The Human Instinct: A Conversation with Ken Miller

Czasami Ken Miller debatował z kreacjonistami, zwolennikami inteligentnego projektu i innymi, którzy zaprzeczają rzeczywistości ewolucji. Teraz przenosi swój punkt ciężkości. Jako jeden z czołowych amerykańskich obrońców teorii ewolucji, zauważył niepokojący wzór zarówno wśród zwolenników, jak i zaprzeczających ewolucji: „Zbyt wielu ludzi odchodzi od ewolucji z przekonaniem, że narracja ewolucyjna poniża nasz gatunek.”

W książce The Human Instinct: How We Evolved to Have Reason, Consciousness, and Free Will, Miller stawia tezę przeciwną – że teoria ewolucji dowodzi naszego szczególnego miejsca wśród życia na Ziemi – czerpiąc z biologii, paleontologii, filozofii i neuronauk. To, co Miller zrobił, parafrazując swojego redaktora, to napisanie opartej na dowodach mowy dopingującej dla gatunku ludzkiego.

Pytam tu Millera o największe idee jego książki, takie jak pogodzenie ewolucji ze świadomością i wolną wolą, unikanie ewolucyjnych wyolbrzymień oraz sztuczki na utrzymanie przyjaźni z ideologicznymi wrogami.

DJ Neri: Chciałbym przejść do dwóch głównych kwestii, o których spędzasz dużo czasu w książce: wolnej woli i świadomości. Są to dwa wielkie, wymagające i kontrowersyjne pytania. Jeśli chodzi o wolną wolę, twoja argumentacja wydaje się być w dużej mierze w opozycji do Sama Harrisa, który jest deterministą i wierzy, że nasze poczucie wolnej woli jest iluzją. Czy mógłbyś w prosty sposób wyjaśnić, dlaczego uważasz, że on się myli i dlaczego uważasz, że to pytanie jest tak ważne, aby odpowiedzieć na nie inaczej niż on na nie odpowiada?

Ken Miller: Cóż, pozwól, że postawię sprawę jasno: ani przez chwilę nie twierdzę, że udało mi się wskazać miejsce wolnej woli w mózgu, ani że wymyśliłem argument z dziedziny neuronauki, który może wykazać istnienie wolnej woli. Ale z pewnością nie sądzę, by ktoś wymyślił doskonały deterministyczny punkt widzenia w tym względzie.

Jedną z książek, które omówiłem w moim rozdziale o wolnej woli, jest bardzo krótka książka Sama Harrisa o tym samym tytule. Harris, który ma wykształcenie w dziedzinie neuronauki, przedstawia bardzo dobrze uargumentowany i przekonujący argument przeciwko jakiejkolwiek idei, że w mózgu zachodzi jakiś upiorny proces, który przeczy prawom chemii, fizyki i biologii komórkowej połączeń w mózgu. Jako biolog komórkowy sam, całkowicie się z tym zgadzam. Nie sądzę, że w mózgu dzieje się coś, co wymaga jakiegoś eterycznego ducha, który by to wyjaśnił, albo co nie jest nieodłącznym elementem tego, co komórki i potencjały elektryczne, które biegają wokół mózgu, tak naprawdę robią. Po pierwsze, chcę to bardzo wyraźnie zaznaczyć.

Jednakże uderza mnie, że w bardzo dużym stopniu argumenty Harrisa przeciwko wolnej woli sprowadzają się do pewnego rodzaju determinizmu, który argumentuje nie tylko przeciwko wolnej woli, ale także przeciwko niezależności i indywidualności. Tak więc w efekcie, gdybym połknął jego argumenty na haczyk, linijkę i ciężarek, nie byłbym sobą. Byłbym po prostu zbiorem atomów, których każde działanie i każda chwila były po prostu zdeterminowane przez istniejący wcześniej stan tych atomów i molekuł. Jest taki wspaniały cytat J.B.S. Haldane’a, wielkiego biologa ewolucyjnego, który w zasadzie mówi: „Jeśli mój mózg jest w całości zbudowany z atomów, a nie widzę powodu, by wierzyć, że tak nie jest, to nawet moja wiara w to, że atomy istnieją, jest zdeterminowana przez atomy w moim mózgu i dlatego nie mam powodu, by wierzyć, że to prawda.”

Moim zmartwieniem związanym z abnegacją wolnej woli jest to, że zagraża ona nauce.

