Cztery lata po tym, jak prawie umarła z powodu wścieklizny, Jeanna Giese jest okrzyknięta pierwszą osobą, która przeżyła wirusa bez otrzymania szczepionki zapobiegawczej. Ale Giese (wymawiane Gee-See) mówi, że chętnie podzieliłaby się tym zaszczytem z innymi, gdyby tylko lekarze mogli wykazać, że leczenie zastosowane do jej uratowania może oszczędzić również inne ofiary. „Nie powinni przestać, dopóki nie zostanie to udoskonalone” – powiedziała Giese, obecnie 19-letnia, podczas niedawnego wywiadu na temat dążenia lekarzy do udoskonalenia techniki, która mogła utrzymać ją przy życiu.
Życzenie Giese może się spełnić. Inna młoda dziewczyna zarażona wścieklizną żyje jeszcze ponad miesiąc po tym, jak lekarze wprowadzili ją w stan śpiączki, aby wstrzymać objawy, tak jak to zrobili z Giese. Yolanda Caicedo, specjalista chorób zakaźnych w Hospital Universitario del Valle w Cali, Kolumbia, która leczy ostatnią osobę, która przeżyła, potwierdziła doniesienia kolumbijskiej gazety El País, że ofiarą jest ośmioletnia dziewczynka, u której objawy pojawiły się w sierpniu, około miesiąc po tym, jak została pogryziona przez kota, który najwyraźniej był wściekły. Caicedo powiedział, że rodzina szukała leczenia dla ukąszenia w Bolivar, w szpitalu około trzech godzin pieszo od ich wiejskiego domu, ale że dziecko, Nelsy Gomez, nie otrzymał serię szczepionek, które mogą zapobiec wirusa z przekształceniem się w pełnej wścieklizny.
Pięć strzałów zawierają niewielkie ilości martwego wirusa wścieklizny i są przeznaczone do nudge ciała do rozwoju przeciwciał do walki z nim. Pacjenci otrzymują również zastrzyk z immunoglobuliny (w tym przypadku zsyntetyzowanego przeciwciała przeciwko wściekliźnie), aby chronić ich podczas gdy ich układy odpornościowe wytwarzają przeciwciała przeciwko wirusowi szczepionkowemu. Ale ta kombinacja jest skuteczna tylko w ciągu sześciu dni od zakażenia, zanim pojawią się objawy; kiedy u Gomeza pojawiły się objawy choroby, było już za późno na zastrzyki. Z żadnych innych opcji dostępnych, lekarze indukowane śpiączki.
Caicedo jest nadzieja, ale wskazał, że Gomez będzie twarz długi, powolny powrót do zdrowia. Ona nie powie, jak długo Gomez był w śpiączce, ale powiedział ScientificAmerican.com, że była przytomna na „kilka dni” i jest stabilny. Dziecko może poruszać palcami, ale nie może chodzić ani jeść na własną rękę, a jej oczy są otwarte, ale nie może jeszcze mówić, a lekarze nie są pewni, czy może zobaczyć, Caicedo mówi.
Giese, poinformowany o sprawie, mówi, że „ma nadzieję i modli się”, że Gomez przeżyje.
Giese był głównym mówcą na konferencji w zeszłym tygodniu w Atlancie, gdzie naukowcy zebrali się, aby omówić najnowsze badania prowadzone na sposoby zwalczania śmiertelnej choroby. Podczas swojego wystąpienia wezwała lekarzy do kontynuowania wysiłków w celu znalezienia skutecznych metod leczenia.
Giese miała 15 lat, kiedy została zarażona po ugryzieniu przez wściekłego nietoperza, którego złapała na zewnątrz swojego kościoła w rodzinnym mieście Fond du Lac, Wisc.
Jej rodzice wyczyścili powierzchowną ranę i mówi, że nie wierzyli, że konieczne jest dalsze leczenie. „Nigdy nie myśleliśmy o wściekliźnie” – mówi. Gdy trzy tygodnie później Giese zaczęła wykazywać objawy wścieklizny – zmęczenie, podwójne widzenie, wymioty i mrowienie w lewym ramieniu – było już za późno na podanie koktajlu szczepionkowego przeciwko wściekliźnie.amiast oddać ją na śmierć, lekarze zdecydowali się „wyłączyć mózg i czekać na przybycie kawalerii” poprzez wywołanie śpiączki, aby dać jej własnemu systemowi odpornościowemu czas na wytworzenie przeciwciał przeciwko wirusowi, mówi Rodney Willoughby, specjalista chorób zakaźnych, który leczył Giese w Szpitalu Dziecięcym Wisconsin w Milwaukee. Willoughby opracował metodę leczenia, dzięki której udało się uratować Giese, a która od tego czasu stała się znana jako protokół Milwaukee.
Wścieklizna zabija poprzez upośledzenie zdolności mózgu do regulowania oddychania, ślinienia się i bicia serca; ostatecznie ofiary toną we własnej plwocinie lub krwi, albo nie mogą oddychać z powodu skurczów mięśni przepony. Jedna piąta umiera z powodu śmiertelnej arytmii serca. Lekarze wierzyli, że Giese może przeżyć, jeśli stłumią funkcje jej mózgu poprzez uspokojenie jej, podczas gdy jej system odpornościowy zaatakuje wirusa wścieklizny.
To była pierwsza próba takiej terapii i lekarze nie mieli pojęcia, czy zadziała, a jeśli tak, to czy pozostawi uszkodzony mózg. Willoughby twierdzi jednak, że była to jedyna szansa na uratowanie pacjentki.
Po przybyciu do szpitala Giese nie mogła mówić, siedzieć ani stać, traciła przytomność i musiała zostać zaintubowana, aby ułatwić jej oddychanie. „Była krytycznie chora”, wspomina Willoughby, „i wyglądało na to, że może umrzeć w ciągu jednego dnia”
Oprócz wprowadzenia w stan śpiączki, lekarze podali jej również leki przeciwwirusowe: rybawarynę i amantadynę. Zmniejszyli dawkę środków znieczulających po około tygodniu, kiedy badania wykazały, że system odpornościowy Giese zwalczył wirusa. Przez około sześć miesięcy po wybudzeniu ze śpiączki lekarze podawali jej również związek o nazwie tetrahydrobiopteryna, który jest chemicznie podobny do witaminy B-kompleks kwas foliowy, co mogło poprawić jej mowę i zdolność do jedzenia, mówi Willoughby.
On zauważa, że lekarze dał jej suplement po testy wykazały, że miała niedobór związku, który jest znany, aby zwiększyć produkcję serotoniny i dopaminy neuroprzekaźników potrzebnych do wykonywania silnika, mowy i innych rutynowych funkcji organizmu.
Niezwykle, Giese przeżył. Odzyskała większość swoich funkcji poznawczych w ciągu kilku miesięcy, a inne umiejętności w ciągu roku, mówi Willoughby. Zrobiła prawo jazdy i jest teraz studentką drugiego roku na Uniwersytecie Marian w Fond du Lac, gdzie studiuje biologię. Pozostały po niej ślady choroby: Giese, niegdyś zapalona sportsmenka, mówi, że teraz podczas biegania i chodzenia przechyla się na jedną stronę i nie gra już w siatkówkę, koszykówkę i softball tak jak kiedyś. Mówi również wolniej i czasami nie tak wyraźnie jak przed chorobą, ale Willoughby mówi, że te efekty mogą zanikać z czasem.
Giese jest „całkiem normalna”, mówi Willoughby, profesor pediatrii w Medical College of Wisconsin w Milwaukee. „Ona nadal się poprawia, wbrew konwencjonalnemu myśleniu medycznemu.”
Wścieklizna ma okres inkubacji od dwóch tygodni do trzech miesięcy i zabija w ciągu tygodnia od pojawienia się objawów. Seria szczepionek i inne terapie immunologiczne są bezużyteczne w tym momencie, a nawet mogą przyspieszyć i zwiększyć nasilenie objawów. Zazwyczaj pacjenci są tak wygodne, jak to możliwe w szpitalu lub, w krajach bez wyrafinowanej opieki zdrowotnej, wysłany do domu, aby umrzeć agonizing śmierci.
Próbowano leków antywirusowych i terapii immunologicznych, w tym sterydów, zwalczającego chorobę interferonu alfa i poli-IC (który pobudza organizm do wytwarzania interferonu alfa), ale żadna z nich nie okazała się sama w sobie ratująca życie – mówi Willoughby.
W ciągu ostatnich czterech lat protokół Milwaukee w różnym stopniu był stosowany kilkanaście razy, ale do tej pory Giese była jedyną osobą, która przeżyła. W 2005 roku w raporcie na temat jej przypadku, opublikowanym w The New England Journal of Medicine, Willoughby spekulował, że mogła zostać zainfekowana rzadką, osłabioną wersją wirusa. Dziś uważa, że przeżycie Giese zawdzięcza agresywnej intensywnej terapii, decyzji o podaniu leków uspokajających i „w 10 procentach czystemu szczęściu”. Nie wiadomo, który element tej kombinacji zrobił różnicę i czy leki przeciwwirusowe, które jej podano, pomogły ją uratować.
„Szczerze mówiąc, prawdopodobnie mieliśmy po prostu dużo szczęścia” – mówi. Tylko kolejny ocalały, a następnie badania na zwierzętach i badania kliniczne, pokażą, czy terapia działa i dlaczego, mówi. Amerykańskie Centrum Kontroli i Zapobiegania Chorobom (CDC) planuje przetestować protokół na fretkach zarażonych wścieklizną; tajscy i kanadyjscy lekarze, którzy bezskutecznie leczyli 33-letniego mężczyznę z wścieklizną protokołem Milwaukee, zalecili w Journal of NeuroVirology dwa lata temu, że lekarze zachowują „ostrożność” w stosowaniu leczenia, ponieważ jest ono zbyt drogie i brakuje mu „jasnego naukowego uzasadnienia”. Willoughby mówi, że leczenie Giese kosztowało około 800 000 dolarów.
Wścieklizna jest w 100 procentach możliwa do uniknięcia dzięki szczepieniom, jeśli pacjenci otrzymają je przed wystąpieniem objawów, w tym halucynacji, delirium, skurczów mięśni, paraliżu i hydrofobii. Jednak szacuje się, że 55 000 ludzi, głównie w Azji i Afryce, umiera z tego powodu rocznie z powodu błędnej diagnozy lub dlatego, że choroba nie jest rozpoznawana, dopóki nie przybierze na sile, zgodnie z czasopismem Neurologic Clinics. Często pacjenci lekceważą potencjalną powagę ukąszeń, nie mogą sobie pozwolić na kontynuację leczenia lub, w niektórych sytuacjach, nie są świadomi, że zostali ugryzieni, jak to miało miejsce w przypadku 13-letniej dziewczynki z Connecticut, która zmarła na wściekliznę w 1995 r. Braki szczepionek, ponieważ jeden z producentów, firma Sanofi-aventis z siedzibą w Bridgewater w stanie Nowy Jork, modernizuje swoją fabrykę, aby spełnić wymagania amerykańskiej Agencji ds. Jak twierdzi Willoughby, schemat szczepionka-immunoglobulina kosztuje 1200-2000 dolarów w krajach uprzemysłowionych i 100-300 dolarów w krajach rozwijających się – dla wielu ludzi jest to suma nieosiągalna.
Chociaż to obiecujące, że Gomez wciąż żyje, „nadzieja, że wynik będzie koniecznie taki sam jak w przypadku Jeanny, szczególnie w kraju rozwijającym się, to oczekiwanie trochę na wyrost”, ubolewa Charles Rupprecht, szef Programu Wścieklizny CDC
Willoughby przyznaje, że nawet jeśli sukces Giese jest możliwy do odtworzenia, a protokół Milwaukee udoskonalony, to prawdopodobnie będzie on dostępny do użytku tylko w 10 procentach przypadków, z powodu ograniczonego zaplecza medycznego w krajach rozwijających się.
„Odtwarzanie, że w miejscu dotkniętym ubóstwem, można dostać się do kwestii etycznych, czy powinniśmy to zrobić, kiedy powinniśmy być o zapobieganiu, i czy to społeczeństwo ma zdolność do rehabilitacji pacjenta, który może przeżyć, ale z ciężkim ?” Rupprecht mówi. „Jeanna stworzyła kilka etycznych problemów dla nas wszystkich, aby poradzić sobie z tym robakiem.
Giese mówi, że czwarta rocznica jej choroby przyniosła kilka gorzkich wspomnień, których prawdopodobnie nigdy nie będzie, ale cieszy się, że żyje – i robi to tak dobrze, jak ona.
„Trzeba się trochę przyzwyczaić, ale pogodziłam się z faktem, że jestem jedyną…”, mówi. „W wieku 15 lat nigdy bym nie pomyślała, że coś takiego może się wydarzyć, a to, że przeżyłam, jest po prostu niesamowite.”
Miłośniczka zwierząt, która ma psa, dwa króliki i sześć ptaków, ma nadzieję, że pewnego dnia otworzy w Fond du Lac sanktuarium dla zagrożonych zwierząt, w tym „dużych drapieżników, takich jak lwy, tygrysy i wilki”, a może nawet nietoperzy.
„Wcale się ich nie boję” – mówi Giese o nietoperzach. „Pasjonuję się zwierzętami bardziej niż wcześniej. Zwierzęta są moim szczęściem i powodem do życia.”
Dodatkowe sprawozdanie przygotowała Barbara Juncosa
.