Pomoc emerytowanego patologa Jacka Kevorkiana w samobójstwie Janet Adkins, w czerwcu 1990 roku, zrobiła więcej niż jakakolwiek inna pojedyncza akcja, aby uczynić wspomagane samobójstwo gorącym tematem w Stanach Zjednoczonych. Jak na ironię, skazanie Dr Kevorkiana w zeszłym miesiącu pod zarzutem morderstwa drugiego stopnia w Pontiac, Michigan, prawdopodobnie będzie miało niewielki wpływ na dalszy postęp amerykańskiego „ruchu” wspomaganego samobójstwa.
Już trzykrotnie uniewinniony przez ławę przysięgłych pod zarzutem asystowania samobójstwom, Kevorkian tym razem doprowadził swoich psychiatrów do wniosku, że samozwańczy „Dr Śmierć” musiał mieć własne życzenie śmierci. W przypadku Thomasa Youka, cierpiącego na stwardnienie zanikowe boczne, Kevorkian rozszerzył swoją praktykę z asystowania przy samobójstwie na bezpośrednie zabójstwo z litości. Przygotował nagranie wideo pokazujące każde jego działanie i dokładny moment śmierci Youka, a następnie wystąpił z tym nagraniem w programie informacyjnym telewizji krajowej, ośmielając władze do postawienia go w stan oskarżenia. Postawiony przed sądem pod zarzutem morderstwa, nalegał na reprezentowanie siebie w sądzie – zadanie, do którego był żałośnie nieprzygotowany, jak pokazała odmowa sędziego dopuszczenia zeznań rodziny Youka, co do których Kevorkian był pewien, że zyskają mu sympatię ławy przysięgłych.
Kevorkian, który według własnej rachuby asystował przy ponad 100 zgonach, zawsze był mistrzem w manipulowaniu amerykańskimi mediami. Na początku niektórzy obrońcy wspomaganego samobójstwa narzekali, że osobowość i metody Kevorkiana pozwoliły przesłonić plusy i minusy samej sprawy. Ale w końcu Kevorkian najwyraźniej padł ofiarą potrzeby ciągłego zwiększania czynnika szoku, aby przyciągnąć uwagę mediów. Przed sprawą Youk jego ostatnią eskalacją było ogłoszenie, że pobrał nerkę od jednej „ofiary” wspomaganego samobójstwa i zaoferował ją do przeszczepu. Ponieważ musiał on wiedzieć, że żaden legalny ośrodek transplantacyjny nie mógłby przyjąć narządu od dawcy uzyskanego w takich warunkach, ogłoszenie to nie mogło służyć niczemu innemu niż rozgłosowi. Prędzej czy później musiał przekroczyć granice tolerancji amerykańskiej opinii publicznej.
Od wielu lat zwolennicy legalizacji wspomaganego samobójstwa w Stanach Zjednoczonych starali się jak najbardziej zdystansować swój ruch od działalności Jacka Kevorkiana. Ze swojej strony Kevorkian odwzajemnił się tym samym, upierając się, że jest „one man show” i że nie podda się żadnym regulacjom czy ograniczeniom. Większość zwolenników legalizacji samobójstwa odczuwa skrytą ulgę w związku z usunięciem Kevorkiana ze sceny publicznej (mimo że apelacje od wyroku mogą trwać od miesięcy do lat).
Główny punkt ciężkości debaty nad wspomaganym samobójstwem w Stanach Zjednoczonych w dużej mierze przeniósł się już na stan Oregon, gdzie od roku trwa legalnie dopuszczalne samobójstwo wspomagane przez lekarza w przypadku pacjentów, którym pozostało sześć miesięcy życia lub mniej.1 Opublikowane zostały dane dotyczące pierwszych 15 pacjentów, którzy skorzystali z tej możliwości. Zwolennicy twierdzą, że dane pokazują doskonałe przestrzeganie wszystkich wymaganych zabezpieczeń i bardzo ograniczone stosowanie wspomaganego samobójstwa przez małą grupę śmiertelnie chorych pacjentów, których cierpieniom nie można było ulżyć w żaden inny sposób. Przeciwnicy twierdzą, że prawo w Oregonie jest w zasadzie bezsilne, jeśli chodzi o policję lub wykrywanie przypadków, które wykraczają poza prawne wytyczne, a więc nie mamy pojęcia, ile innych zgonów mogło mieć miejsce, gdy wytyczne zostały zignorowane.
Spośród różnych argumentów przeciwko samobójstwu wspomaganemu przez lekarza i eutanazji, amerykańska opinia publiczna i decydenci zawsze preferowali argument „śliskiego zbocza” – odmowę oznaczenia wspomaganego samobójstwa jako zawsze złego, a zamiast tego fatalną prognozę, że straszne konsekwencje społeczne nastąpią, jeśli praktyka ta zostanie dopuszczona. Oznacza to (przynajmniej w teorii), że zasadniczo etyczna i prawna kwestia może zostać ostatecznie rozstrzygnięta w dużej mierze na gruncie empirycznym. Było to mało niepokojące tak długo, jak długo żadna amerykańska jurysdykcja nie zezwalała na wspomagane samobójstwo; nie było wtedy żadnych istotnych danych. Długie i dobrze udokumentowane doświadczenia z eutanazją w Holandii mogły zostać zdyskontowane, częściowo dlatego, że argumentowano, iż tamtejsze warunki społeczne tak bardzo różnią się od amerykańskich, a częściowo dlatego, że amerykańscy dyskutanci nigdy nie mogli uzgodnić między sobą, czego dokładnie dowodzi holenderskie doświadczenie. W przypadku Oregonu dane są już dostępne, a obie strony debaty pospieszyły się, by przedstawić swoją ulubioną interpretację tych danych. Kto „wygra” ten spór, będzie prawdopodobnie głównym czynnikiem decydującym o tym, czy inne stany USA zdecydują się zalegalizować albo wspomagane samobójstwo, albo dobrowolną aktywną eutanazję.
W inny ważny sposób Oregon był liderem w odpowiedzi na kontrowersje wokół wspomaganego samobójstwa. Zarówno zwolennicy, jak i przeciwnicy legalizacji mogą się zgodzić, że gwałtowność debaty jest poważnym oskarżeniem sposobu, w jaki choroba terminalna jest traktowana przez amerykański system opieki zdrowotnej. Wezwania do wspomaganego samobójstwa są podsycane przez powszechne przekonanie opinii publicznej, że umierający pacjenci są poddawani niechcianym agresywnym terapiom wymuszanym na nich przez niefrasobliwych lekarzy i zespoły szpitalne, a pacjenci cierpiący z powodu bólu często pozostają bez odpowiedniej ulgi. Tak więc zarówno zwolennicy, jak i przeciwnicy w Oregonie mogą połączyć siły, aby zobowiązać się, że nikt nie powinien szukać wspomaganego samobójstwa w ich stanie, ponieważ ich zwykła opieka medyczna nie oferowała im innego współczującego wyboru. Według wszelkich danych, opieka paliatywna i programy hospicyjne zyskały znacznie większą uwagę i wsparcie w Oregonie, gdy stało się jasne, że wspomagane samobójstwo stanie się legalną opcją [2]. Kilka narodowych wysiłków, mających na celu zwrócenie uwagi na lepsze radzenie sobie z objawami i poszanowanie wyborów chorego pod koniec życia, powoli nabiera rozpędu, napędzanych w dużej mierze przez debatę na temat wspomaganego samobójstwa. Jest całkiem prawdopodobne, że za kilka lat Stany Zjednoczone będą znacznie lepszym miejscem do umierania – nawet jeśli, co wydaje się prawdopodobne, ich obywatele nie są bliżej niż teraz do rozwiązania moralnej i politycznej debaty na temat samobójstwa wspomaganego przez lekarza.