„Data-Driven Thinking” jest pisana przez członków społeczności medialnej i zawiera świeże pomysły na temat cyfrowej rewolucji w mediach.
Dzisiejsza kolumna jest napisana przez Andrew Krafta, dyrektora w AQKraft Advisory Services i byłego kierownika działu ad tech, ostatnio w Maven i AppNexus.
18 miesięcy temu, na długo przed ostatnimi protestami przeciwko systemowemu rasizmowi, zostałem poproszony przez kolegę z Maven o wyjaśnienie terminów czarna lista i biała lista. Mój kolega był czarnoskórym profesjonalistą – liderem w firmie – który, po tym jak wygłosiłem wewnętrzną prezentację na temat naszej strategii białej i czarnej listy, poprosił mnie o zaprzestanie używania przez firmę tych konkretnych zwrotów.
Wyjaśnił, że nie ma znaczenia, że etymologia tych terminów nie ma nic wspólnego z rasizmem. Termin „czarna lista” został po raz pierwszy użyty we wczesnych latach 1600, aby opisać listę osób, które były podejrzane, a zatem nie można im ufać, wyjaśnił. Ale niezależnie od pochodzenia słów, mój kolega mówił o dyskomforcie, jaki odczuwał na co dzień, żyjąc w świecie, w którym czarne utożsamiano ze złem, a białe z dobrem.
Przypomniało mi to kultowy wywiad BBC z Muhammadem Alim z 1971 roku, w którym wspominał, że wszystkie pozytywne rzeczy, z którymi dorastał, były białe, od bibułki White Cloud po Biały Dom, podczas gdy wszystkie negatywne rzeczy, od pecha czarnego kota po termin szantaż, były czarne. Prawie 50 lat później ten językowy kij pomiarowy jest żywy i ma się dobrze.
Ta rozmowa zmieniła sposób, w jaki myślę o języku, którego używamy, ponieważ właśnie wtedy naprawdę mnie to uderzyło: Język tworzy kulturę o wiele bardziej niż kultura tworzy język. Słowa, których używamy, mają znaczenie.
Na długo przed tym, zanim ktokolwiek mógł twierdzić, że taka zmiana w naszej frazeologii była częścią agendy politycznej lub nawet agendy społecznej, Byłem pod wrażeniem przez tego kolegę, aby skupić się zamiast tego na agendzie humanistycznej. Mamy żargon branżowy, który aktywnie sprawia, że ludzie czują się niekomfortowo. Nie było powodu, abyśmy byli z tym w porządku, bez względu na pochodzenie wyrażenia.
Zajęliśmy stanowisko w Maven, zmieniając czarną listę na listę bloków. Przyjrzeliśmy się również terminowi whitelist, a po krótkim flircie z terminem includelist, zdecydowaliśmy, że allowlist jest dokładniejszym odzwierciedleniem znaczenia. Na wszystkich naszych spotkaniach z klientami opisywaliśmy, dlaczego te nowe terminy znalazły się w naszych materiałach, a mimo to, choć wszyscy wydawali się przychylni, niewiele innych firm wprowadziło zmiany w swoich działaniach.
Mimo że duże firmy, takie jak Microsoft i Google, miały podobne luźne wytyczne przez prawie dekadę, niewiele z nich uczyniło z tej zmiany faktyczny mandat. Ostatnio, jednak, nie było wiele wezwań do działania na tym i podobnych warunkach. Branża reklamowa na szczęście reaguje. Na przykład, w połowie czerwca, MediaMath i SpringServe zaczął zmieniać swoje interfejsy, aby przejść z czarnej listy do listy bloków i białej listy do allowlist.
Słyszałem kilka osób nazywa te warunki tylko „subtelne formy rasizmu”. One nie są subtelne. Są kontynuacją tego, o czym mówił Muhammad Ali – i mój dawny kolega z Maven: systemowego piętna spowodowanego używaniem tych samych terminów, które opisują kolor naszej skóry jako rozgraniczenie między dobrymi i złymi.
Powód do zmiany naszej terminologii jest prosty. Bez względu na nasze sympatie polityczne czy pochodzenie, nie ma żadnej korzyści z tworzenia dysonansu między naszymi kolegami poprzez dalsze używanie przestarzałych, polaryzujących terminów. Raczej możemy usunąć te i podobne zwroty z naszego środowiska, a przez to być może pozwolić sobie na stworzenie nowej kultury razem.
Niech nie będzie więcej bastionu dla podburzającego żargonu. Używajcie blocklist, a nie blacklist, i allowlist, a nie whitelist. Dokonaj zmiany.
Śledź Andrew Krafta (@aqkraft) i AdExchanger (@adexchanger) na Twitterze.