Wódz Józef (1840-1904) był przywódcą grupy Wallowa z plemienia Nez Perce, który zasłynął w 1877 r. prowadząc swój lud w epickim locie przez Góry Skaliste. Urodził się w 1840 roku i został nazwany Joseph przez wielebnego Henry’ego H. Spaldinga (1803-1874), który założył misję wśród Nez Perce w 1836 roku. Młody Joseph i jego ojciec wkrótce powrócili do swoich tradycyjnych zwyczajów w ojczyźnie Wallowa w Oregonie. Kiedy Józef dorósł i objął stanowisko wodza, znalazł się pod rosnącą presją rządu, by porzucić ziemię Wallowa i dołączyć do reszty Nez Perce w ich rezerwacie w pobliżu Lapwai w stanie Idaho. Józef odmówił, mówiąc, że obiecał ojcu, że nigdy nie wyjedzie. W 1877 roku spory te przerodziły się w przemoc i grupa Josepha, wraz z innymi grupami Nez Perce, uciekła przez góry Bitterroot do Montany, a wojska federalne ruszyły za nimi w pościg. Joseph nie był w żadnym wypadku wojskowym przywódcą grupy, ale jego pozycja w plemieniu sprawiła, że został wodzem obozu i politycznym przywódcą grupy. To właśnie Joseph w końcu poddał zdziesiątkowaną bandę wojskom federalnym w pobliżu granicy z Kanadą w Montanie. Joseph i plemię zostali przewiezieni do rezerwatu na Terytorium Indiańskim w dzisiejszej Oklahomie, gdzie pozostali do roku 1885, kiedy to zostali wysłani do rezerwatu Colville w północno-środkowym Waszyngtonie. Joseph kilkakrotnie odwiedzał Waszyngton, by błagać o powrót do kraju Wallowa, ale jego błagania były daremne. Józef zmarł w 1904 roku w Nespelem, w stanie Waszyngton, na coś, co jego lekarz nazwał „złamanym sercem”. Jego grób znajduje się do dziś w Nespelem.
Wielebny Spalding i młody Joseph
Chłopiec, którego nazwano In-Mut-Too-Yah-Lat-Tat (czasami pisany jako Hin-Mah-Too-Yah-Lat-Kekht lub Heinmot Tooyalakekt) lub, Grzmot Toczący Góry, przyszedł na świat w 1840 roku, gdzieś w pięknym i dramatycznym krajobrazie skupionym wokół jeziora Wallowa w północno-wschodnim Oregonie. Jego ojciec, Tuekakas (zm. 1871), był wodzem grupy Wallowa Nez Perce. Mieszkali daleko od głównej części plemienia, która znajdowała się po drugiej stronie rzeki Snake w Idaho, ale często się spotykali, by łowić łososie, zbierać korzenie camas i spotykać się.
Prezbiteriański misjonarz Rev. Spalding przybył do Lapwai w Idaho w 1836 roku, by szerzyć chrześcijaństwo wśród Nez Perce. Tuekakas był zaintrygowany Spaldingiem i jego białą religią; Spalding ochrzcił go i dał mu na imię Joseph. Kiedy pojawił się jego syn, nazwano go Młodym Josephem. Młody Joseph spędził większość swoich najmłodszych lat w misji Spaldinga i prawdopodobnie uczęszczał na niektóre lekcje Spaldinga. Był jednak zbyt młody, by nauczyć się angielskiego i kiedy chłopiec był jeszcze mały, Stary Józef (Tuekakas) pokłócił się ze Spaldingiem. Jego banda powróciła do starych zwyczajów w Wallowa.
Ale coraz trudniej było utrzymać dawny styl życia. Biali górnicy i osadnicy zaczęli wkraczać na ich ziemie. Powstania innych plemion na Płaskowyżu Kolumbii spowodowały najazdy armii amerykańskiej, choć Stary Józef zdołał utrzymać pokój wśród Nez Perce.
Traktaty i tragedie
W 1855 roku Stary Józef i Młody Józef wzięli udział w radzie traktatowej zwołanej przez gubernatora terytorialnego Isaaca Stevensa (1818-1862) w Walla Walla. Stevens przekonał plemiona tego regionu, że najlepszym sposobem na zachowanie ich ojczyzn przed inwazją białych jest podpisanie traktatu rezerwacyjnego. Wodzowie Nez Perce, w tym Old Joseph, podpisali go, ponieważ rezerwat obejmował ojczyznę Wallowa i prawie wszystkie inne tereny w dzisiejszym Oregonie, Waszyngtonie i Idaho, po których wędrowali.
W ciągu kilku miesięcy stało się jasne, że traktatu nie da się wyegzekwować. Osadnicy i górnicy wciąż przybywali. W 1863 r. władze federalne zwołały kolejną radę traktatową. Młody Joseph uczestniczył w niej jako obserwator. Tym razem wielu wodzów było zaniepokojonych postanowieniami traktatu. Wzywał on do oddania prawie wszystkich ziem należących do plemienia – w tym całego kraju Wallowa – w zamian za niewielki obszar wokół Lapwai i Kamiah. Rząd zakładał, że Nez Perce chcą się osiedlić i zostać rolnikami, co szczególnie zbulwersowało Młodego Josepha, który z pasją oddawał się dawnym wędrownym zwyczajom swojej grupy.
Stary Joseph był równie zdegustowany. Wraz z czterema innymi wodzami odmówił wzięcia w tym udziału i odszedł. Niektóre schrystianizowane grupy z Lapwai i Kamiah pozostały na radzie i jeden z ich wodzów, nazwany Lawyer („ponieważ był wielkim mówcą”, powiedział później Joseph) podpisał traktat. Traktat oddawał wszystkie ziemie Nez Perce poza tym małym obszarem rezerwatu, kładąc podwaliny pod tragedię, która miała nadejść.
Plemię było teraz podzielone między traktatowych Nez Perce i nietraktatowych Nez Perce. Stary Józef, wyzywająco nie traktatowy, wrócił do Wallowa i z obrzydzeniem podarł Biblię, którą kiedyś dał mu Spalding. W 1871 roku zdrowie Starego Józefa było już coraz słabsze. Kiedy umierał w swoim ukochanym kraju Wallowa, dał swojemu młodemu następcy radę, jak radzić sobie z nieuniknionymi konfliktami z białymi. „Kiedy idziesz na naradę z białym człowiekiem, zawsze pamiętaj o swoim kraju” – powiedział synowi. „Nie oddawaj go” (Joseph).
Wódz Joseph
W sierpniu 1871 roku zmarł jego ojciec, a młody Joseph został Wodzem Josephem, przywódcą swojej bandy (choć nadal nazywał siebie In-Mut-Too-Yah-Lat-Tat). Według większości relacji był wysokim, przystojnym mężczyzną, obdarzonym naturalną charyzmą i opanowaniem. „Był w tamtym czasie idealnym typem amerykańskiego Indianina, sześć stóp wzrostu, pełen gracji w ruchach, wspaniale proporcjonalny, z głęboką klatką piersiową i wspaniałymi mięśniami” – napisała w 1916 roku Eliza Spalding Warren, córka wielebnego Spaldinga. „Jego wyraz twarzy był łagodny i niewzruszony, z wyjątkiem sytuacji, gdy był pobudzony, kiedy w jego małych, jasnych oczach pojawiało się światło, które oznaczało żelazną wolę i buntowniczego, wojowniczego ducha, który leżał pod spodem” (Warren).
Generał O. O. Howard (1830-1909), który zasłynął z pościgu za Wodzem Józefem, napisał później, że Józef był „drobno uformowany” i godny uwagi głównie ze względu na „szczególny wyraz jego twarzy” (Howard). „Wyglądało na to, że ma w sobie łagodny upór swojego ojca i zdradziecką przebiegłość ludzi swojej matki” – napisał Howard. „Józef nosił ponure spojrzenie i rzadko się uśmiechał.”
Jednak, według biografa Kenta Nerburna, wódz Józef nie cieszył się w swoim zespole reputacją wojownika ani nawet myśliwego. Ceniono go bardziej za jego rady, siłę ducha i przywiązanie do starych sposobów postępowania na ziemiach przodków. Podczas serii rozmów z urzędnikami państwowymi upierał się, że „nie sprzeda ziemi” ani „nie zrezygnuje z niej” (Nerburn). Wkrótce to niezłomne zobowiązanie zostało nadwerężone do granic możliwości. Narastały naciski, aby przenieść wszystkich Nez Perce do małego rezerwatu w Idaho. Howard zwołał kolejną radę traktatową w maju 1877 roku, ale tym razem nie było mowy o żadnych negocjacjach. Howard powiedział Josephowi i innym wodzom, że ich ludzie będą musieli się przenieść i będą mieli na to 30 dni. Jeśli odmówią, armia przeniesie ich siłą.
„Rather than Have War …”
Kiedy Joseph wrócił z rady, odkrył, że żołnierze już ruszyli do Wallowa Valley, gotowi zmusić ich do opuszczenia miasta. „Powiedziałem w moim sercu, że raczej niż mieć wojnę, oddałbym mój kraj”, powiedział później Joseph. „Wolałbym zrezygnować z grobu mojego ojca. Wolałbym oddać wszystko, niż mieć krew białych ludzi na rękach mojego ludu” (Joseph).
Joseph poprowadził swoich opuszczonych – i w wielu przypadkach wściekłych – ludzi do Camas Prairie w Idaho na ostatnie plemienne spotkanie przed wybraniem własnej części rezerwatu. Był przekonany, że to jedyny sposób, aby jego ludzie pozostali bezpieczni i nienaruszeni. Wierzył też, że w końcu uda mu się wypracować porozumienie, które pozwoli im wrócić do Wallowa i przynajmniej dzielić ziemię z białymi osadnikami.
Joseph miał jeden bardzo osobisty powód, by uniknąć wojny. Miał nowonarodzone dziecko – jedna z jego żon, Springtime, urodziła kilka dni wcześniej córeczkę. Ale nastroje w Camas Prairie były wojownicze. Banda wojowników Nez Perce wyruszyła w kierunku białych osad, by dokonać krwawej zemsty za wcześniejsze morderstwo. Wybuchły działania wojenne. „Kiedy moi młodzi ludzie zaczęli zabijać, bolało mnie serce” – powiedział Joseph. „Chociaż ich nie usprawiedliwiałem, pamiętałem wszystkie zniewagi, które znosiłem i krew mi się buzowała w żyłach. Mimo to, jeśli to możliwe, zabrałbym moich ludzi do kraju bizonów bez walki” (Józef).
Długi Exodus
Józef i inni wodzowie doszli do wniosku, że jedynym sposobem na uniknięcie wojny jest całkowite opuszczenie swojego kraju, udanie się przez przełęcz Lolo do Montany i kupienie trochę czasu wśród przyjaznych Flatheadów w kraju bizonów. Kiedy jednak poczynili przygotowania do przeprowadzki, w kanionie White Bird nad rzeką Snake, a następnie nad rzeką Clearwater, wybuchły zacięte walki z żołnierzami. W tym momencie Józef był tylko wodzem wśród kilku silnych przywódców, takich jak Biały Ptak, wódz Looking Glass i Toohoolhoolzote. Ci dwaj ostatni zdecydowanie opowiadali się za przekroczeniem przełęczy Lolo, a następnie udaniem się jeszcze dalej na wschód, na równiny bizonów w środkowej i wschodniej Montanie. Joseph nie był przekonany; chciał przekroczyć przełęcz, spędzić trochę czasu w Dolinie Bitterroot, poczekać, aż ostygną nastroje, a następnie wrócić do Doliny Wallowa. Powiedział, że jaki był sens walki, skoro nie walczyli o swoją ziemię?
Jednak Spojrzenie Szkła zwyciężyło i zostało uznanym dowódcą wojskowym grupy. Józef podobno odpowiedział: „To wasza walka, nie moja. Ja poprowadzę odwrót kobiet i dzieci. Twoim zadaniem jest trzymać żołnierzy z daleka” (Beal). Rolą Józefa stało się pełnienie funkcji komendanta obozu – organizowanie całej logistyki obozowej i upewnianie się, że wszystkie rodziny są bezpieczne. Było to ogromne i ważne zadanie – około 800 Nez Perce było w drodze, w większości kobiety i dzieci, a towarzyszyły im konie i zwierzęta juczne, których liczbę szacuje się na 3000.
To zadanie nigdy nie było tak ważne, jak na pierwszej części exodusu, szlaku Lolo przez Bitterroots, znanym z klifów, błota, skał i stromych gór. Jednak Nez Perce mieli ogromną przewagę, gdy torowali sobie drogę na szczytach tych mocno zalesionych grzbietów. Przemierzali tę trasę od wieków, w drodze do terenów występowania bizonów. Generał Howard, obarczony wozami i bronią, pozostawał daleko w tyle. Howard napisał później, że Indianie „przepychali się na kucykach, po skałach, nad i pod kłodami i wśród powalonych drzew, nie próbując uciąć żadnej gałęzi, pozostawiając ślady krwi na swojej drodze”. Gdyby poszedł za ich przykładem, po trzech dniach „nie miałby dziesięciu mułów na nogach” (Howard).
Joseph i Nez Perce przeszli przez przełęcz Lolo i dotarli do doliny Bitterroot, staczając jedynie drobne potyczki. Joseph wierzył, że wojnę zostawili za sobą. Podczas jednej z pierwszych konfrontacji z żołnierzami na bezskutecznej barykadzie o nazwie Fort Fizzle, zawarli improwizowaną umowę. „Zgodziliśmy się nikogo nie napastować, a oni zgodzili się, że możemy spokojnie przejechać przez kraj Bitterroot” – napisał później Joseph (Joseph). Zatrzymali się nawet na kilka dni w Stevensville, aby odpocząć i wymienić zapasy z białymi osadnikami. Looking Glass patrolował ulice Stevensville, pilnując, by jego młodzi wojownicy nie upijali się i nie sprawiali kłopotów.
Ludzie Flathead postanowili jednak pozostać neutralni i byli dalecy od gościnności. W tym czasie nawet Józef zrezygnował z przeprawy przez Góry Skaliste i dotarcia na równiny.
Pokój został zburzony
W bitwie pod Big Hole wszelkie złudzenia pokoju zostały rozbite. Żołnierze pod dowództwem pułkownika Johna Gibbona (1827-1896) dogonili Nez Perce, obozujących na wysokogórskiej łące. Żołnierze przeprowadzili atak z zaskoczenia, strzelając do chat i tipi. Zaciekła walka trwała przez resztę dnia. Joseph oszacował, że zginęło 80 Nez Perce; 50 z nich to kobiety i dzieci.
„Nez Perce nigdy nie prowadzą wojny z kobietami i dziećmi”, powiedział później Joseph. „Moglibyśmy zabić bardzo wielu … gdy trwała wojna, ale czulibyśmy wstyd, gdybyśmy to zrobili” (Beal).
Gibbon stracił 29 żołnierzy, plus pięciu cywilnych ochotników. Nez Perce zdołali się pozbierać i dokonać udanej ucieczki, ale ta bitwa stanowiła punkt zwrotny. Józef i jego plemię nie wierzyli już, że pokój może być opcją. Wzajemna nieufność i przemoc naznaczyły resztę długiego szlaku Nez Perce, który miał prowadzić przez kolejne 1000 mil.
Joseph nigdy nie udawał, że jest mistrzem strategii wojskowej, jak twierdzili później inni, ale odegrał kluczową rolę w uratowaniu ważnego zwycięstwa w Big Hole. Wraz z innym wojownikiem uratował pasące się w plemieniu konie przed spłoszeniem przez żołnierzy, zapewniając tym samym możliwość kontynuowania exodusu.
Plemię umieściło swoich rannych na tyczkach travois i ruszyło w kierunku kraju Yellowstone, po drodze staczając jeszcze kilka potyczek i napadów. Kiedy weszli do Parku Narodowego Yellowstone, natknęli się na kilka grup turystów. Niektórzy z młodych wojowników, teraz całkowicie nieufni wobec białych, schwytali i zastrzelili dwóch z nich, choć Joseph zrobił, co mógł, by ochronić resztę. Później powiedział, że większość z nich „była traktowana uprzejmie”, a „kobiety nie były znieważane” (Joseph). Najwyraźniej Josephowi, Looking Glass i innemu przywódcy o imieniu Poker Joe coraz trudniej było utrzymać wściekłych i zdesperowanych wojowników w ryzach.
Oddziały wojska czekały, aż Nez Perce wyjdą z parku, ale Joseph i jego ludzie przekroczyli Absaroka Range w miejscach uznanych za nieprzejezdne i wymknęli się porywaczom. Następnie ruszyli prosto na północ w kierunku granicy kanadyjskiej, ich ostatniego schronienia. Był już wrzesień 1877 roku i pogoda zaczynała się zmieniać. Stracili wielu wojowników, a ich rodziny były wyczerpane tą epicką podróżą. Rozbili obóz u podnóża Gór Niedźwiedziej Łapy w Montanie, zaledwie kilka dni drogi od granicy z Kanadą, kiedy dogoniły ich oddziały pod dowództwem pułkownika Nelsona Milesa (1839-1925).
Ostatnia bitwa
W serii krwawych bitew, z których część stoczono w śniegu, zabito Looking Glassa i Toohoolhoolzote. Zginął też brat Józefa, Ollokut. Niektórzy Nez Perce, aż 200, uciekli i przedostali się przez kanadyjską granicę. Ale większość była zmęczona, ranna i wyczerpana. „Nie mogłem dłużej patrzeć, jak moi ranni mężczyźni i kobiety cierpią”, powiedział Joseph. „Straciliśmy już wystarczająco dużo” (Joseph).
W obliczu ich beznadziejnej sytuacji, Josephowi pozostało spotkać się z Milesem i Howardem 5 października 1877 roku i przekazać swój karabin w symbolicznym geście kapitulacji. Mowa kapitulacyjna Josepha, nagrana przez jednego z żołnierzy, stała się jednym z najsłynniejszych przemówień amerykańskiego Zachodu:
„Jest zimno i nie mamy koców. Małe dzieci zamarzają na śmierć. Moi ludzie, niektórzy z nich, uciekli na wzgórza i nie mają koców, ani jedzenia; nikt nie wie, gdzie są – być może zamarzają na śmierć. Chcę mieć czas, by poszukać moich dzieci i zobaczyć, ile ich znajdę. Może znajdę je wśród umarłych. Wysłuchajcie mnie, moi wodzowie. Jestem zmęczony, moje serce jest chore i smutne. Z miejsca, gdzie teraz stoi słońce, nie będę już walczył na zawsze” (Beal).
Dokładność tej transkrypcji jest wątpliwa; po pierwsze, Józef nie mówił po angielsku i cokolwiek powiedział, musiało być tłumaczone. Ale Józef później sprecyzował, że wypowiedział słowa, które brzmiały: „Z miejsca, gdzie teraz stoi słońce, nie będę więcej walczył” (Joseph).
Poddał się z zapewnieniem od Milesa, że on i jego ludzie zostaną przetransportowani z powrotem do rezerwatu w Idaho. Była to jeszcze jedna niedotrzymana obietnica. Władze federalne obawiały się, że po powrocie Nez Perce’ów w Idaho na nowo rozgorzeją namiętności, więc schorowaną i ranną grupę, liczącą obecnie 400 osób, odeskortowano najpierw do Północnej Dakoty, potem do obozu w Kansas, a w końcu, latem 1878 roku, do rezerwatu na Terytorium Indiańskim, obecnie Oklahoma.
Wódz Joseph, narodowa ikona
Wódz Joseph, ku swojemu zaskoczeniu, stał się sensacją na skalę krajową. Nawet gdy trwała wojna, Joseph przypisywał sobie zasługi za każde zwycięstwo Nez Perce. Prasa nazywała go „Czerwonym Napoleonem”. Po bitwie o Big Hole, The New York Times donosił, że umiejętności wojskowe Josepha i Nez Perce były „takie, jakby zostały nabyte w West Point” (West). Sam Howard chwalił „doskonałego generała” Josepha, który „dorównywał wielu partyzanckim przywódcom, których czyny weszły do klasycznej historii” (Howard).
Teraz, gdy Joseph był jedynym wodzem Nez Perce, stał się jeszcze bardziej uwielbiany. Louis powiedział: „Bardziej szlachetny jeniec nigdy nie uświetnił naszej ziemi”. Joseph próbował wykorzystać część tego nowego podziwu, aby uzyskać lepsze warunki dla swoich ludzi. W 1879 roku został wysłany do Waszyngtonu, aby spotkać się z prezydentem Rutherfordem B. Hayesem (1822-1893) i innymi urzędnikami. Otrzymał ogromną owację, kiedy przemawiał do grupy kongresmenów i innych urzędników, ale nie otrzymał żadnej innej satysfakcji.
Tragiczne wygnanie
Joseph i jego współtowarzysze z Północnego Zachodu byli nieszczęśliwi i spustoszeni przez choroby na całkowicie obcym Terytorium Indiańskim. Jego młoda córka, urodzona w momencie wybuchu wojny, zmarła. Joseph powiedział waszyngtońskim dygnitarzom, że jego nowy dom „jest niczym.”
Joseph napisał do swojego starego przyjaciela, wodza Mojżesza (1829-1899) z plemienia Kolumbii, i zapytał go, czy jego grupa mogłaby dołączyć do Mojżesza w jego niedawno założonym rezerwacie Colville w północno-środkowym Waszyngtonie. Było to około 150 mil od kraju Wallowa, ale znajdowały się tam te same łososie, łąki camas i sosny ponderosa, które tak miło wspominali. Mojżesz się zgodził, a w końcu zgodził się też rząd federalny. W 1885 roku Joseph i 149 innych osób zostało zapakowanych do pociągów i wysłanych do rezerwatu Colville; około 118 innych wygnańców, głównie schrystianizowanych Nez Perce, zostało odesłanych do Lapwai.
Moses powitał Josepha jak brata, ale przyjęcie było chłodniejsze wśród plemion San Poil i Nespelem, które również dzieliły rezerwat. W pewnym momencie wrogość z San Poil została ledwie zażegnana. Józef i jego banda zamieszkali w pobliżu bandy Mojżesza, niedaleko małej osady Nespelem, i zaczęli wieść stosunkowo spokojne, choć pełne ubóstwa życie.
Byli znowu wolni, mogli polować, łowić ryby, zbierać korzenie i jagody – ale wszystko było trudniejsze do zdobycia. Indiańscy agenci chcieli, aby Nez Perce sami uprawiali swoje jedzenie, ale Joseph nie wykazywał skłonności do zostania farmerem.
Dwaj starzy wodzowie
Niektórzy biali osadnicy z tego regionu uważali obecność Josepha za niebezpieczną. Nazywali go „wielkim, tłustym, intrygującym, okrutnie wyglądającym cwaniakiem” (Nerburn). Mojżesz i Józef stali się częstym widokiem w Wilbur i innych pobliskich miasteczkach. Reporter z Wilbur napisał, że „dwa stare, mordujące łobuzy” przechadzały się po mieście „jak przystoi tylko ludziom z klasą” (Ruby i Brown). Później stawali się coraz bardziej zazdrośni o siebie nawzajem i nie zawsze się dogadywali. Pewnego razu, gdy ktoś zapytał Mojżesza, czy wódz Józef zamierza przybyć na jubileusz w Yakimie, Mojżesz odpowiedział: „Nie jest teraz zbyt dobry w jeździe konnej i zejście tutaj zajmie mu tyle czasu, co starej kobiecie” (Ruby i Brown).
W miarę upływu lat Nez Perce coraz trudniej było utrzymać stada koni, które były tak integralną częścią stylu życia Nez Perce. Mojżesz skarżył się, że Nez Perce stali się leniwi od czasu przybycia do rezerwatu i zbytnio oddawali się piciu i hazardowi. Józef i jego ludzie stali się bardziej zależni od rządowych zapomóg. Jednak Józef nigdy nie zrezygnował z krucjaty o powrót do Wallowa Valley. Odbył jeszcze kilka bezowocnych podróży do Waszyngtonu, aby przedstawić swoje racje. Podczas podróży w 1897 roku został zaproszony do Nowego Jorku na Buffalo Bill’s Wild West Show w Madison Square Garden, gdzie został powitany przez starych wrogów, Howarda i Milesa, z którymi rozmawiał w przyjaznej atmosferze.
W końcu, w 1900 roku, Wódz Joseph otrzymał pozwolenie na powrót do Wallowa i przedstawienie swoich racji białym osadnikom z doliny. Powiedział licznemu tłumowi, że nigdy nie sprzedał swojej ziemi i że teraz chciałby odzyskać niektóre z najlepszych ziem w pobliżu miejsca pochówku ojca, jak również niektóre obszary w pobliżu jeziora Wallowa i części doliny Imnaha. Spotkało się to z szyderstwami. Uważali, że Joseph jest sentymentalny i ma urojenia, i nie chcieli mu sprzedać, a tym bardziej dać, żadnej ziemi. Inspektor rządowy, który towarzyszył Józefowi, zalecił, że lepiej będzie, jeśli Józef pozostanie w Colville.
Więc, jego nadzieje rozwiały się na zawsze, pozostał w Colville ze swoim małym zespołem, mieszkając w tipi zamiast w domu, który mu zapewniono. Jego ludzie trzymali się swoich starych zwyczajów, budując długi dom, w którym odbywały się ceremonie. Dla miejscowego agenta indiańskiego było to po prostu „marnowanie czasu na brudny i wyuzdany sposób życia” (Nerburn).
Na Wschodzie pozostał jednak celebrytą. W 1903 roku został zaproszony do wygłoszenia rocznicowej mowy w Carlisle Indian Industrial School w Pensylwanii, gdzie dzielił scenę z generałem Howardem. Powiedział, że „od czasu wojny postanowiłem być przyjazny dla białych i dla wszystkich” (Nerburn).
Złamane serce
Jego zdrowie i nastrój powoli się pogarszały. 21 września 1904 roku, kiedy umierał z powodu niezdiagnozowanej choroby, poprosił żonę o nakrycie głowy, ponieważ „chciałbym umrzeć jako wódz” (Nerburn). Wkrótce potem długa podróż Wodza Józefa dobiegła końca.
Jego imię przetrwało w zaporze Chief Joseph Dam na rzece Columbia, w przełęczy Chief Joseph Pass w Montanie i na trasie Chief Joseph Scenic Byway w Wyoming. Najbardziej przejmujące jest to, że żyje w miejscach, które kochał najbardziej: Joseph Creek, Joseph Canyon i małym miasteczku Joseph w Oregonie, w sercu Wallowa Valley. Jednak jego grób, oznaczony wysokim białym pomnikiem, znajduje się w Nespelem w stanie Waszyngton, niedaleko miejsca, w którym zmarł. Nigdy nie spełnił swojego marzenia, by zostać pochowanym na ziemi, którą kochał. „Wódz Józef” – powiedział biały lekarz, który go odwiedził – „zmarł na złamane serce” (Nerburn).