I to jest rodzaj paradoksu, który wiąże się z tą ideą. Myślę, że Sam Harris postrzega wolną wolę jako istotny składnik zachodniej abrahamicznej wiary religijnej, do której jest z pewnością wrogo nastawiony w bardzo uzasadniony sposób. Dlatego też każda aluzja, że wolna wola może być w jakiś sposób prawdziwa, jest apologią wiary religijnej, którą Harris uznałby za bezproduktywną.

Moim zmartwieniem związanym z abnegacją wolnej woli jest to, że zagraża ona nauce. Powodem jest to, że sama idea nauki opiera się na wierze – jeśli chcesz to tak nazwać – że my, istoty ludzkie, możemy być niezależnymi sędziami danych empirycznych we właściwie zaprojektowanym i kontrolowanym eksperymencie. Jeśli naprawdę brakuje nam wolnej woli, to brakuje nam niezależnego osądu, który jest niezbędny do rozwoju nauki.

Jest kilka fragmentów w jego książce, które uderzyły mnie jako głęboko ironiczne. Jednym z nich jest fragment, w którym Harris w zasadzie mówi, o ile lepsze będzie nasze życie, jeśli tylko zdamy sobie sprawę, że brakuje nam wolnej woli. Kiedy bierzesz tę szczególną mównicę, to co mówisz swoim czytelnikom, którzy przypuszczalnie nie mają wolnej woli, aby zrobili, to dokonali osądu wartości, że ich życie będzie lepsze (i oczywiście nie mają wolnej woli, aby uczynić swoje życie lepszym), jeśli zaakceptują twój argument (i znowu, nie mają wolnej woli, aby go zaakceptować), który wysuwasz, mimo że nie masz wolnej woli, że wolna wola nie istnieje.

Jest bardzo ciekawy zestaw fragmentów pod koniec książki. Myślę, że kończąc tę krótką książkę, dr Harris zdał sobie sprawę, że musi wyjaśnić, dlaczego ją napisał, skoro sam nie ma wolnej woli. To bardzo dziwny fragment na końcu, gdzie w zasadzie mówi, parafrazując: „Mój mózg każe mi robić różne rzeczy, na przykład użyć słowa słoń na tej stronie, co właśnie zrobiłem bez powodu”. Mówi, w zasadzie, nie mogę ci powiedzieć, jak zdecydowałem, że ta książka jest teraz skończona, ponieważ mój mózg zdecydował za mnie, ale może jestem teraz głodny. Pójdę coś zjeść. I to jest koniec książki.

To głęboko niesatysfakcjonujący wniosek z punktu widzenia naukowca, powiedzieć, że podejmujemy fundamentalne decyzje zupełnie bez powodu. Jest taki cytat, którego u „ywam w mojej ksią „ce od Stephena Hawkinga, który równie” jest zaniepokojony wolną wolą. Hawking mówi, „e gdybyśmy kiedykolwiek doszli do ostatecznej teorii, która mo „e wyjaśnić nie tylko powstanie wszechświata, ale tak „e zachowanie wszechświata w ka „dym momencie od tego czasu, a my jesteśmy istotami prawdziwie deterministycznymi, to oznaczałoby to, „e sama teoria determinowałaby sposób, w jaki do niej dochodzimy i skąd zatem wiedzielibyśmy, „e teoria jest prawdziwa? I dla mnie jest to wielka ironia tkwiąca w argumentach przeciwko wolnej woli.

Ostatnia kwestia – poruszyłem ją w książce, która jest zasadniczo poświęcona ludzkiej ewolucji – jest taka, że myślę, iż wielu ludzi w popularnym rozumieniu bierze ewolucję za oznaczającą, że nie mamy wolnej woli, ponieważ jesteśmy „tylko zwierzętami”. Argument, który starałem się przedstawić, jest taki, że jeśli mamy prawdziwą wolną wolę, to dała nam ją właśnie ewolucja. Dlatego ewolucja nie jest wrogiem wolnej woli. Ewolucja, jeśli wolna wola istnieje, jest w rzeczywistości jej twórcą.

DN: W przeciwieństwie do Thomasa Nagela czy Raymonda Tallisa, argumentujesz, że wyjaśnienia świadomej myśli mogą być wyjaśnione przez naukę, że sama świadomość mogła wyewoluować. Czy może Pan podsumować, dlaczego uważa Pan, że tak właśnie jest?

