Kiedy moja córka urodziła się 12 lat temu, iPady nie istniały, a ja dopiero niedawno, niechętnie, kupiłem telefon z klapką. W tamtym czasie nie wyobrażałam sobie, jak bardzo moje rodzicielstwo będzie się kręcić wokół smartfonów, tabletów, aplikacji i mediów społecznościowych.
Przesunęłam się o kilkanaście lat do przodu i toczę bitwę z moją córką o Tik Tok. Najwyraźniej wszyscy jej przyjaciele go mają. To samo dzieje się z moim dziewięciolatkiem i Fortnite. A mój siedmiolatek pokonuje drogę przez Zeldę na Nintendo Switch, które dostali na Gwiazdkę – grę, która miała być dla jego taty.
Zawsze nie byłam pewna, jak zarządzać całą technologią i czasem ekranowym. Ścisłe limity czasowe? Nieograniczone użycie z jasnymi oczekiwaniami co do zachowania i odpowiedzialności poza ekranem? A może system work-to-earn, w którym różne obowiązki domowe przynoszą cenne chwile na urządzeniu?
Rzeczywistość jest taka, że obecnie mamy misz-masz zasad i niektóre kontrole na ich urządzeniach, które generalnie działają dobrze, ale kiedy rzeczy zaczynają wymykać się spod kontroli, mam pokusę, aby zakazać wszystkich ekranów, cały czas.
Ale kiedy natknąłem się na umowę, którą MediaSmarts opracował dla rodziców dających swoim dzieciom nowe urządzenia, dało mi to do myślenia: Może potrzebujemy nowego tonu, jeśli chodzi o korzystanie z urządzeń w naszym domu.
Co podoba mi się w umowie, to fakt, że zakłada ona pewien poziom zaufania i odpowiedzialności ze strony dziecka – a także prosi o wiele rodziców. Na przykład, dziecko podpisuje się pod „Być ostrożnym w dzieleniu się informacjami o sobie i innych”, podczas gdy rodzic obiecuje: „Pytać przed umieszczeniem czegokolwiek o sobie w sieci, w tym zdjęć lub filmów”. Bam. Prywatność i zgoda, zakryte. Dzieciak zgadza się również na takie rzeczy jak nie udostępnianie haseł, odwiedzanie stron internetowych, które ich zdaniem rodzic zaaprobuje, rozmawianie z dorosłym, jeśli natkną się na coś, co sprawia, że czują się niekomfortowo, i nie pobieranie aplikacji lub kupowanie czegokolwiek online bez uprzedniego sprawdzenia z rodzicem.
Ale to, na co prosi rodziców o zgodę, naprawdę skłoniło mnie do zastanowienia się nad tym, jak podchodzę do czasu ekranowego – zwłaszcza do korzystania z telefonu przez moją córkę. Ponieważ zaczęła coraz częściej komunikować się ze swoimi przyjaciółmi za pomocą SMS-ów i aplikacji What’s App, kusiło mnie, aby uważnie przyglądać się jej komunikacji. Będę szczera, straszne historie, które słyszałam o nastoletnich dziewczynach, mediach społecznościowych i drapieżnikach internetowych, napawają mnie strachem. Ale w tym samym czasie, czuję, że moja córka zasługuje na trochę prywatności, a ja powinienem ostatecznie zaufać jej do podejmowania dobrych decyzji.
Kontrakt MediaSmarts zakłada od początku, że dziecko będzie robić to, co właściwe. Jedną z rzeczy, na które muszę się zgodzić? „Obiecuję nie szpiegować cię online, chyba że dałeś mi dobry powód, aby myśleć, że nie mogę ci ufać”. Umowa przyznaje również, że dzieci potrzebują naszego wsparcia: „Obiecuję być tam, aby pomóc ci, jeśli będziesz mnie potrzebował i zawsze słuchać”. Wyraźnie też zaznacza, że dzieci zasługują na granice między nami a ich życiem społecznym w sieci: „Obiecuję nie publikować na żadnym z twoich kont społecznościowych bez wcześniejszego zapytania.”
Jeśli chodzi o umowy, wygląda to na taką, której oboje możemy przestrzegać. Czy będzie jej wolno korzystać z Tik Tok? To jeszcze nie zostało ustalone. Ale przynajmniej będzie wiedziała, jakie są oczekiwania, gdy będziemy pracować nad rozwojem zdrowego korzystania z urządzeń w domu.
Pozwalam mojemu dziecku na nieograniczony czas ekranowy. Tam, powiedziałam to
Kanadyjskie Towarzystwo Pediatryczne wydało zaskakujące nowe zasady dotyczące czasu ekranowego