Jaka była najlepsza powieść Charlesa Dickensa? To oczywiście zależy od tego, kogo zapytasz. G.K. Chesterton uważał, że „Bleak House” reprezentuje dojrzały szczyt umiejętności Dickensa jako powieściopisarza, choć dalej zauważył: „Możemy powiedzieć mniej więcej tyle, kiedy człowiek osiągnął pełnię swego umysłowego rozwoju, nawet jeśli posuniemy się tak daleko, że będziemy chcieli, aby nigdy do tego nie doszedł.” W lutym tego roku, z okazji 200. urodzin Dickensa, The Guardian stworzył hipnotyzującą tabelę, w której uszeregował 12 z 16 powieści Dickensa w skali od najbardziej do najmniej dickensowskiej. Bleak House ukazał się jako pierwszy, Great Expectations jako ostatni, a jednak te dwa tytuły zajęły dwa pierwsze miejsca, gdy Time opublikował swoją własną listę Top-10 Dickensów na dwusetną rocznicę urodzin Dickensa.
Szukając jasności, postanowiłem zadać to pytanie garstce czołowych wiktorianistów. W czerwcu rozesłałem e-maile do wybranych badaczy z pytaniem, czy byliby zainteresowani wyborem powieści i przedstawieniem swoich racji. Zaznaczyłem, że oczywiście nie ma czegoś takiego jak jedna najlepsza powieść i że to ćwiczenie ma być tylko zabawą. Prawie wszyscy, do których dotarłem, byli chętni. A w uznaniu tego, jak wielu wiktorianistów ma obsesję na punkcie Dickensa, jeden z nich dodał, że po debacie na temat jego najlepszej powieści, być może byłbym zainteresowany prowadzeniem bardziej ezoterycznej dyskusji: Najlepsza postać Dickensa na jedną noc, a może która postać Dickensa najbardziej chciałbyś mieć jako własne dziecko.
Oszczędzając te rozmowy na inny dzień, oto sześć beznamiętnych, kompetentnych opinii na temat najlepszej powieści Dickensa. I hope you’ll enjoy reading them, and that when you’re through, you’ll share your own views in the comments section.
1. Bleak House
Kelly Hager, profesor nadzwyczajny anglistyki oraz Women’s and Gender Studies, Simmons College
„Żeby nie powiedzieć zbyt pięknie”, jak zwykł mawiać potulny pan Snagsby, najlepszą powieścią Dickensa jest Bleak House. Być może nie jest to ulubiona powieść wszystkich (ten zaszczyt może przypaść „ulubionemu dziecku” Dickensa, Davidowi Copperfieldowi, lub nowo-przydatnej opowieści o wiktoriańskim Bernie Madoffie, Małej Dorrit, lub klasykowi z dziesiątej klasy angielskiego, Wielkim Oczekiwaniom), ale Bleak House jest absolutnie jego najlepszą powieścią: pod względem fabuły, postaci, tempa, znaczenia społecznego, czytelności i możliwości adaptacji, by przytoczyć tylko niektóre z jej zalet.
W wersji BBC z 2005 roku na pierwszy plan wysunął się patos trudnej sytuacji bohaterki Esther Summerson i hipokryzja świata, który tę trudną sytuację wytworzył. Wychowywana przez opiekuna (w rzeczywistości ciotkę), który doprowadził jej siostrę do przekonania, że jej (nieślubne) dziecko urodziło się martwe, Esther nie dowiaduje się, kim jest jej matka, a nawet, że żyje, dopóki nie zostanie tak oszpecona przez ospę, że nie stwarza już niebezpieczeństwa obciążenia jej (teraz zamężnej i nobilitowanej) matki przez ich podobieństwo. Scena ich pierwszego (i jedynego) spotkania jest przejmująca, ale nie ckliwa, ujawniając, jak daleko Dickens wykroczył poza sentymentalne przedstawienie łoża śmierci małej Nell (w The Old Curiosity Shop) i jego cenne przedstawienie osieroconego Olivera Twista. Emocje, jakie wywołuje ta scena, są szczere, wypracowane, przejmujące.