KM: Świadomość to naprawdę interesujące pytanie i dopóki się w nie nie zagłębiłem, nie miałem pojęcia, jak kontrowersyjna jest to dziedzina. Ale, kurczę, teraz już wiem. Pokazałem szkic mojej książki kilku osobom i jedna z nich powiedziała mi: „Uwielbiam twoją książkę aż do rozdziału o świadomości”, ale nie może jej poprzeć, bo za bardzo przyznaję rację „fizykalistom”. Inny recenzent manuskryptu powiedział: „Kochałem twoją książkę aż do rozdziału o świadomości”, ale ten recenzent przyjął dokładnie przeciwny pogląd, mianowicie, że byłem zbyt niezdecydowany w kwestii fizykalizmu i przypisywałem zbyt wiele właściwościom emergentnym i złożoności mózgu i tak dalej.

Jedną z rzeczy, która mi mówi, jest to, że o świadomość będziemy się spierać przez długi czas. A jedną z najciekawszych rzeczy dotyczących świadomości – i jest to oczywista obserwacja – jest to, że dosłownie każdy uważa się za eksperta w tej dziedzinie, ponieważ każdy jest świadomy!

Gdy przygotowywałem książkę, przeczytałem bardzo wpływową książkę filozofa z NYU Thomasa Nagela zatytułowaną Umysł i kosmos. Podtytuł, jak wielu z waszych czytelników może wiedzieć, brzmi: Why the Materialist Neo-Darwinian Conception of Nature is Almost Certainly False. I chłopcze, ten podtytuł mnie zaskoczył. Dla naukowca empirycznego jest to książka trudna do przeczytania, ponieważ bardzo głęboko wnika w filozofię. Ale wysiłek się opłaca, ponieważ Nagel pisze jasno i z mocą w swoich wnioskach. Zasadniczo argumentuje, że świadomość – lub to, co David Chalmers mógłby nazwać „trudnym problemem świadomości” – z natury rzeczy wykracza poza to, co mamy dziś do wyjaśnienia w kategoriach nauk empirycznych. A jeśli świadomość jest niewytłumaczalna, to neodarwinowska teoria natury jest błędna, co zawsze wydawało mi się naciągane.

Ewolucja nie jest wrogiem wolnej woli. Ewolucja, jeśli wolna wola istnieje, jest właściwie jej twórcą.

Powodem tego jest, jak twierdzi Nagel, że neodarwinizm twierdzi, iż jest w stanie wyjaśnić ewolucję wszystkiego, co nas otacza, w tym świadomości. A jeśli świadomość nie może być wyjaśniona przez naukę, oznacza to, że coś jest nie tak z neodarwinowską teorią ewolucji. Powiedziałbym, że to, o czym on naprawdę mówi, to problem z neuronauką. Neuronauka nie wyjaśniła jeszcze ostatecznie wszystkiego, co dzieje się w mózgu. Innym sposobem, by to ująć, jest to, że ludzkiemu mózgowi nie udało się do tej pory poznać samego siebie w najdrobniejszych szczegółach. I to jest absolutna prawda – to właśnie utrzymuje eksperymentalnych neuronaukowców w biznesie.

Ale kwestia świadomości zawsze uderzała mnie – ponownie, jako biologa komórki – jako nieco dziwna. Często w rozumowaniu Nagela pojawia się myśl, że fizycy nie mają racji, ponieważ nie ma nic o właściwościach materii lub złożonych cząsteczkach, systemach, a nawet komórkach zbudowanych z materii, co pozwoliłoby przewidzieć istnienie świadomości. Jeśli nasze życie składa się z materii – a z pewnością tak jest – to jak atomy takie jak atomy węgla, fosforu, azotu i siarki mogą być świadome? Świadomość musi wykraczać poza materię.

Moja odpowiedź brzmi: nie jestem pewien, czy jest coś w podstawowych właściwościach materii, co pozwoliłoby komuś stwierdzić, że życie samo w sobie jest możliwe. Ale mimo to, życie jest zjawiskiem materialnym. Jeśli mam cukierka z dużą ilością atomów węgla i zjem go, niektóre z tych atomów węgla staną się częścią mnie: kośćmi, mięśniami, tłuszczem i być może częścią mojego systemu nerwowego. Czy jest jakaś fundamentalna zmiana w tych atomach węgla, kiedy zostaną one włączone do żywej ludzkiej komórki? Porozmawiaj z jakimkolwiek chemikiem, a odpowiedź brzmi „nie”. Węgiel to wciąż węgiel, czy jest częścią żywej istoty, czy nie.

