As we look forward to celebrating the bicentennial of the „Star-Spangled Banner” by Francis Scott Key, I have to admit, with deep shame and embarrassment, that until I left England and went to college in the U.S., I assumed the words referred to the War of Independence. Na swoją obronę dodam, że podejrzewam, iż nie jestem jedyną osobą, która popełniła ten błąd.
Dla ludzi takich jak ja, którym pomieszały się flagi i wojny, myślę, że należy podkreślić, iż być może była tylko jedna Wojna 1812 roku, ale istnieją cztery różne jej wersje – amerykańska, brytyjska, kanadyjska i rdzennie amerykańska. Co więcej, wśród Amerykanów, głównych aktorów tego dramatu, istnieje wiele wariantów tych wersji, co prowadzi do powszechnej niezgody co do przyczyn, znaczenia, a nawet wyniku wojny.
W bezpośrednim następstwie wojny amerykańscy komentatorzy przedstawiali bitwy z lat 1812-15 jako część chwalebnej „drugiej wojny o niepodległość”. Wraz z postępem XIX wieku pogląd ten zmienił się w bardziej ogólną opowieść o „narodzinach amerykańskiej wolności” i powstaniu Unii. Ale nawet ta uwaga nie mogła się utrzymać i pod koniec wieku historyk Henry Adams przedstawiał wojnę jako bezcelowe ćwiczenie w nieporozumieniach, arogancji i ludzkiej głupocie. W XX wieku historycy przedstawili wojnę w kategoriach narodowych: jako warunek wstępny dla utrwalenia południowego niewolnictwa, punkt wyjścia do realizacji celu Manifest Destiny i salwę otwierającą wyścig o supremację przemysłu i kapitalizmu. Zaczęto również poświęcać należytą uwagę tragicznym konsekwencjom 1812 roku dla narodów tubylczych. Niezależnie od tego, jakie triumfy można było wyodrębnić z wojny, uznano, że żaden z nich nie dotarł do Konfederacji Indiańskiej pod wodzą Tecumseha. W tej postmodernistycznej narracji o amerykańskiej tożsamości, „wróg” w wojnie – Wielka Brytania – prawie całkowicie zniknął.
Nie dziwi więc, że kanadyjska historia wojny zaczęła się od zupełnie innego zestawu bohaterów i złoczyńców. Jeśli Stany Zjednoczone mają swojego Paula Revere’a, Kanada ma wodza Shawnee Tecumseha, który stracił życie broniąc Górnej Kanady przed Amerykanami, i Laurę Secord, która w 1813 roku przeszła prawie 20 mil przez bagna, aby ostrzec brytyjskie i kanadyjskie oddziały przed zbliżającym się atakiem. Dla Kanadyjczyków wojna była i pozostaje kamieniem węgielnym narodowości, spowodowanym niepohamowaną agresją Stanów Zjednoczonych. Chociaż przyznają oni, że były dwa teatry wojny – na morzu i na lądzie – to właśnie udane odparcie dziesięciu najazdów USA w latach 1812-1814 przyniosło im najwięcej uwagi.
W przeciwieństwie do tego, brytyjska historiografia Wojny 1812 roku generalnie składa się z krótkich rozdziałów wciśniętych pomiędzy wielkie narracje o wojnach napoleońskich. Uzasadnienie tego stanu rzeczy zaczyna się od liczb: W wojnie 1812 roku zginęło około 20 000 żołnierzy po wszystkich stronach w porównaniu z ponad 3,5 milionami w wojnie napoleońskiej. Ale zwięzłość, z jaką traktowano tę wojnę, pozwoliła na narastanie uporczywego mitu o brytyjskiej ignorancji. W XIX wieku kanadyjski historyk William Kingsford żartował, mówiąc: „Wydarzenia wojny 1812 roku nie zostały zapomniane w Anglii, ponieważ nigdy nie były tam znane”. W XX wieku, inny kanadyjski historyk zauważył, że wojna 1812 roku jest „epizodem w historii, który sprawia, że wszyscy są szczęśliwi, ponieważ każdy interpretuje go inaczej… Anglicy są najszczęśliwsi ze wszystkich, ponieważ nawet nie wiedzą, że to się stało.”
Prawda jest taka, że Brytyjczycy nigdy nie byli szczęśliwi. W rzeczywistości ich uczucia wahały się od niedowierzania i zdrady na początku wojny do wściekłości i niechęci na jej końcu. Protesty USA przeciwko imponowaniu amerykańskich marynarzy przez Royal Navy uważali w najlepszym razie za przesadne marudzenie, a w najgorszym za przejrzysty pretekst do zamachu na Kanadę. Powszechnie wiadomo było, że Thomas Jefferson pragnął całej Ameryki Północnej dla Stanów Zjednoczonych. Kiedy rozpoczęła się wojna, napisał do przyjaciela: „Zdobycie Kanady w tym roku, aż do okolic Quebecu, będzie zwykłą kwestią marszu, i da nam doświadczenie do ataku na Halifax w następnym, i ostatecznego wypędzenia Anglii z kontynentu amerykańskiego”. Ponadto brytyjscy krytycy interpretowali gotowość Waszyngtona do wojny jako dowód na to, że Ameryka tylko z pogardą odnosiła się do ideałów wolności, praw obywatelskich i konstytucyjnego rządu. Krótko mówiąc, Brytyjczycy odrzucili Stany Zjednoczone jako przystań dla czarnowidzów i hipokrytów.
Długie lata walki z ambicjami Napoleona do stworzenia światowego imperium zahartowały Brytyjczyków w mentalności „my – przeciw nim”. Wszystkie brytyjskie relacje z wojny – niezależnie od tego, jak krótkie – koncentrują się na postrzeganej nierówności celów między konfliktem po drugiej stronie Atlantyku a tym w Europie: w pierwszym przypadku chodziło o zranione uczucia i niewygody, a w drugim o przetrwanie lub unicestwienie.
Aby zrozumieć brytyjski punkt widzenia, należy cofnąć się o kilka lat, do 1806 r., kiedy Napoleon rozpętał globalną wojnę gospodarczą, tworząc System Kontynentalny, który zamknął wszystkie rynki w Cesarstwie Francuskim dla towarów brytyjskich. Przekonał Rosję, Prusy i Austrię, by się przyłączyły. Brytyjski gabinet był jednak podbudowany faktem, że Royal Navy wciąż rządziła na morzach i dopóki mogła utrzymywać ścisłą blokadę francuskich portów, istniała nadzieja. Nadzieja ta przekuła się w praktykę, gdy Londyn wydał odwetowe Orders in Council, które zakazywały neutralnym statkom handlu z napoleońską Europą, chyba że na podstawie licencji. Sekretarz spraw zagranicznych George Canning napisał: „Mamy teraz to, co mieliśmy już raz wcześniej i tylko raz w 1800 roku, wojnę morską w naszej mocy – nieskrępowaną żadnymi względami na to, kogo możemy zirytować lub kogo możemy obrazić – i mamy… determinację, by ją przeprowadzić.”
„Kogo” Canninga zdecydowanie obejmowało Amerykanów. Brytyjczycy zauważyli, że amerykańska marynarka handlowa, jako jedna z niewielu neutralnych stron w grze, radziła sobie na wojnie całkiem nieźle: Tonaż między 1802 a 1810 rokiem wzrósł niemal dwukrotnie z 558 000 do 981 000. Brytyjczycy nie mogli też zrozumieć, dlaczego Jefferson, a potem Madison byli gotowi zaakceptować fałszywe zapewnienia Napoleona, że powstrzyma się on od użycia systemu kontynentalnego przeciwko amerykańskiej żegludze, ale nie zaakceptowali prawdziwych obietnic premiera Lorda Liverpoolu, że niesłusznie aresztowani amerykańscy marynarze zostaną zwolnieni. Pisząc do domu do Anglii, kapitan na jednym z okrętów Royal Navy patrolujących okolice Halifax skarżył się: „Jestem naprawdę zawstydzony wąskim, samolubnym światłem, w jakim postrzegałem ostatnią walkę o wolność i moralność w Europie – ale nasz kuzyn Jonathan nie ma romantycznych porywów energii i działa tylko na podstawie chłodnej, solidnej kalkulacji dobrego rynku na ryż lub tytoń!”
Nie do początku 1812 roku Wielka Brytania z opóźnieniem uznała siłę amerykańskich żalów. Okręty Królewskiej Marynarki Wojennej w pobliżu amerykańskiego wybrzeża otrzymały rozkaz, by „nie dawać żadnego powodu do obrażania rządu lub poddanych Stanów Zjednoczonych”. Kapitanom nakazano również zachowanie szczególnej ostrożności przy poszukiwaniu brytyjskich dezerterów na amerykańskich statkach. Parlament właśnie odwołał Ordery w Radzie, gdy nadeszła wiadomość, że prezydent Madison podpisał Deklarację Wojny 18 czerwca. Londyn był przekonany, że administracja odwoła deklarację, gdy tylko dowie się, że podana przyczyna – Orders in Council – została usunięta. Ale kiedy Madison zmienił powód na imponowanie amerykańskimi marynarzami (których liczba wynosiła teraz około 10 000), ministerstwo zrozumiało, że wojna jest nieunikniona.
Wiadomość o deklaracji Madisona zbiegła się w czasie z doniosłymi wydarzeniami w Europie. Napoleon Bonaparte i jego Grande Armée licząca 500 000 ludzi – największe paneuropejskie siły, jakie kiedykolwiek zgromadzono – zaatakowali Rosję 24 czerwca, aby zmusić cara Aleksandra I do powrotu do systemu kontynentalnego. Wielka Brytania zdecydowała, że jedynym sposobem działania jest skoncentrowanie się na Europie i traktowanie konfliktu amerykańskiego jako kwestii pobocznej. Za Atlantyk wysłano zaledwie dwa bataliony i dziewięć fregat. Dowództwo północnoamerykańskiej stacji morskiej powierzono adm. Sir Johnowi Borlase’owi Warrenowi, którego rozkazem było zbadanie wszystkich rozsądnych dróg negocjacji.
***
Pierwsze sześć miesięcy wojny przyniosło mieszany worek sukcesów i porażek dla obu stron. Większe amerykańskie okręty wojenne z łatwością pokonały wysłane w ten rejon podrzędne brytyjskie fregaty, a w sześciu pojedynczych starciach okrętów wyszły z nich zwycięsko. Amerykańscy szeregowcy mieli jeszcze lepszy rok, przechwytując ponad 150 brytyjskich statków handlowych o wartości 2 milionów dolarów. Ale Brytyjczycy wzięli sobie do serca wojnę lądową, która zdawała się toczyć po ich myśli przy niewielkim nakładzie sił. Z pomocą wodza wojennego Shawnee Tecumseha i stworzonej przez niego Konfederacji Indiańskiej, Terytorium Michigan znalazło się z powrotem w posiadaniu Brytyjczyków. Pod koniec listopada amerykańska próba inwazji na Górną Kanadę zakończyła się fiaskiem. Taki stan rzeczy wystarczył, aby Henry, trzeci hrabia Bathurst, sekretarz ds. wojny i kolonii, poczuł się usprawiedliwiony, że skoncentrował się na Napoleonie. „Po tym, jak otrzymałem silne dowody na niewystarczalność sił w tych amerykańskich osadach”, napisał do księcia Wellingtona w Hiszpanii, „nie wiem, jak mógłbym wytrzymać atak na mnie za wysłanie posiłków do Hiszpanii zamiast wysłania ich do obrony brytyjskich posiadłości”.
Jednak wczesne oznaki w 1813 roku sugerowały, że hrabia Bathurst może nadal żałować, że Kanada została pozbawiona posiłków. York (przyszłe Toronto), stolica prowincji Górna Kanada, został zdobyty i spalony przez siły amerykańskie 27 kwietnia 1813 roku. Na szczęście w Europie to Napoleon znajdował się w defensywie – osuszony przez nieudaną kampanię rosyjską i bezbronny w Hiszpanii i Niemczech. Niewielu Amerykanów zdawało sobie sprawę, że w oczach Brytyjczyków prawdziwa wojna rozegra się na morzu. Chociaż śmierć Tecumseha w październiku 1813 roku była poważnym ciosem dla kanadyjskiej strategii obronnej, Wielka Brytania czuła się już na tyle pewnie, by oddzielić dziewięć kolejnych okrętów od Floty Śródziemnomorskiej i wysłać je przez Atlantyk. Admirał Warren został poinformowany: „Nie zamierzamy tego traktować jako zwykłej papierowej blokady, ale jako całkowite wstrzymanie wszelkiego handlu & stosunkami morskimi z tymi portami, tak dalece jak wiatr & pogoda, & ciągła obecność wystarczających sił zbrojnych, pozwoli i zapewni.”