Podobnie, gniew, jaki czuje John Jarndyce w czasie procesu w Chancery, który zajmuje powieść, nie jest samospełniającym się gniewem tych, którzy odkrywają edukacyjne nadużycia Dotheboys Hall (w Nicholasie Nickleby) lub ganią przeciwko niesprawiedliwości prawa rozwodowego (w Hard Times), lecz szczerą udrękę człowieka, który widział, jak przyjaciele i krewni są niszczeni przez biurokrację Sądu Kanclerskiego (sądu, który nie opiera się na ustawach common law, lecz wyłącznie na precedensach i został zniesiony w 1875 roku). Dickens przeprowadza porównywalny atak na trafnie nazwane Biuro Obliczeń w Małej Dorrit, gdzie ważną rzeczą jest nauczyć się „jak tego nie robić”, ale tam obraz jest komiczny. W Bleak House robi trudniejszą i subtelniejszą rzecz, polegając nie na humorze, ale na smutnym przypadku za smutnym, aby ujawnić zło systemu. Pisze z empatią, nie żartuje. W Bleak House, napisanym pomiędzy dwiema epidemiami cholery, w 1849 i 1854 roku, Dickens zwraca również uwagę na potrzebę reformy sanitarnej (a konkretnie na regulowane, czyste dostawy wody dla społeczeństwa); Bleak House jest w rzeczywistości jednym z najwcześniejszych fikcyjnych zaangażowań w dziedzinie zdrowia publicznego.
Zaangażowany w kwestie społeczne, poruszający i pełen postaci, które kochamy (nieugięta żona wojskowego, Mrs. Bagnet; Jo, zamiatacz przejść; Sir Leicester, lojalny mąż Lady Dedlock) i postaci, które uwielbiamy nienawidzić (samolubni rodzice Pani Jellyby i Pan Turveydrop; Vholes, wampiryczny prawnik), Bleak House to Dickens w najlepszym wydaniu.
2. Bleak House
Anna Henchman, adiunkt anglistyki, Boston University, autorka The Starry Sky Within: Astronomy and the Reach of the Mind in Victorian Literature
Bleak House zaczyna się w siermiężnej ciemności: kłęby mgły, płatki śniegu czarne od brudu, nierozróżnialne masy. Ruch jest okrężny – „ślizgający się i ślizgający” – bez postępu. Prawa tego świata są szybko ustanawiane: Istnieje sztywny podział na klasy. Bohaterowie są ruchomymi częściami w systemie, który ich pochłania. Oddzielne królestwa współistnieją ze sobą w niewielkim kontakcie.
Ale potem powieść eksploduje, gdy gburowaty pan Guppy przypuszcza, że wezwie zimną lady Dedlock. Ona zgadza się na spotkanie z nim, a nawet bardziej dziwnie, zdradza w jego obecności drżącą wrażliwość, tęsknotę za wiedzą, która odbija się echem naszego własnego zakłopotania jako czytelników tej powieści. „Jaki związek może istnieć między miejscem w Lincolnshire, domem w mieście, Merkurym z prochem i miejscem pobytu Jo, banity z miotłą…?”. Po wizycie pana Guppy’ego rozwija się nowy ciąg wydarzeń, a życie Lady Dedlock układa się na nowo na naszych oczach. Później, na otwartej trawie, kolejne niezwykłe spotkanie wprowadza nas jeszcze bliżej w jej świadomość.
Podobnie jak my, pan Guppy bawi się w detektywa, składając w całość kawałki książki, i w tym momencie robi to lepiej niż my. Bleak House to powieść pełna detektywów, z którymi siedzimy w niełatwej zażyłości, ponieważ ich dociekliwy stan umysłu odzwierciedla nasz własny. Ich „powołaniem jest zdobywanie tajemnic.”
Dwaj różni narratorzy prowadzą nas przez ten coraz bardziej zrozumiały świat. Narrator wszechwiedzący może wejść wszędzie, zabierając nas z mglistego Londynu do Lincolnshire. Płynie przez ściany, przechodząc z pozbawionych powietrza komnat jednego domu w mieście do tłustego wnętrza innego, w którym cuchnie spalonym ciałem. Esther natomiast jest nieśmiałą outsiderką, dla której wszystko jest nowe i obce. Niektóre z najwspanialszych efektów powieści pojawiają się, gdy Esther prowadzi nas przez przestrzenie, które odwiedzaliśmy wielokrotnie i które wydawały nam się znane. Na przykład zaraz po rozmowie z Lady Dedlock Esther spaceruje po pachnących ogrodach Chesney Wold. „Grosteskowe potwory szczerzą się”, gdy myśli o życiu, jakie prowadzą w środku, i po raz pierwszy czujemy się przywiązani do tej rezydencji.
Wielką przyjemnością tej powieści jest przyjemność z fabuły – z retrospektywnego układania wydarzeń w ciąg. Podobnie jak detektywi, powieściopisarze konstruują wzory z rozbieżnych fragmentów. Ta powieść bardziej niż jakakolwiek inna powieść Dickensa sprawia wrażenie uporządkowanej i dynamicznej. Postacie, które przelatują obok nas – człowiek z Shropshire, zamiatacz ulic – uszczegóławiają się, nabierają imion, wypełniają się w czasie i przestrzeni. W miarę jak linie między sieciami postaci zagęszczają się, świat staje się mniejszy, bardziej rozpoznawalny, ale też bardziej niebezpieczny dla tych, których najbardziej kochamy.
3. David Copperfield
Maia McAleavey, Assistant Professor of English, Boston College
„Oczywiście, że byłem zakochany w małej Em’ly” – zapewnia czytelnika David Copperfield o swojej dziecięcej miłości. „Jestem pewien, że kochałem to dziecko całkiem tak prawdziwie, całkiem tak czule, z większą czystością i większą bezinteresownością, niż może wejść w skład najlepszej miłości w późniejszym okresie życia”. Miłość do osoby lub książki (a „David Copperfield” dogodnie wydaje się być jednym i drugim) może nie mieć nic wspólnego z najlepszością. Rodzaj rozsądnego ważenia, którego wymaga ten superlatyw, leży zupełnie poza łatwym sposobem, w jaki czytelnik zakochuje się w Dawidzie Copperfieldzie.
Według mnie Dawid jest o wiele bardziej godny miłości niż Pip (fikcyjny autobiograf Wielkich Oczekiwań) i lepiej zrealizowany niż Esther (częściowa narratorka Bleak House’a). A posiadanie pierwszoosobowego przewodnika po rozległych podróżach Dickensa naprawdę pomaga. David, podobnie jak Dickens, jest pisarzem i prowadzi czytelnika przez powieść jako nieziemska mieszanka postaci, narratora i autora. Nie zawsze jest to efekt pocieszający. „To, czy okażę się bohaterem własnego życia, czy też stanowisko to przypadnie komukolwiek innemu, te strony muszą pokazać” – oznajmia David w swoim niepokojącym zdaniu otwierającym powieść.
Oto on, jednocześnie młodzieniec dogłębnie nawalony po nocnej popijawie i komicznie wyobcowany głos narracyjny: „Wskutek jakiegoś zamieszania w ciemności drzwi zniknęły. Szukałem ich w zasłonach okiennych… Schodziliśmy po schodach, jeden za drugim. Na dole ktoś upadł i potoczył się w dół. Ktoś inny powiedział, że to był Copperfield. Byłem wściekły na to fałszywe doniesienie, dopóki, znalazłszy się na plecach w przejściu, nie zacząłem myśleć, że może to mieć jakieś podstawy.”
Czy powieść jest nostalgiczna, seksistowska i długa? Tak, tak, i tak. Ale na jej kartach Dickens ujmuje każdą z tych cech jako problem. Rozmyśla nad produkcją, reprodukcją i zachowaniem wspomnień; otacza swoje typowo idealne postacie kobiece, pannę młodą Dorę i Anioła w domu Agnes, z niepokorną matriarchą Betsey Trotwood i bezpłciową matczyną pielęgniarką Peggotty; i ośmiesza melodramatycznie rozwlekłego Micawbera, jednocześnie obmyślając tysiące sposobów na utrzymanie czytelnika w napięciu. Jeśli jeszcze nie znalazłeś swojej dickensowskiej pierwszej miłości, David jest twoim człowiekiem.
4. Dawid Copperfield
Leah Price, profesor języka angielskiego, Uniwersytet Harvarda
„Ze wszystkich moich książek – wyznał Dickens w przedmowie – tę lubię najbardziej. Łatwo będzie uwierzyć, że jestem czułym rodzicem dla każdego dziecka mojej fantazji, i że nikt nigdy nie może kochać tej rodziny tak mocno, jak ja ją kocham. Ale, jak wielu czułych rodziców, mam w głębi serca ulubione dziecko. A nazywa się ono DAVID COPPERFIELD.”
David Copperfield pasuje do konkursu „best of”, ponieważ chodzi w nim o to, kto jest pierwszy, kto ulubiony, kto pierwotny. Jest to jedna z niewielu powieści Dickensa, której narracja jest całkowicie pierwszoosobowa; jest to jedyna powieść, której inicjały narratora są odwrotnością inicjałów Charlesa Dickensa, a której fabuła przypomina historię, którą Dickens opowiadał przyjaciołom o własnej rodzinie i własnej karierze. (Ale Dickens korzysta z przywileju powieściopisarza i poprawia fakty, zwłaszcza uśmiercając ojca Davida przed rozpoczęciem powieści, aby nie narobił tylu długów, ile Dickens senior narobił w ciągu swego niewygodnie długiego życia.)
To oznacza, że jest to również jedna z niewielu powieści Dickensa zdominowana przez historię jednego bohatera i głos jednej postaci (stoi to w kontraście do Bleak House, powiedzmy, który przesuwa się tam i z powrotem pomiędzy dwoma naprzemiennymi narratorami, jednym pierwszoosobowym i w czasie przeszłym, drugim trzecioosobowym i osadzonym w teraźniejszości). W rezultacie David Copperfield jest mniej skomplikowany strukturalnie, ale też bardziej skoncentrowany, z intensywnością skupienia, która czasami może wydawać się klaustrofobiczna lub monomaniakalna, ale nigdy nie traci przyczepności do mózgu i serca czytelnika. Dzięki temu czyta się ją lepiej niż powieści takie jak Pickwick Papers, gdzie tytułowy bohater jest niczym więcej niż ludzką liną, na której zawieszono mnóstwo równie wyrazistych postaci pomniejszych. Jednocześnie jest to powieść o tym, jak trudno jest być pierwszym: Czy można być pierwszym w sercu matki, gdy ta wychodzi za mąż za niegodziwego ojczyma? I czy twoja własna druga żona może być dla ciebie pierwsza po śmierci swojego poprzednika?
W dniu urodzin David opowiada nam: „Wszedłem do baru w domu publicznym i zapytałem właściciela: 'Jakie jest wasze najlepsze – bardzo najlepsze – ale za szklankę?' 'Dwa pensy i pół pensa,' mówi właściciel, 'to cena prawdziwego oszałamiającego ale.'” Dawid Copperfield to prawdziwe oszołomienie: nie ma nic całkiem podobnego, w twórczości Dickensa ani poza nią.
5. Mała Dorrit
Deb Gettelman, Assistant Professor of English, College of the Holy Cross
Dla każdego celu istnieje inna najlepsza powieść Dickensa. Mimo że osobliwe postaci Dickensa z ich tikowymi zwrotami czasami wydają się wymienne, jego powieści jako całość są zaskakująco różne od siebie pod względem zainteresowania, struktury narracji, a w niektórych przypadkach także długości. Najlepsza powieść Dickensa do przeczytania? Bleak House. Do nauczania? Oliver Twist. Żeby się pochwalić, że się ją przeczytało? Martin Chuzzlewit (naprawdę, przeczytałem). Aby zrozumieć świadomość Dickensa jako pisarza? Mała Dorrit.
Lubię myśleć, że najlepsza powieść pisarza to ta, która, gdyby nigdy nie powstała, spowodowałaby największą różnicę w tym, jak bardzo wydaje nam się, że rozumiemy całą jego twórczość. Może to przewidywalne, ale dla mnie późniejsze, mroczniejsze, refleksyjne książki często najlepiej nadają się do tego celu: Perswazje, Villette, Skrzydła gołębicy. Dla czytelników Dickensa jest to Mała Dorrit, jego głęboko osobista powieść o wieku średnim, która ujawnia świadomość autora jako artysty w jej najbardziej dojrzałym, refleksyjnym i mrocznym stadium
Mała Dorrit jest najbardziej nastrojową powieścią Dickensa i stosunkowo niewiele się w niej dzieje. Istnieją zwykłe komplikacje fabularne – a to, co Dickens nazywał „różnymi wątkami” powieści, często wydaje się wisieć razem na włosku – ale jej sednem jest marazm więzienia dla dłużników, gdzie Amy, czyli Mała Dorrit, dorastała, opiekując się swoim zwodzącym ją ojcem. Wiele psychologicznie uwięzionych postaci w powieści głównie siedzi i rozmyśla o swoim udaremnionym życiu, zwłaszcza bohater, Arthur Clennam, który jest starszy i bardziej udręczony niż inni bohaterowie i bohaterki Dickensa. Elementy znane z innych powieści Dickensa – satyryczne portrety biurokratów i arystokratów, samopoświęcająca się młoda kobieta, nawet morderczy Francuz – w tej powieści wydają się bardziej złowrogie, ponieważ są przyczyną tylu melancholii.
W pewnym momencie Dickens podsumowuje myśli Clennama w sposób, który wydaje się emblematyczny dla powieści: „Mała Dorrit, Mała Dorrit. Znowu, przez wiele godzin. Zawsze Mała Dorrit!” Jak zauważył Lionel Trilling, Mała Dorrit jest najbardziej uwewnętrznioną z powieści Dickensa. Wkrótce po jej napisaniu Dickens zrobił spektakl z rozbicia swojej rodziny, a bohaterowie powieści torturują się, przeinaczają, przeinaczają i tłumią nawzajem swoje uczucia w spektakularnie okropny sposób. W grze w skojarzenia słów, „Dickens” łatwo przywołałby na myśl takie słowa jak „komedia”, „karykatura” i „satyra”. Mała Dorrit” przyniosłaby „wnętrze”, „głębię psychologiczną”, „niepokój” i wszystkie pomysłowe strategie, których Dickens używa, by osiągnąć te cechy. Pozwala nam to dostrzec najpełniejsze możliwe psychologiczne i artystyczne spektrum jego twórczości.
6. Nasz Wzajemny Przyjaciel
Daniel Pollack-Pelzner, Assistant Professor of English, Linfield College
Nasz Wzajemny Przyjaciel był moim dickensowskim narkotykiem. Otwierająca sekwencja jest jak ujęcie Scorsese na sterydach. Ciało wyłowione z Tamizy staje się plotką na nowobogackim bankiecie, z którego dwaj prawnicy wymykają się na posterunek policji w porcie, gdzie spotykają tajemniczego mężczyznę, który ucieka, by zamieszkać z urzędnikiem, którego córka staje się podopieczną zakapiora, który wynajmuje długonogiego balladzistę, by czytał mu „Schyłek i upadek cesarstwa rzymskiego”. I nie wspomniałem jeszcze o taksydermistach.
To fantazja na temat Facebooka: wszyscy są połączeni – choć w mrocznie satyrycznym świecie późnego Dickensa jest to raczej osiągnięcie niż oskarżenie. Zaskoczenie wynika z tego, jak zabawne jest poruszanie się po jego skorumpowanej sieci społecznej. Konwencjonalna mądrość każe wybierać Dickensa pikantnego lub słodkiego: nieuchronną mgłę Bleak House czy biblijną biesiadność The Pickwick Papers. Nasz Wzajemny Przyjaciel, jego ostatnia ukończona powieść, daje ci zarówno zawiłą sieć fabuł, jak i obsadę rozkosznie skorumpowanych spiskowców.
Jego szczególna łaskotliwość bierze się z uznania, że każdy jest oszustem, i to radosnym. Ludzie, którzy odrzucają dickensowskich ekscentryków jako fantazyjne karykatury, nie dostrzegają, jak bardzo te fantazyjne fantazje są natarczywymi projekcjami samych bohaterów. Jak mówi narrator o zadufanym w sobie balladziście: „Jego powaga była niezwykła, groźna i niezmierzona, nie dlatego, że przyznawał się do jakichkolwiek wątpliwości co do siebie, ale dlatego, że uważał za konieczne uprzedzić wszelkie wątpliwości co do siebie u innych”. Ja, które wykonujemy, jest ja, którym się stajemy.
I wszyscy wykonują w Naszym wzajemnym przyjacielu. Prawnik udaje, że jest handlarzem wapna do pracy pod przykrywką w pubie, a po zakończeniu śledztwa jest tak zauroczony rolą, że oferuje potboy pracę w jego fikcyjnej „wapna-kiln”. Kiedy sierota Sloppy czyta gazetę, „czyta policję różnymi głosami” – to zdanie, które T.S. Eliot wykorzystał jako swój roboczy tytuł do Pustkowia.
Ta literacka spuścizna, wraz z trwałą obrazowością powieści, doprowadziły niektórych krytyków do nazwania jej proto-modernistyczną. Dickens pokazuje nam również, że spostrzeżenia, które nazywamy postmodernistycznymi (osobowość jako przedstawienie, fikcja jako sztuczność), mają wiktoriańskie korzenie. Twórcy serialu The Wire deklarowali swój dług wobec XIX-wiecznego mistrza narracji serialowej, nie jest też niespodzianką, że finał jednego z sezonów Zagubionych kręcił się wokół egzemplarza Naszego wspólnego przyjaciela. To książka, którą chciałbyś mieć na bezludnej wyspie.
Image Credit: Wikipedia