Jak to jest, że pomimo wszystkich tych dowodów poliandrii gromadzących się systematycznie w literaturze, antropolodzy tak długo przekazywali historię „to praktycznie nie istnieje”? Starkweather i Hames sugerują, że antropologia przypadkowo grała w naukową wersję Gry na telefon.
W 1957 roku George Murdock zdefiniował poliandrię w swoim przełomowym tekście jako „związki jednej kobiety z dwoma lub więcej mężami, gdzie są one kulturowo faworyzowane i obejmują mieszkalne, jak również seksualne współżycie”. Używając tak ścisłej definicji, Murdock mógł trafnie powiedzieć, że poliandria jest niezwykle rzadka; w prawie żadnej kulturze poliandria nie jest dominującą i najbardziej preferowaną formą życia rodzinnego.
Później kolejni badacze błędnie powtórzyli uwagę Murdocka; poliandria przeszła od rozumienia jako „rzadko kulturowo preferowana” do „rzadko dozwolona”. W ten sposób różnorodność kojarzenia, o której wiedziano, że istnieje, stała się względnie niewidoczna w wielkiej historii opowiadanej przez antropologię o ludzkim kojarzeniu. (Jeśli wypisujesz każdy wyjątek od domniemanej reguły, nigdy nie pomyślisz, by ją podważyć.)
W mailowym wywiadzie ze mną Starkweather zauważył: „Nie sądzę, by ktokolwiek, w tym Murdock, działał z jawnie seksistowskiego punktu widzenia. Sądzę jednak, że definicje poliandrii, a tym samym wyobrażenia o jej rzadkości, mogły wynikać przynajmniej częściowo z faktu, że przytłaczający odsetek antropologów zbierających dane i kształtujących teorię w tamtym czasie stanowili mężczyźni.” W czasach Murdocka „wydawało się, że istnieje dość powszechne przekonanie, że poliandria nie ma sensu z męskiej perspektywy.”
Takie wyjaśnienie – że zachodni antropolodzy płci męskiej mieli trudności z „uwierzeniem” w poliandrię – ma sens. Ludzie wydają się średnio skłonni do seksualnej zazdrości, a więc nie byłoby nierozsądne dla wielu z nas – zarówno mężczyzn, jak i kobiet – przyjęcie założenia, że seksualna zazdrość uczyniłaby poli-związki nie do utrzymania. Rzeczywiście, antropolodzy odkryli, że zarówno w przypadku poliandrii (jedna kobieta, wielu mężów), jak i poligynii (jeden mąż, wiele żon), seksualna zazdrość często funkcjonuje jako czynnik stresogenny w rodzinach na całym świecie.
Jednakże pewne okoliczności środowiskowe wydają się zwiększać szanse na to, że dana kultura zaakceptuje jakąś formę poliandrii. W szczególności, Starkweather i Hames odkrywają, że poliandria jest często spotykana w społeczeństwach o wysoce wypaczonych „operacyjnych proporcjach płci”. Tłumaczenie: Kiedy płodne kobiety są rzadkością, mężczyźni częściej otwarcie dzielą się kobietami. Rzeczywiście, w pełni trzy czwarte z 53 społeczeństw zidentyfikowanych przez Starkweathera i Hamesa obejmuje skośne proporcje płci, z większą liczbą dorosłych mężczyzn niż kobiet.
Poprowadziło mnie to do zastanowienia się w naszej wymianie zdań, czy w miejscach, gdzie proporcje płci stają się bardzo skośne – w miejscach takich jak Indie i Chiny – czy poliandria może się pojawić? Starkweather i Hames uważają, że nie. Po pierwsze, większość kultur, w których występuje poliandria, wygląda zupełnie inaczej niż współczesne Indie i Chiny; poliandria pojawia się głównie we względnie egalitarnych społeczeństwach (tj. w społeczeństwach o bardzo prostych strukturach społecznych, bez ogromnej biurokracji rządowej i rozbudowanych struktur klasowych). Tak więc, na przykład, poliandria jest regularnie spotykana wśród południowoamerykańskich Yanomamö, ludzi, których Hames badał w terenie w latach 70. i 80.