Jak wiele innych osób, moja pierwsza drogeryjna rutyna pielęgnacji skóry była nieco wybrakowana. Jeśli dobrze pamiętam, składała się ona z morelowego peelingu (jeśli wiesz, to wiesz), płynu do mycia twarzy z kwasem salicylowym i płatków kosmetycznych z kwasem salicylowym, które absolutnie niszczyły moją skórę i, jak przypuszczam, prawdopodobnie przyczyniły się do wielu problemów skórnych, których doświadczam dzisiaj. Na szczęście przeszłam długą drogę od czasu mojego niezdarnego wejścia w świat pielęgnacji skóry i z przyjemnością mogę powiedzieć, że stworzyłam drogeryjną rutynę pielęgnacyjną dla mojej suchej skóry, z której jestem całkiem dumna.
Jednakże droga do tego punktu była długa. Po wielu latach zmagania się z trądzikiem i widząc bardzo niewiele rezultatów wypróbowanych przeze mnie rozwiązań, nabrałam przekonania, że problemem są niedrogie produkty, a nie kombinacja produktów, których używałam. Oczywiście, byłem w błędzie. Jednak zamiast zdać sobie z tego sprawę, sięgnęłam po drogie produkty. A ponieważ moja skóra zmieniła się z tłustej i pełnej pryszczy w bardzo, bardzo suchą (dzięki długiej serii Accutane), pozostałam przekonana, że tylko luksusowe kremy i szalenie drogie serum rozwiążą moje problemy.
Do czasu, gdy pojawiły się uporczywe zaczerwienienia na moich policzkach. Ponieważ każdy, kto doświadczył jakiegokolwiek stopnia trądziku różowatego wie, że nie ma znaczenia, jak drogi jest krem nawilżający – to suche, plamiste zaczerwienienie nie zniknie. I kiedy po kilku latach bezowocnego testowania produktów zaczęłam prowadzić badania, odkryłam, że to też. Wygląda na to, że chodzi o prostotę i ochronę bariery skórnej. A to zaprowadziło mnie z powrotem do tego, czego unikałam: produktów drogeryjnych.
Jedną z pierwszych rzeczy, których szukałam w poszukiwaniu łagodnych produktów redukujących zaczerwienienia, był płyn do mycia twarzy, ponieważ nie ma nic gorszego niż dobry, spokojny dzień dla skóry, po którym wychodzisz spod prysznica z buraczkowo czerwoną twarzą dzięki swojemu produktowi oczyszczającemu.
Jasny zwycięzca wśród tysięcy dostępnych na rynku? Ultra Gentle Hydrating Creamy Facial Cleanser firmy Neutrogena, produkt za 8,29$, który został polecony The Strategist przez Davida Lortschera, dermatologa z certyfikatem i dyrektora generalnego Curology, oraz dermatologa Joshuę Zeichnera, dyrektora badań kosmetycznych i klinicznych w dziedzinie dermatologii w Mount Sinai Hospital. „Technologia w tym środku czyszczącym zapobiega naruszaniu integralności zewnętrznej warstwy skóry przez składniki oczyszczające”, powiedział Zeichner w sierpniu 2018 roku do publikacji. I, spoiler alert: to jest niesamowite. Używam go każdego wieczoru przed pójściem spać i nigdy nie powoduje zapalenia skóry ani nie daje mi tego okropnego uczucia napiętej skóry.
Innym częstym zaleceniem od derm, które odkryłam, było serum Rosaliac AR Intense firmy La Roche-Posay, francuskie znalezisko drogeryjne, które jeszcze bardziej przekonało mnie, że niedrogie produkty mogą, w rzeczywistości, być wspaniałe. Chociaż kosztuje nieco więcej niż przeciętny produkt drogeryjny, jest tego wart ze względu na swoją zdolność do łagodzenia i koszenia stanów zapalnych. Uczyniłam z niego codzienną część mojej rutyny i zawsze widzę poprawę, kiedy nakładam go po oczyszczaniu skóry.
Po prawie roku badań i testów, zebrałam wiele rekomendacji, które udało mi się znaleźć i stworzyłam prosty, niedrogi skład, którego większość mogę kupić w moim lokalnym sklepie Walgreens. Przed Wami drogeryjna pielęgnacja skóry, którą stosuję, aby utrzymać w ryzach zaczerwienienia i suchość – i to tanim kosztem.