Inne przykłady podkreślają to wrażenie kontrolowanej i znaczącej przemocy. W XVII wieku kanadyjscy Irokezi byli obserwowani przez europejskich misjonarzy. Powołując się na ich świadectwa, historyczka kultury Peggy Reeves Sanday podkreśla kosmiczne znaczenie irokeskiego kanibalizmu. Długotrwałe męki tortur – mające na celu sprawdzenie siły i odwagi ofiary – obejmowały wielokrotne ranienie i przypalanie. Ataki te były jednak równoważone momentami żartobliwego, a nawet łagodnego traktowania przez oprawców. Jeniec faktycznie współpracował, ponieważ rozumiał, że jest obserwowany przez boga słońca podczas procesu.
Daniel Korn, Mark Radice i Charlie Hawes (2001) zwracają uwagę, że Europejczycy, którzy zetknęli się z kanibalizmem na wyspach Fidżi na początku XIX wieku, znaleźli zasadniczo religijną motywację dla konsumpcji wroga – wierzono, że duch zmarłej osoby pozostaje przy ciele przez cztery dni, i że jeśli zjesz zwłoki przed upływem tego czasu, „zapobiegniesz ich wzniesieniu się do świata duchów i staniu się źródłem mocy i przewodnictwa dla twoich wrogów”.
Chociaż chrześcijańscy Europejczycy stronili od kanibalizmu w Nowym Świecie, w rzeczywistości sami praktykowali kanibalizm bardziej systematycznie niż jakiekolwiek plemiona w Kanadzie czy Brazylii. Do około 1750 roku ludzki tłuszcz, mięso, kości i krew (najlepiej pita na ciepło) były powszechnie stosowanymi i cenionymi formami medycyny. Zwolennikami i konsumentami byli między innymi Francis Bacon, Robert Boyle i Karol II. Tymczasem, od początku XVI wieku, protestanci i katolicy w północnej Europie potępiali i zabijali się nawzajem z plemienną zaciekłością, nawet gdy każda ze stron atakowała „kanibalistyczne barbarzyństwo” lub nieludzkość drugiej. Frank Lestringant (1997) opowiada, jak około 1580 roku francuski protestant został zabity i wypatroszony przez katolików. Jego serce zostało następnie „pocięte na kawałki, sprzedane na aukcji, upieczone na ruszcie i w końcu zjedzone z wielką przyjemnością”.
Gdzie indziej takie zdziczenie mogło być inspirowane przez antagonizmy społeczne. Historyk Piero Camporesi (1988) opowiada o gwałtownych waśniach arystokratycznych we wczesnonowożytnych Włoszech. W jednym przypadku, wypatroszone serce ofiary zostało odgryzione. W drugim, narrator mówi nam, „szczęśliwy był ten, kto mógł zmielić wnętrzności między zębami”. W trzecim przypadku człowiek był torturowany i zabity, zanim został wypatroszony. Po przeżarciu jelit napastnicy przystąpili do „krojenia go na małe kawałki, aby usunąć z niego tłuszcz, ponieważ był młody, miał prawdopodobnie dwadzieścia osiem lat, był wysoki i szczupłej budowy”. Zdaniem Camporesiego nacisk na młodość i posturę ofiary zdradza zamiar sprzedania tego tłuszczu „farmakologom-lekarzom”, dla których byłby on „korzystny na wszelkie dolegliwości nerwowe”. Biorąc pod uwagę handel kanibalistyczną medycyną, wniosek ten wydaje się aż nazbyt prawdopodobny.
W tych przypadkach agresorzy nie jedzą, ale manifestują swoją dominację kanibalistycznymi gestami. Gesty te brutalnie łamią tabu, a jednocześnie unikają możliwości skażenia substancją swoich ofiar. W podobny sposób sprzedaż tłuszczu Orsi jest formą szyderczego wyzysku, który pozwala komuś innemu dokonać faktycznej konsumpcji.
Arystokratyczne waśnie o zemstę z natury rzeczy mają za sobą pewną historię. Jednak niektóre zaskakujące epizody kanibalizmu w XX wieku wiązały się z wrogością, która rozwinęła się w bardzo krótkim czasie. Korn, Radice i Hawes dokumentują wydarzenia w Chinach podczas rewolucji kulturalnej, w czasach, gdy „samo zabicie wroga klasowego nie wystarczyło, by wyrazić nienawiść klasową”. W jednej ze szkół w prowincji Wuxuan uczniowie zwrócili się przeciwko swoim nauczycielom. Kierownik działu chińskiego, Wu Shufang, został skazany na śmierć jako wróg klasowy i pobity. Inny nauczyciel został zmuszony do wycięcia Shufangowi wątroby, którą następnie ugotowano w paskach na szkolnym podwórku. W innym przypadku młody mężczyzna był torturowany, ponieważ był synem byłego właściciela ziemskiego. Napastnicy rozcięli mu żołądek i wyjęli wątrobę, która „stała się rewolucyjną ucztą dla mieszkańców wsi”. W tego typu aktach brało udział prawdopodobnie około 10 000 osób, przy czym zjadano do stu ofiar. W tym przypadku przemoc była jawnie polityczna, ale miała intensywność antagonizmu plemiennego lub religijnego. Wielu z tych, którzy brali w tym udział, było jeszcze nastolatkami.
Jak kanibalizm opisany przez McCalla w Iraku ma się do ludożerstwa w społeczeństwach plemiennych? Większość obywateli USA zdystansowałaby się od takiego zachowania, podczas gdy kanibalizm Tupinamba, Irokezów i wyspiarzy z Fidżi był akceptowany przez wszystkich członków tych społeczeństw, nawet przez ich ofiary. Działały tu pojęcia honoru lub szacunku: odważna ofiara była warta zjedzenia. Dla McCalla jednak żołnierz pożerający ludzi był winny „braku szacunku dla ludzkiego życia”. Co więcej, jego brak szacunku był tępy w swoim celu, rozciągając się nawet na tych Irakijczyków, których miał chronić, a nie tylko na prawowitych wrogich bojowników. Ale można też zauważyć, że kanibalistyczny czyn amerykańskiego żołnierza ma pewien wymiar społeczny. Żołnierze, którzy słyszą o tym ze śmiechem, sami są rodzajem plemienia, które implicite realizuje wspólnotową celebrację wspólnych wartości. Różnica polega na tym, że w 2007 roku kanibalizm był śmiałą indywidualną transgresją, a nie kosmicznie znaczącym rytuałem.
Richard Sugg jest autorem książki Mummies, Cannibals and Vampires: the Human Body in Religion, Medicine and Science from Shakespeare to Dracula.