Więc powiedziałbym, że świadomość nie jest „właściwością” materii. Świadomość nie jest czymś, czym materia jest. Raczej świadomość, tak jak życie, jest czymś, co materia robi. Wielu ludzi zdaje się dochodzić do wniosku, że musi istnieć coś więcej niż materia, aby wyjaśnić świadomość. Myślę, podobnie jak wielu innych ludzi, którzy pisali na ten temat, że przeceniamy to, co rozumiemy na temat natury materii. Wielu fizyków, szczególnie ludzie pracuj¡cy w CERN, Wielkim Zderzaczu Hadronów, powiedz¡ wam, „e natura materii to nie tylko protony, neutrony i elektrony. Jest ona o wiele bardziej złożona niż to. Myślę, że myślenie, iż nie ma to wpływu na żywe systemy, jest beznadziejnie naiwne.

Więc myślę, że świadomość jest prawdziwa. Myślę, że świadomość jest oparta na materii. I myślę, że ostatecznie nauka zrobi to, co zawsze, czyli zbliży się i przybliży do odkrycia ostatecznej natury zjawisk neuronowych. I myślę, że to obejmuje świadomość.

DN: W swojej książce masz kilka fragmentów z literatury lub poezji, których używasz do zilustrowania swoich punktów. Chcę przywołać jeden, który przypomniał mi się podczas czytania Procesu Kafki. Pod koniec, główny bohater, K, rozmawia z księdzem i próbuje zrozumieć, co ten enigmatyczny „odźwierny prawa” mu mówi. Ksiądz dochodzi do wniosku, że „nie trzeba wszystkiego uznawać za prawdę. Trzeba tylko przyjąć to, co konieczne”.

Takie poczucie może przewijać się trochę przez te debaty. Być może jest ono powszechne wśród ludzi religijnych, którzy argumentują przeciwko ewolucji lub za istnieniem Boga, ponieważ wierzą, że bez Boga społeczeństwo byłoby w rozsypce, więc dlatego akceptują Boga jako a priori koniecznego. Mając tak wiele do stracenia w tym temacie, jak unikasz motywowanego rozumowania, w którym twoje poglądy na religię wpływają na to, jak badasz lub interpretujesz teorię ewolucji?

KM: Zgodnie z tym, co powiedziałeś o Kafce, jest taki wspaniały cytat z Dostojewskiego: „Jeśli Bóg nie żyje, to wszystko jest dozwolone”. Słyszałem to podniesione przez Phillipa Johnsona, który był profesorem prawa w Cal Berkeley i który jest czołowym krytykiem ewolucji i dość prominentnym w ruchu inteligentnego projektu. Powiedział to tak, jakby chciał powiedzieć: „Cóż, możesz tak naprawdę nie wierzyć w Boga, ale powinieneś, ponieważ bez tego założenia społeczeństwo upadnie.”

Moja pierwsza książka dla popularnej publiczności nosiła tytuł Finding Darwin’s God: A Scientist’s Search for Common Ground Between God and Evolution. Można powiedzieć, że kiedy napisałem tę książkę, wyszedłem z szafy jako osoba religijna. Nawet jeśli nie powiedziałem tego wprost, ludzie, którzy ją czytali, natychmiast rozumieli – ze względu na sposób, w jaki mówiłem o wierze religijnej – że jestem rzymskim katolikiem. Zawsze powtarzam ludziom, bo myślę, że to najlepszy sposób, by mnie opisać, że jestem praktykującym katolikiem – i będę praktykował, aż dojdę do perfekcji. Bo z pewnością uważam, że muszę nadal nad tym pracować.

Świadomość nie jest czymś, czym jest materia. Świadomość, podobnie jak życie, jest raczej czymś, co materia robi.

W odniesieniu do imperatywów religijnych, to co próbuję zrobić w tej książce, to zwrócić się zarówno do ludzi religijnych, jak i niereligijnych z punktu widzenia odnajdywania wartości i wartości w ludzkim duchu i w ludzkiej naturze. Mówiąc szczerze, dwie osoby, które uważam za najbardziej inspirujące pod tym względem, to ateiści: Jacob Bronowski, który napisał The Ascent of Man, a przede wszystkim zmarły Carl Sagan. Sagan był jawnym ateistą, ale jest kimś, kto z pewnością docenił wrażliwość religijną, jeśli chodzi o poczucie świętości natury.

Jest wiele osób, które mogą znać mnie z moich wcześniejszych książek i powiedzieć: „Cóż, oczywiście wierzysz w wolną wolę i wierzysz w realność świadomości i tak dalej, po prostu dlatego, że to imperatyw religijny.” Dla mnie byłoby to jak wzięcie do ręki bardzo poważnej książki Sama Harrisa na temat wolnej woli i powiedzenie: „Oczywiście, że nie wierzysz w wolną wolę – jesteś ateistą i dlatego pozbyłem się twoich pomysłów”. W tej książce poruszam kwestię wiary religijnej w bardzo niewielkim stopniu. Staram się przedstawić czysto naukowy argument. Prawdziwe pytanie brzmi, czy uważasz ludzki eksperyment za wyjątkowy i wartościowy, czy też nie. Próbując sparafrazować Carla Sagana, twierdzę, że my, ludzie – wszystkie żywe istoty na tej planecie – jesteśmy dosłownie stworzeni z gwiezdnego pyłu. A powodem tego jest to, że cięższe pierwiastki, które umożliwiają życie, same zostały wykute w ogniu gwiazd. Więc jesteśmy dosłownie częścią tego, jesteśmy materialnie częścią kosmosu.

Ale to, co czyni nas innymi, to fakt, że jesteśmy częścią kosmosu, która jest świadoma i świadoma. Tak więc w istotach ludzkich, wszechświat stał się świadomy samego siebie. Jesteśmy w efekcie wszechświatem budzącym się do życia. A to nie do końca pasuje do czyjejkolwiek wersji religijnego dogmatu, a ja nie chciałem, żeby pasowało.

DN: Chciałbym zapytać Cię o inny kontrowersyjny temat: psychologię ewolucyjną. W książce argumentujesz trochę przeciwko psychologii ewolucyjnej, jak może być zbyt ambitna lub jak stosowana teoria ewolucji może czasami tworzyć „takie sobie” historie. Czy Twoim zdaniem psychologia ewolucyjna jest z natury wadliwa? Czy może istnieje wersja psychologii ewolucyjnej, która może nam pomóc lepiej zrozumieć ludzkie zachowanie lub ewolucję ludzkiego umysłu?

KM: Psychologia ewolucyjna nie jest z natury wadliwą dziedziną i może nam powiedzieć naprawdę ważne rzeczy. Jest to dziedzina, w której z natury kusi do spekulacji i nadmiernego uogólniania. Najbardziej przekonujący przykład tego ma związek z dzieciobójstwem, które jest zabijaniem małych dzieci przez ich rodziców, zazwyczaj przez ojców lub ojczymów.

G. C. Williams, wielki biolog ewolucyjny, w książce zatytułowanej The Pony Fish’s Glow, opowiadał o morderstwach haremowych wśród pewnych gatunków małp (a opis, który wam przytoczę, został właściwie potwierdzony niedawno przez naukowców poszukujących dowodów DNA, aby potwierdzić pokrewieństwo samców małp z potomstwem i tak dalej).

G. C. Williams opisał szczególny rodzaj małp żyjących w Indiach, gdzie struktura społeczna opiera się na haremie. Jest jeden samiec, który jest panem haremu dla kilku mniej niż tuzina samic, a on zapładnia je wszystkie, a one wszystkie mają te dzieci i tak dalej. Co jakiś czas dochodzi do walki między samcami i władca haremu zostaje pokonany lub zabity. Kiedy nowy samiec przejmuje harem, systematycznie zabija małe dzieci wszystkich samic. Tak szybko, jak on zabija ich dzieci, idą w estrus, on kojarzy się z nimi, a następnie on ojcowie własne dzieci z nimi.

Now co G. C. Williams napisał o tym – i to jest dość przerażające – myślę, że jego język był „on zabija jej dzieci. One następnie okazują swoją miłość do mordercy swoich dzieci, rodząc dla niego nowe dzieci.” A potem G.C. Williams napisał: „Czy nadal uważasz, że Bóg jest dobry?”. Chłopcze, to naprawdę przerażające rzeczy. Oto dlaczego to jest interesujące. Możesz zadać sobie pytanie: „Jejku, ciekawe, czy jest jakieś odbicie tego w ludzkim zachowaniu?”. A odpowiedź okazuje się być zdumiewająco twierdząca. Przeprowadzono kilka badań na temat dzieciobójstwa (zabicie dziecka poniżej 12 miesiąca życia w rodzinie) i prawie zawsze jest ono dokonywane przez rodzica płci męskiej.

Badania te zostały przeprowadzone w kilku krajach, w tym w USA, ale najlepsze z nich przeprowadzono w Kanadzie. Kiedy mówię moim studentom o tym, mówię im, aby przygotować się na to, ponieważ brzmi to strasznie, ale to nie jest tak straszne, jak się wydaje na początku. Okazuje się, że ojczym ma sto dwadzieścia razy większe prawdopodobieństwo zabicia jednego ze swoich pasierbów w porównaniu z prawdopodobieństwem zabicia jednego z własnych biologicznych dzieci przez biologicznego ojca. Sto dwadzieścia razy. To jest przerażające. To pasuje do analizy G. C. Williamsa dotyczącej zachowań haremowych u małp.

Ale wtedy mówię też moim studentom: „Wiem, że wielu z was pochodzi z rodzin, w których macie przybranych rodziców, a wszyscy jesteście w wieku uniwersyteckim i możecie się zastanawiać: 'O mój Boże, jak ja to przeżyłem?'”. Kluczem jest cofnięcie się na sekundę i spojrzenie na statystyki. Rzeczywista liczba dzieciobójstw w kanadyjskim badaniu wyniosła 324 na milion pasierbów. Oznacza to jedno na 2500. Więcej niż 999 razy na 1000, że ojczym jest całkiem prawdopodobne, kochający, opiekuńczy i czuły rodzic.

Więc w istotach ludzkich, wszechświat stał się świadomy siebie. Jesteśmy w efekcie wszechświatem budzącym się do życia.

Więc ciekawą rzeczą, kiedy tworzysz argumenty na temat psychologii ewolucyjnej jest to, że bardzo łatwo jest stworzyć argument, dlaczego ojczym powinien mieć biologiczny imperatyw do zabijania pasierbów: Nie ma żadnego związku genetycznego, a zatem w kategoriach ewolucyjnych jest to marnowanie zasobów. Ale jeśli wysuwasz ten argument, musisz następnie powiedzieć: „Dlaczego argument ewolucyjny jest tak słaby, że znika w nieistotności: jeden na 2500?”

Myślę, że odpowiedź jest bardzo prosta. Jeśli chodzi o ludzkie zachowanie, wszyscy dziedziczymy pewne biologiczne predyspozycje do zachowań, które mogą być kształtowane przez ewolucję. To jest to, o czym może nam powiedzieć psychologia ewolucyjna. Ale powodem, dla którego wskaźnik morderstw zanika niemal do zera, jest to, że my ludzie dorastamy w kulturze, a kultura jest potężna. Kultura ta polega zasadniczo na wychowywaniu młodych mężczyzn – nie zawsze z powodzeniem, przyznaję – w szacunku dla życia, dla dzieci i z koniecznością szanowania życia innych istot ludzkich. To część wszystkich ludzkich kultur.

Więc psychologia ewolucyjna może nam wiele powiedzieć o wrodzonych popędach, które dobór naturalny w nas wpoił. Ale co jakiś czas psychologia ewolucyjna udaje, że jest jedynym powodem, dla którego zachowujemy się tak, a nie inaczej. Udawanie, że psychologia ewolucyjna może dać nam kompletne wyjaśnienie wszystkich nauk humanistycznych i społecznych jest, jak sądzę, przykładem przesady.

DN: W tym samym duchu nazywasz dobór płciowy poprzez wybór partnera „wysoce spekulatywnym”. Konkretnie, istnieje teoria, że tworzenie sztuki, muzyki czy literatury jest sposobem na sygnalizowanie naszej dziedzicznej sprawności umysłowej, a nasz wybór partnerów jest mechanizmem selekcji, który to napędza. Czy ta teoria jest po prostu przesadzona, czy też uważasz, że to całkowicie nietrafny sposób na wyjaśnienie ewolucji naszych umysłów?

KM: To, do czego konkretnie się odnosisz, to książka Denisa Duttona The Art Instinct. Dutton był australijskim krytykiem sztuki, który twierdził, że tworzenie sztuki może być wyjaśnione jako przykład selekcji seksualnej. Zauważył, że większość artystów historycznie była mężczyznami i argumentował, że ludzie tworzą sztukę, aby zaimponować dziewczynom i zwiększyć swoje szanse na spółkowanie. Jestem żonaty z kobietą, która jest artystką, i nie jestem pewien, czy powiedziałaby, że stworzyła sztukę, aby zdobyć całą masę facetów.

Dobór seksualny to prawdziwa rzecz. Żaden biolog nie twierdziłby inaczej. Ja z pewnością też nie. Ale żeby brać – jak niektórzy pisarze – nie tylko sztukę, ale także muzykę i literaturę i próbować używać ich jako przykładów selekcji seksualnej, żeby wyjaśnić, dlaczego mężczyźni dominują w tych zawodach? Słyszałem, jak ludzie argumentowali, że wszyscy wielcy komicy są mężczyznami właśnie dlatego, że komedia jest formą sztuki, której faceci używali, by mieć szczęście z kobietami. I dlatego kobiety nie są zabawne. Myślę, że kobiety są zabawne, a niektórzy z moich ulubionych komików to kobiety.

Gdy ktoś wysuwa takie argumenty, próbuje wymyślić ewolucyjną „just-so story” dla tego, dlaczego jest to zapisane w naszych genach, nie zadając sobie trudu, by faktycznie poszukać tych genów. Myślę, że ludzie przeoczają fakt, że wszyscy dorastamy w społeczeństwie (w ten sposób odniosłem się również do kwestii dzieciobójstwa). Ale te społeczeństwa były zdominowane przez mężczyzn i historycznie przypisywały role płciowe. Trudno się dziwić, że w takim społeczeństwie mężczyźni w dużej mierze weszli w te role.

Szczególnie, odnosząc się do argumentów Duttona w instynkcie sztuki, przywołał on badania psychologiczne, które pokazują, że ludzie – zwłaszcza młodzi – wolą krajobrazy z drzewami, zwierzętami i wodą. I rzeczywiście jest to prawda. Ale proszę, spróbuj mi wyjaśnić, dlaczego uważamy Picassa za wielkiego artystę. On nie ma drzew, zwierząt ani wody na większości swoich obrazów.

Jak napisał jeden z krytyków książki Duttona, podczas gdy ten rodzaj teorii może wyjaśnić przeciętną sztukę, warto zauważyć, że kiedy każde dzieło wielkiej sztuki w wielkim muzeum narusza twój centralny dogmat, może dobrze jest pomyśleć jeszcze raz.

DN: Przechodząc do ewolucji i religii, piszesz: „Darwin najwyraźniej zdawał sobie sprawę, że odrobina polerowania ludzkiego ego przeszłaby długą drogę w kierunku zachęcania do akceptacji jego idei.” Myślę, że twój argument w książce jest podobny. Czy aby przekonać ludzi, konieczne jest polerowanie ego niektórych wierzących w religię, aby ewolucja stała się dla nich bardziej przystępna?

KM: Nie sądzę. Kiedy przemawiam do religijnej publiczności, szczególnie chrześcijańskiej, sposób, w jaki to przedstawiam, jest bardzo prosty. Nie chcę w ogóle polerować ewolucji. Po prostu mówię: Słuchaj, pierwszym obowiązkiem każdego chrześcijanina jest dążenie do prawdy. Myślę, że rozumiesz to jako chrześcijanin. I dlatego twoje pierwsze pytanie o ewolucję nie powinno brzmieć: Czy narusza to to, co mój kaznodzieja powiedział mi o Księdze Rodzaju? Albo Czy zaprzecza to wzmiankom o Adamie w listach Pawła? Nie, nie, nie. Twoje pierwsze pytanie na temat ewolucji powinno być naprawdę proste: Czy to prawda? A jeśli jest prawdziwa, to powinniśmy znaleźć sposób, by ją zrozumieć.

Często brakuje nam istotnej umiejętności: by zawsze zakładać dobrą wolę osoby, z którą się nie zgadzamy, nawet jeśli nie zawsze jest to prawda.

Moim autorytetem w tej kwestii – i zawsze chętnie go cytuję – nie jest jakiś new-age’owy teolog. To święty Augustyn, biskup Hippony, piszący na początku piątego wieku. Napisał on książkę zatytułowaną „Literalne znaczenie Księgi Rodzaju”. Augustyn pisze, że nawet niewierzący może – uwspółcześniam jego słowa – studiować astronomię, geologię i biologię, a najgorszą rzeczą, jaka mogłaby się zdarzyć, byłoby, gdyby religijny wierzący, przypuszczalnie mówiąc niewierzącemu, co oznacza Biblia, opowiadał bzdury na tematy naukowe; musimy zrobić wszystko, co w naszej mocy, aby do tego nie dopuścić, aby niewierzący nie przegapił przesłania zbawienia.

Więc to, co mówię religijnym słuchaczom, to nie: „Hej, zamierzam przedstawić wam ładną, spreparowaną wersję ewolucji”, ale raczej: „Ewolucja jest faktem naukowym. Pogódźcie się z tym. I znajdź sposób – jak święty Augustyn – by dopasować ją do swojego rozumienia świata i miejsca Boga w nim.”

DN: Właśnie zademonstrowałeś, że jesteś zaciekłym obrońcą ewolucji, ale jak wspomniałeś, jesteś również praktykującym katolikiem. Zauważyłem, że przyjaźni się Pan z Richardem Dawkinsem, którego poglądy na religię możemy śmiało powiedzieć, że są zupełnie przeciwne do Pańskich.

KM: Rzeczywiście są, ale pozwolę sobie wtrącić, że uważam Richarda za przyjaciela. Wspominał o mnie bardzo szczodrze w swoich książkach, promował moje książki w Wielkiej Brytanii i miałem z nim kilka bardzo dobrych interakcji.

DN: Jestem pewien, że przyjaźni się Pan również z wieloma chrześcijanami, których poglądy na ewolucję są podobnie sprzeczne z Pańskimi, jak poglądy Richarda Dawkinsa na religię są sprzeczne z Pańskimi. W tym, jak się wydaje, szczególnie spolaryzowanym klimacie politycznym, a czasem naukowym, jak udaje Ci się utrzymać te relacje z ludźmi, którzy się z Tobą zdecydowanie nie zgadzają? Czy ma Pan jakieś rady lub sekrety w tej kwestii?

KM: Będziesz się z tego śmiał: Zostań urzędnikiem sportowym. W dzieciństwie uprawiałem kilka dyscyplin sportowych, a szczególnie byłem baseballistą.

Myślałem, że jak będę miał dzieci, to zostanę trenerem małej ligi mojego syna. Ale miałem tylko dziewczynki, więc skończyłem jako trener softballu. Potem moje dziewczyny dorosły i przeszły do drużyny licealnej i tak dalej. Uwielbiałam softball, ale nie chciałam trenować dzieci innych ludzi.

Więc przeszłam na „ciemną stronę” i zostałam sędzią. Jestem w moim dwudziestym pierwszym roku, a ja umpire fast-pitch softball całą drogę aż do poziomu NCAA. Jeśli chcesz nabyć umiejętności radzenia sobie z ludźmi, którzy gwałtownie się z tobą nie zgadzają, zostań urzędnikiem sportowym!

Zostałem zapytany przez niektórych moich kolegów: „Kiedy debatujesz z tak zwanym naukowym kreacjonistą, jak zachowujesz zimną krew?”. Moja odpowiedź brzmi: gdybyś miał jakiekolwiek pojęcie, co ludzie mówią do sędziego podczas gry w piłkę, zrozumiałbyś nie tylko jak zachować zimną krew, ale także dlaczego jest to ważne. To pierwsza rzecz.

Sądzę, że drugą rzeczą – mówię teraz bardzo szeroko w kontekście obecnego klimatu politycznego Stanów Zjednoczonych – jest to, że często tak bardzo brakuje nam istotnej umiejętności: aby zawsze zakładać dobrą wolę ze strony osoby, z którą się nie zgadzamy, nawet jeśli nie zawsze jest to prawda. Ale chłopcze, to pomaga ci psychologicznie, a także pomaga ci w tworzeniu bardziej spójnych argumentów, jeśli zakładasz, że druga osoba jest podatna na rozsądek i jeśli starasz się dostrzec motywację stojącą za twoimi argumentami.

Mam wiele doświadczeń z tym związanych, na boisku i poza nim. I myślę, że to jest ważne. Jeśli chodzi o Richarda, to szczerze myślę, że przez wiele lat był on najbardziej klarownym, najbardziej wyrazistym i najbardziej przekonującym pisarzem na temat teorii ewolucji na tej planecie. Dlatego cenię jego prozę, jego wnikliwość i jego zdolność do wyjaśniania złożonych ewolucyjnych idei.

Jeśli weźmiesz szczerze nienaukową książkę Richarda, The God Delusion, jego bestsellerową książkę wszech czasów, nawet jeśli wspomina mnie w niej bardzo szczodrze i dziękuje mi za moje wysiłki przeciwko ruchowi inteligentnego projektu, znajduję w niej wiele do skrytykowania. Ale ja no pójść na Richard osobiście, ponieważ ja znać że on być osoba uczciwy i znać że on stać przy swój przekonanie. Te różnią się od moich, ale to z pewnością nie przeszkadza nam w interakcji, a właściwie w pomaganiu sobie nawzajem i robieniu wspólnej sprawy.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *