Co to w ogóle jest język?

Jaka jest różnica między językiem a dialektem? Czy istnieje jakieś techniczne rozróżnienie, tak jak między kwazarem a pulsarem, albo między królikiem a zającem? W obliczu tego pytania lingwiści lubią powtarzać stare, wspaniałe spostrzeżenie lingwisty i jidyszysty Maxa Weinreicha, że „język to dialekt z armią i flotą.”

Ale z pewnością różnica jest głębsza, niż sugeruje to ten zgrabny aforyzm. Sam fakt, że „język” i „dialekt” istnieją jako odrębne pojęcia, sugeruje, że lingwiści mogą dokonać uporządkowanego rozróżnienia odmian mowy na całym świecie. W rzeczywistości jednak nie ma między nimi żadnej obiektywnej różnicy: Każda próba narzucenia tego rodzaju porządku na rzeczywistość rozpada się w obliczu prawdziwych dowodów.

A jednak trudno nie próbować. Osoba mówiąca po angielsku może być kuszona, by myśleć, na przykład, że język jest w zasadzie zbiorem dialektów, gdzie mówiący różnymi dialektami w ramach tego samego języka mogą się wszyscy nawzajem zrozumieć, mniej więcej. Cockney, południowoafrykański, nowojorski, czarny, Yorkshire – wszystko to są wzajemnie zrozumiałe wariacje na temat. Czy to na pewno są „dialekty” jakiejś jednej rzeczy, którą można nazwać „językiem”? Tymczasem angielski jako całość wygląda jak „język”, który stoi sam w sobie; istnieje wyraźna granica między nim a jego najbliższym krewnym, językiem fryzyjskim, używanym w Europie Północnej, który jest niezrozumiały dla osoby mówiącej po angielsku.

Jako taki, angielski kusi nas schludnym rozróżnieniem dialekt-język opartym na „zrozumiałości”: Jeśli możesz go zrozumieć bez treningu, to jest to dialekt twojego własnego języka; jeśli nie możesz, to jest to inny język. Ale z powodu dziwactw swojej historii, angielski nie ma bardzo bliskich krewnych, a standard zrozumiałości nie jest konsekwentnie stosowany poza nim. Na całym świecie niektóre wzajemnie zrozumiałe sposoby mówienia, o których można myśleć jako o „dialektach” jednego języka, są w rzeczywistości traktowane jako odrębne języki. W tym samym czasie, niektóre wzajemnie niezrozumiałe języki, które postronny obserwator mógłby postrzegać jako odrębne „języki”, są lokalnie uważane za dialekty.

Więcej historii

Mam szwedzkiego kumpla, z którym spotykam się na konferencjach w Danii. Kiedy się tam spotykamy, nie jest on w niekorzystnej sytuacji językowej. Swobodnie zamawia jedzenie i pyta o drogę po szwedzku, mimo że znajdujemy się w innym kraju niż on sam, w którym mówi się podobno innym „językiem” – duńskim. W rzeczywistości obserwowałem, jak osoby posługujące się szwedzkim, duńskim i norweskim rozmawiały ze sobą, każdy w swoim ojczystym języku, jako małe, przytulne trio przy drinku. Duńczyk, który przeprowadza się do Szwecji, nie bierze lekcji szwedzkiego; dostosowuje się do odmiany, a nie alternatywy dla swojej ojczystej mowy. Osoby posługujące się tymi odmianami języka skandynawskiego uważają je za odrębne języki, ponieważ mówi się nimi w odrębnych narodach, i niech tak będzie. Jednakże, nie ma nic w szwedzkim, duńskim i norweskim, co klasyfikuje je jako „języki”; szczególnie na stronie internetowej, są one podobne do siebie na tyle blisko, że wyglądają bardziej jak dialekty jednego „języka”

W międzyczasie, zazwyczaj słyszy się mandaryński, kantoński i tajwański opisywane jako „dialekty” czegoś zwanego chińskim. Ale jedyny pojedynczy „chiński” język, który istnieje, jest na papierze, w tym sensie, że wszystkie jego odmiany mają ten sam system pisania, gdzie każde słowo ma swój symbol, który (mniej więcej) pozostaje taki sam z jednego chińskiego „dialektu” do drugiego. Mandaryński i kantoński, na przykład, różnią się bardziej niż hiszpański i włoski. „Ja”, „ty” i „on” w mandaryńskim to wǒ, nǐ i tā, ale w kantońskim są to, odpowiednio, ngóh, léih i kéuih. Dialekty? Osoba mówiąca po mandaryńsku nie może „dostosować się” do kantońskiego tak samo jak Szwed do niemieckiego.

Na całym świecie istnieją przypadki skandynawskie i chińskie. Potoczny „arabski” marokański jest tak różny od potocznego „arabskiego” jordańskiego, jak czeski od polskiego. Aby się zrozumieć, Marokańczyk i Jordańczyk musieliby porozumiewać się we współczesnym standardowym języku arabskim, czyli w wersji zachowanej mniej więcej w takim stanie, w jakim była w momencie powstania Koranu. Jedność kulturowa narodów arabskich sprawia, że Marokańczyk i Jordańczyk uważają, że mówią „rodzajami arabskiego”, podczas gdy użytkownicy czeskiego i polskiego uważają, że mówią różnymi językami. Ale skoro już jesteśmy przy czeskim, to nie ma takiego języka jak „czechosłowacki” – przynajmniej w nazwie. Czech i Słowak zazwyczaj potrafią się porozumieć. Jednak ze względu na czynniki historyczne i kulturowe uważają, że mówią różnymi „językami”.

Okazuje się, że niemożliwe jest również dokładne określenie, gdzie kończy się jeden „język”, a zaczyna drugi.

Przykładem mogą być pewne języki-um, dialekty- w Etiopii. Według danych Sharon Rose z Uniwersytetu Kalifornijskiego w San Diego, użytkownicy języka Soddo mówią, jak „on pokrył dach strzechą”, kəddənəm. (Odwrócone e wymawia się podobnie jak oo w foot.) Niedaleko, ludzie mówiący w języku Muher mówią to zaczynając od kh zamiast k: khəddənəm. Jeszcze dalej, ludzie mówiący w języku, który nazywają Ezha, wymawiają go z r w miejscu n: khəddərəm. W Gyeto, to samo słowo jest khətərə. Następnie w Endegen zaczynają od h zamiast kh: həttərə. Teraz, gdzie zaczęliśmy i gdzie skończyliśmy wyglądają jak to, co można nazwać różnymi językami: Soddo’s kəddənəm i Endegen’s həttərə wydają się tak różne jak francuskie dimanche i włoskie domenica dla niedzieli. Ale w między Soddo i Endegen są kilka innych etapów – podałem tylko kilka z nich – z których każdy różni się od poprzedniego tylko niewielką zmianą, tak, że użytkownicy mogą rozmawiać. Jeśli te etapy są „dialektami”, to czego one są „dialektami”? Zarówno Soddo, jak i Endegen na krańcach?

Wszystkie są po prostu dialektami – nawet jeśli te na krańcach nie są wzajemnie zrozumiałe i nie czują się tym samym „językiem” dla ich mówców. Mowa funkcjonowała w ten sposób od wioski do wioski w całej Europie Zachodniej aż do niedawna, kiedy to niepisane, wiejskie dialekty zaczęły stopniowo zanikać. Obecnie ludzie znają ten obszar jako ojczyznę kilku „języków”, takich jak portugalski, hiszpański, francuski i włoski, ale na ziemi była to w zasadzie smuga niezliczonych romańskich „dialektów”, stopniowo przechodzących jeden w drugi, od Portugalii po Włochy. W każdym narodzie zrządzenie losu sprawiło, że jeden „dialekt” został wybrany jako standard i zapisany na kartach historii, ale w rzeczywistości sytuacja wyglądała podobnie jak w Etiopii. W hiszpańskim katalońskim „klucz” to clau; na północy, w okcytańskim, to również clau; ale trochę dalej na północ, w niejasnych wiejskich odmianach zwanych francusko-prowansalskimi, to clâ; w romansz w górach Szwajcarii to clav; w północnej odmianie włoskiego Piemontu to ciav (wymawiane „chahv,”); a następnie w tym, co jest znane jako standardowy włoski to chiave (wymawiane „KYAH-vay”).

Pomysł rozróżnienia „języków” od „dialektów” nie ma tutaj żadnego logicznego zastosowania. Tak często jak nie, to jest bardziej, że mowa jest trochę inna z miejsca na miejsce, tak, że osoba może dostać się do mówienia, gdy w mieście kilka dolin nad; jeden zaczyna mieć problemy z dala dostaje; i po podróży pewnej odległości nie może już zrozumieć rzeczy nikt nie mówi.

Jedyną rzeczą, która może uratować próbę narzucenia formalnej definicji terminów „język” i „dialekt”, jest być może powszechne użycie, które sugeruje, że języki są pisane i standaryzowane oraz mają literaturę, podczas gdy dialekty są ustne, bez skodyfikowanych zasad i nie mają literatury. Typowy sprzeciw wobec używania literatury jako linii podziału jest taki, że istnieje literatura ustna – Iliada i Odyseja prawdopodobnie powstały jako zapamiętane wiersze. Ale nawet dopuszczając, że pamięć może przechować tylko tyle, i że być może jest uzasadnione odróżnienie tego, co wiedzieli greccy bardowie, od, powiedzmy, rosyjskiej literatury pisanej, pojawia się kolejny problem.

Mianowicie, jest to implikacja, że jest coś mniejszego w „dialekcie”. Czy dialekt jest na jakimś poziomie niewyszukany, tak jakby nie miał literatury, ponieważ nie jest przystosowany do rozszerzonej myśli i abstrakcji? Przypominam sobie wspaniałą wymianę zdań, którą kiedyś widziałem między mężczyzną, którego mógłby z łatwością zagrać Nathan Lane, noszący apaszkę i długi szal, o raczej śliwkowym wyrazie twarzy, a mężczyzną, w którego wcieliłby się Sacha Baron Cohen, o prostych plecach, szczery i nieco ostrożny. Nathan zapytał Sachę, co mówi. Sacha odpowiedział: „Uzbek”. Nathan zapytał spokojnie: „Czy to dialekt?”. Sacha odpowiedział, „Nie, to piękny język.”

Pomimo defensywnego nastawienia Sachy, nie jest tak, że to, co uczymy się uważać za „dialekty” jest w jakiś sposób bardziej niskie lub proste. Często zdarza się, że niejasne, niepisane „dialekty” są o wiele bardziej skomplikowane gramatycznie niż znane „języki”. Instytut Służby Zagranicznej klasyfikuje to, co nazywa językami pod względem trudności dla osób mówiących po angielsku; do najtrudniejszych do nauczenia się języków należą fiński, gruziński, węgierski, mongolski, tajski i wietnamski. Jednakże, prawie każdy język rdzennych Amerykanów, australijskich Aborygenów lub rdzennych Afrykańczyków z łatwością uplasowałby się wśród tych języków pod względem trudności, a tak naprawdę, wiele nieznanych języków na całym świecie sprawia, że każdy język z listy FSI wygląda jak zabawka. Na przykład w języku Archi, używanym w górach Kaukazu, czasownik może występować w 1 502 839 różnych formach – to ponad tysiąc razy więcej form niż liczba ludzi, którzy w ogóle mówią tym językiem (około 1 200).

A tymczasem w angielskim „języku” są chodzić, chodzić, chodzić i chodzić. Gdyby wyrafinowanie oddzielało języki od dialektów, Archi miałby więcej pretensji do tytułu „języka” niż angielski.

Język jest więc dialektem z armią i flotą; lub, bardziej do rzeczy, język jest dialektem, który został wystawiony na wystawie sklepowej. Tak, ludzie mogą usiąść w pokoju i zdecydować się na standaryzowaną wersję dialektu, tak aby duża liczba osób mogła się porozumiewać z maksymalną wydajnością – koniec z clau, clav i ciav. Ale standaryzacja nie czyni czegoś „lepszym” – noszenie katolickiego mundurka szkolnego nie jest „lepsze” niż noszenie codziennie innych ubrań do szkoły.

Or, tak, dialekt pisany będzie miał swoje słowa zebrane w słownikach. Oxford English Dictionary ma więcej słów niż Archi i Endegen; istnienie druku pozwoliło Anglikom na pielęgnowanie wielu słów, zamiast pozwalać im przychodzić i odchodzić z czasem. Ale słowa to tylko część tego, co składa się na ludzką mowę: Trzeba wiedzieć, jak je połączyć, a wiedza, jak posługiwać się słowami Archiego (lub Endegena) wymaga własnego poziomu wyrafinowania.

Jaka jest więc różnica między językiem a dialektem? W powszechnym użyciu, język jest pisany, a nie mówiony, podczas gdy dialekt jest tylko mówiony. Ale w sensie naukowym świat tętni kakofonią jakościowo równych „dialektów”, często przenikających się nawzajem jak kolory (i często też mieszających się), a wszystko to pokazuje, jak wspaniale skomplikowana może być ludzka mowa. Jeśli terminy „język” lub „dialekt” mają jakiekolwiek obiektywne zastosowanie, najlepsze, co można zrobić, to powiedzieć, że nie ma czegoś takiego jak „język”: Dialekty są wszystkim, co istnieje. „Czy to jest dialekt?” – zapytał Nathan. Sacha mógłby odpowiedzieć: „Tak, piękny”. A Nathan powinien był zrozumieć, że on też mówi „dialektem”.

To, jak zaczniesz rozmowę z nieznajomym, zależy od tego, gdzie mieszkasz.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *