NOS: Przyłożenie nosa do Glencairn i wzięcie dość głębokiego wdechu dało bardzo niewielki efekt spalenizny. Torf oczywiście przebija się wyraźnie, uzupełniony słonym miodem i cynamonowym sosem jabłkowym.
Smak: Być może romantyzuję przeszłość, ale podniebienie nie jest tak złożone, jak pamiętam, że było przed zaprzestaniem produkcji, i nieco słodsze. Starsza odmiana (znowu, przynajmniej w moich wspomnieniach) miała to umami i suche wykończenie – podobne do tego, które można znaleźć w dobrym parmezanie – którego brakuje w tym. Nie wiedząc wiele o blendowaniu, zgaduję, że niektóre z mocniejszych, bardziej torfowych i tajemniczych mieszanek są mniej reprezentowane w obecnej proporcji niż w poprzednich edycjach Green Label. W tej generacji miód z nosa zajmuje centralne miejsce na podniebieniu i jest wspierany przez słód i płatki zbożowe. Odrobina wody dodaje odrobinę pikanterii, której nie ma w czystej piwie. Odczucie w ustach jest stosunkowo lekkie, ale najlepsze części profilu smakowego wydają się trwać dłużej niż wszystko inne, co jest miłą niespodzianką.
KOŃCÓWKA: Ten dramat miał przyjemny, ciepły, linger z dymu, spalonej słomy i skóry. Biorąc pod uwagę, jak lekka była w ustach, długość i jakość finiszu po pierwszym wydechu była cudowna.
DZIEL SIĘ Z: Każdym, kogo lubisz i chcesz uszczęśliwić; szczególnie jeśli chcesz pomóc zapewnić, że jego pierwsze wejście w świat szkockiej whisky będzie przyjemne i niezapomniane. Dodatkowo, każdy, kto uważa, że blendy znajdują się tylko w well-drinkach, będzie mile zaskoczony tym blended maltem, który z łatwością może konkurować z droższymi single malts.
WARTO PRZECZYTAĆ CENĘ: Nawet jeśli wartość może nie być całkiem blockbuster, że to było przed-2012, wierzę, że te rzeczy stoi na własną rękę jako godne tego tagu cenowego przez cały dzień. Kiedyś konkurował z 18-letnimi single malts pod względem jakości i nie jestem pewien, czy nadal należy do tej stratosfery. Mimo to, jest to wyraźny wyróżnik w swoim przedziale cenowym i z pewnością najlepsza oferta dolar za dolara pochodząca od Johnnie Walkera.
BOTTLE, BAR OR BUST: Przy tym pułapie cenowym nie wyobrażam sobie, by ktokolwiek (nawet ktoś, kto przesadnie romansuje z przeszłością) był rozczarowany po zakupie butelki.
ogółem: Zanim odszedł w 2012 roku, Johnnie Walker Green był dramą z wyboru mojego dziadka, więc z pewnością mam do niego sentymentalny stosunek. Johnnie Walker twierdzi, że mieszanka nie zmieniła się od czasu ponownego wprowadzenia etykiety i mógłbym być przekonany, aby im uwierzyć. Picie jej 1700 mil od mojego dziadka z pewnością mogło wpłynąć na punkty, które z niej wyłączyłem; choć bardziej prawdopodobne jest to, że pijący ją partner dał jej punkty, których nie byłem w stanie dodać do mojej solowej degustacji.
Nawet jeśli moja pamięć jest w 100% poprawna, a obecna butelka straciła nieco ze swojej klasy, to wciąż jest to solidna wartość i coś, co prawdopodobnie połechce podniebienie praktycznie każdego miłośnika whisk(e)y chętnego do #DrinkCurious!