O poczuciu bycia kobietą

Nie tak dawno temu, gdyby ktoś zapytał mnie, jak to jest być kobietą, pomyślałabym, że chce zgłębić rzeczywistość metafizyczną. Coraz częściej jednak koncepcja, że można „czuć się kobietą” jest przedstawiana jako oczywista prawda. Trudno mi zrozumieć, co ktoś ma na myśli, kiedy mówi, że „czuje się jak kobieta”, mimo że nią jest, więc spróbowałam sama to sprecyzować.

Jak to jest być kobietą? Pozwólcie mi wyjaśnić.

Jest zdjęcie mnie w wieku siedmiu czy ośmiu lat, uśmiechniętej w moim ulubionym czerwonym stroju – krótkich spodenkach i crop topie z małym krawatem nad pępkiem. Moje chude, dziecięce nogi są opalone przez długie lato. Mam na sobie różowo-białe japonki – wciąż pamiętam to uczucie miękkiej pianki pod palcami, kiedy je nosiłam. Na tle słonecznych sosen.

Gdy patrzę dziś na to zdjęcie, widzę też koniec dzieciństwa, który rysuje się w ciemnych plamach za drzewami.

Jeden z pierwszych razów, kiedy poczułam się zawstydzona swoim ciałem, miał miejsce trzy lata później, gdy zaczęły rozwijać się moje piersi.

Niby z dnia na dzień, nie byłam już dziewczynką ani dzieckiem.

Zdałam sobie sprawę – nie rozumiejąc dlaczego – że moje wybory i działania były teraz przedmiotem pogardy i krytyki.

Wtedy – w wieku około 11 lat – miałam podobny crop top jak ten ze zdjęcia. Uwielbiałam ten top – był wygodny i pozwalał mi się swobodnie poruszać. Ale kiedy go nosiłam, zbierałam komentarze od dorosłych, które sprawiały, że szczerzyłam się z zakłopotaniem.

„To nie jest odpowiednie dla dziewczynki w twoim wieku”, mówili. „Mogłabyś się obnażyć”. „Dlaczego chcesz tak szybko dorosnąć?”. „Dziewczynki w dzisiejszych czasach chcą być kobietami o wiele za wcześnie”. „Och, nosisz ten top?”

Zastanawiałam się nad każdym komentarzem i zastanawiałam się, co jest ze mną nie tak. Powoli i niejasno rozumiałam, że moje ciało stało się seksualne bez mojej wiedzy lub intencji.

Jak mogłam być tak obrzydliwa? Dlaczego zostałam przeklęta z tak nieodpowiednim ciałem? Dlaczego chłopcy z sąsiedztwa mogli nadal jeździć na deskorolce po ulicy bez koszulek, zachowując zimną krew, podczas gdy mój crop top oznaczał teraz coś zupełnie innego? Nie miałam jeszcze uczuć seksualnych (grałam w spin-the-bottle i nie czułam dreszczyku emocji; pragnienie, które czułam, było tylko po to, by się dopasować), ale uczucia seksualne zostały mi narzucone.

Być kobietą to niesprawiedliwie skrócić swoje dzieciństwo, dowiedziałam się później. Ale nie przed poznaniem niewzruszonego, dysforycznego wstydu.

Poprzednio myślałam, że przejdę proces typu „coming-of-age”, który zakończy się świtającym poczuciem kobiecości. Ale tak się nie stało.

W zamian lekcja wczesnego kobiecego dojrzewania polegała na tym, że moje ciało było seksualnym naczyniem wysyłającym komunikaty, na które nie miałam wpływu.

Byłam zbyt zawstydzona, by poprosić mamę o stanik. Sposób, w jaki czułam się w swoim ciele, sprawiał, że byłam zbyt upokorzona, by wypowiedzieć słowa, które tak bardzo chciałam powiedzieć. Wydawało mi się, że minęła cała wieczność, zanim zaproponowała, że mi go kupi. (Wciąż pamiętam przerażenie, jakie ogarnęło mnie w domu towarowym, gdy niezdarnie chwyciła za „treningowy” biustonosz, a ja wpatrywałam się w podłogę z sercem walącym w gardle.)

W międzyczasie ściskałam ramiona, nosiłam dwuwarstwowe i workowate topy i przyzwyczaiłam się do ściągania z przodu koszulki, by materiał nie przylegał do mojej rosnącej klatki piersiowej. Czułam, że posiadanie stanika zmniejszy wulgarność moich piersi i pozwoli mi czuć się mniej „źle”, ale mimo to ćwiczenia i zajęcia na siłowni stały się nie do zniesienia. Czułam się bardzo niepewnie, że inni mogą interpretować moje bieganie lub skakanie jako przejaw seksualności. Nosiłam w sobie brzemię chęci przepraszania za moją nieprzyzwoitość.

Nigdy nie prosiłam o produkty menstruacyjne, więc dostanie okresu było kolejnym sekretnym wstydem. Kupowałam produkty, kiedy tylko mogłam sobie na nie pozwolić; jeśli nie mogłam, używałam papieru toaletowego. Moja mama zapytała mnie raz, kiedy miałam około 15 lat, czy mam już okres, a ja odmówiłam odpowiedzi. Nienawidziłam wychodzić z domu, kiedy miałam okres. Nienawidziłam swojego ciała za to, że mnie zdradzało i że nie dało się go kontrolować. Robiłam wymówki, aby wydostać się z klasy gimnastycznej lub spotkań towarzyskich, kiedy miałam okres, często dlatego, że nie miałam podpasek lub tamponów.

Na moje przerażenie, moje piersi rosły i stały się duże. Zyskałam mieszankę pozytywnej i negatywnej uwagi od nastoletnich chłopców i dorosłych mężczyzn.

W wieku około 14 lat, moja najlepsza przyjaciółka i ja wracałyśmy do domu z kina w naszym mieście pewnego wieczoru. Zatrzymałyśmy się w małej restauracji, żeby się wysikać. Kierownik był pozornie jowialnym mężczyzną w średnim wieku, który zaprosił nas do korzystania z udogodnień. Stanąłem przy barze, podczas gdy mój przyjaciel skorzystał z łazienki jako pierwszy. Mężczyzna zapytał, do jakiej szkoły średniej uczęszczałem i nawiązał kilka innych pogawędek. Wyciągnął kieliszek i butelkę z alkoholem, po czym napełnił kieliszek po brzegi. Powiedział: „Masz” i podsunął mi ją. Spojrzałam mu w oczy, a on mrugnął.

Piłam, szczęśliwa, że jestem traktowana jak dorosła, starając się nie wykrzywiać twarzy w kwaśny wyraz przy palącym smaku.

„Teraz musisz mi pokazać swoje cycki”, uśmiechnął się.

Nie odpowiedziałam. Mój przyjaciel przybył chwilę później, a ja uciekłam do łazienki z mieszanką strachu i dezorientacji ściskającą moje serce. (Wiem, że nie powinnam była zostawiać jej z tym człowiekiem, ale bałam się zareagować czymkolwiek poza fałszywą brawurą.)

W drodze z łazienki złapałam ją za rękę i krzyknęłam: „Dzięki, pa!”, kiedy się oddalałyśmy. Na zewnątrz opowiedziałem jej, co się stało, jakby to była zabawna historia. Śmialiśmy się, jakby to była zabawna historia.

Jak wszystkie kobiety wiedzą, jest to tylko przykład nie-niepowtarzalnego doświadczenia. Jest zbyt wiele historii, aby opisywać je szczegółowo; niektóre z moich własnych są gorsze lub brutalne. Mężczyźni prosili mnie o różne rzeczy, zmuszali mnie do nich, grozili mi lub robili mi różne rzeczy. Zbyt długo milcząco zgadzałam się, że moje ciało jest zaproszeniem.

Byłam zła, kiedy straciłam kontrolę nad swoim ciałem. Kiedy pojawiły się moje piersi, a moja macica krwawiła. Kiedy to obmierzłe i mutujące naczynie sprawiło, że wszyscy wokół mnie myśleli, że ja też się jakoś zmieniłam. Albo – co bolesne z perspektywy czasu, bo wierzyłam, że to prawda – że używam swojego ciała do wysyłania komunikatów o pożądaniu lub zgodzie, kiedy byłam jeszcze tylko dzieckiem.

Oczywiście, są kobiety, które cierpią bardziej i na straszniejsze sposoby. Nie mogę mówić w ich imieniu; mogę jedynie zrozumieć, jak kobiecość jest zbyt często narzucana.

Wcześniej opisywałam, że nauczyłam się niewzruszonego, dysforycznego wstydu. Odruchy wstydu dręczą mnie nadal, po trzydziestce. Chcę mieć androgyniczne ciało, którego nigdy nie będę mieć. (Choć w racjonalnej części mojego umysłu zdaję sobie sprawę, że żadna odmiana typu ciała nie byłaby ucieczką od płci żeńskiej.)

Zawstydziłam się, widząc męskich kolegów zerkających na moje piersi. Karmienie piersią było wielomiesięcznym koszmarem intensywnej dysforii, na dodatek z typowo związanymi z tym bólami i zmaganiami. Wyzwalacze są obfite i często prozaiczne.

Nie wiem jeszcze, jak to przezwyciężyć. Istnieją balsamy, w tym radykalny feminizm i społeczności radfem.

Uzdrawiające było otwarte dzielenie się sposobami, w jakie nasze ciała poruszają nas po tym świecie. I dyskutować o tym, jak nasze kobiece ciała – od których nie ma ucieczki – często dyktują nam sposób traktowania i dobre samopoczucie.

A w końcu, co ja wiem o tym, jak to jest być kobietą, poza tym, czego się nauczyłam, podczas gdy inni – głównie mężczyźni – reagują na to, że nią jestem? Nic. Wiem tylko, jak to jest być traktowanym jak osoba o kobiecym ciele.

Nie wiem, jak to jest być kobietą. Nie wierzę, że takie uczucie istnieje. Nie usłyszałam jeszcze satysfakcjonującej i sensownej odpowiedzi na to pytanie.

Bez kobiecego ciała nie ma równouprawnienia do kobiecości. Nie ma zaklęcia ani inicjacji, która mogłaby przekroczyć naszą cielesną rzeczywistość.

„Kobieta” nie jest uczuciem. „Kobieta po prostu jest.

Amy Eileen Hamm jest mamą, zarejestrowaną pielęgniarką-edukatorką i pisarką niezależną.

Guest Writer

Guest Writer

Jedna z niesamowitych pisarek gościnnych Feminist Current.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *