym więzieniem pod gołym niebem dla prawie 2 milionów gęsto upakowanych mieszkańców. Kryzys humanitarny i wszechobecna rozpacz są tam tak straszne, że nawet izraelscy urzędnicy bezpieczeństwa uważają Gazę za tykającą bombę ludzkiego nieszczęścia. Jeśli nie wybuchnie ona 15 maja, to wkrótce to nastąpi.
Więc dla większości Palestyńczyków nakba jest nie tyle wspomnieniem historycznym, co codziennym, żywym doświadczeniem. Rozpoznanie tego faktu i działanie w oparciu o niego będzie niezbędne dla zrozumienia palestyńskiej perspektywy, co pozwoli wreszcie zakończyć konflikt i nakbę, a Żydom i Arabom oraz całemu światu ruszyć dalej.