Dlaczego Donald Trump przesadza z wielkością tłumu na inauguracji, przechwala się swoim zwycięstwem w wyborach w rozmowach ze światowymi przywódcami i twierdzi bez dowodów, że oszustwa wyborcze mogły kosztować go zwycięstwo w wyborach? Dlaczego odrzuca protestujących, którzy mu się sprzeciwiają, jako „płatnych profesjonalistów”, a sondaże, które źle o nim świadczą, jako „fake news”? Dlaczego nazywa większość mediów „wrogami ludu”?
Istnieją wyjaśnienia, które skupiają się na jednostce, charakteryzując Trumpa jako skupioną na sobie gwiazdę reality-TV z obsesją na punkcie aprobaty i uczuloną na krytykę.
Ale istnieje również wyjaśnienie ideologiczne, które wiąże się z pojęciem, o którym często się wspomina, bez większego kontekstu czy rozwinięcia: populizm.
Czym jest populista?
Żadna definicja populizmu nie opisze w pełni wszystkich populistów. To dlatego, że populizm jest „cienką ideologią”, która „przemawia tylko do bardzo małej części programu politycznego”, jak twierdzi Cas Mudde, profesor na Uniwersytecie Georgii i współautor Populism: A Very Short Introduction. Ideologia taka jak faszyzm obejmuje całościowy pogląd na to, jak powinna być zorganizowana polityka, gospodarka i społeczeństwo jako całość. Populizm nie; wzywa do wyrzucenia politycznego establishmentu, ale nie określa, co powinno go zastąpić. Dlatego zwykle łączy się go z „grubszymi” lewicowymi lub prawicowymi ideologiami, takimi jak socjalizm czy nacjonalizm.
Populiści dzielą, a nie jednoczą, powiedział mi Mudde. Dzielą społeczeństwo na „dwie jednorodne i antagonistyczne grupy: czystych ludzi na jednym końcu i skorumpowaną elitę na drugim” i twierdzą, że kierują się „wolą ludu”. Stany Zjednoczone są tym, co politolodzy nazywają „liberalną demokracją”, systemem „opartym na pluralizmie – na idei, że istnieją różne grupy o różnych interesach i wartościach, które są uprawnione” – wyjaśnia Mudde. Populiści, w przeciwieństwie do nich, nie są pluralistami. Uważają, że tylko jedna grupa – cokolwiek rozumieją przez „lud” – jest prawowita.
Więcej w tej serii
Ta koncepcja prawowitości wynika z faktu, że populiści postrzegają swoją misję jako „zasadniczo moralną”, zauważył Mudde. Rozróżnienie między elitą a ludem nie opiera się na tym, ile masz pieniędzy, ani nawet jaką masz pozycję. Opiera się na twoich wartościach.”
Populiści, biorąc pod uwagę ich moralne ramy, dochodzą do wniosku, że tylko oni reprezentują „lud”. Może nie zdobędą 100 procent głosów, ale mają 100-procentowe poparcie dobrych, ciężko pracujących ludzi, którzy zostali wykorzystani przez establishment. Nie twierdzą, że zaniedbani ludzie, którzy ich popierają, powinni być brani pod uwagę przez przywódców politycznych tak samo jak wszyscy inni obywatele; twierdzą, że ci zaniedbani ludzie są jedynymi, którzy się liczą.
„Opuliści przegrywają tylko wtedy, gdy 'milcząca większość' – skrót od 'prawdziwych ludzi' – nie miała szansy przemówić lub, co gorsza, nie mogła się wypowiedzieć”, wyjaśnia Jan-Werner Müller, profesor Uniwersytetu Princeton i autor książki „What Is Populism? „Stąd częste powoływanie się populistów na teorie spiskowe: coś, co dzieje się za kulisami, musi tłumaczyć fakt, że skorumpowane elity wciąż trzymają lud w ryzach. … jeśli polityk ludowy nie wygrywa, to coś musi być nie tak z systemem.”
Można by się spodziewać, że ten argument upadnie, gdy populiści wejdą do rządu i staną się establishmentem. Ale nie: populiści – od rewolucyjnego socjalisty Hugo Chaveza w Wenezueli po religijnego konserwatystę Recepa Tayyipa Erdogana w Turcji – zdołali przedstawić się jako ofiary nawet u szczytu władzy, obwiniając swoje niedociągnięcia o sabotaż ze strony podejrzanych krajowych lub zagranicznych elit.
Pojęcie jednego cnotliwego ludu i jednej nikczemnej elity jest fikcją, nawet jeśli odzwierciedla rzeczywiste podziały i dynamikę władzy w danym społeczeństwie. „Nie ma jednej woli politycznej, ani tym bardziej jednej opinii politycznej w nowoczesnej, złożonej, pluralistycznej – krótko mówiąc, ogromnie niechlujnej – demokracji” – pisze Müller. Nie chodzi o to, że populiści mają jakieś szczególne połączenie umysłowe z masami. Raczej „opuliści wkładają słowa w usta tego, co jest przecież ich własnym tworem”. Jako przykład Müller podaje Nigela Farage’a, byłego lidera populistycznej Partii Niepodległości Zjednoczonego Królestwa, który nazwał głosowanie Wielkiej Brytanii za opuszczeniem Unii Europejskiej „zwycięstwem prawdziwych ludzi”, tak jakby 48 procent Brytyjczyków, którzy głosowali za pozostaniem w UE, było „w jakiś sposób mniej niż prawdziwe – lub raczej kwestionowało swój status jako członków wspólnoty politycznej.”
Populiści „mają tendencję do definiowania ludu jako tych, którzy są z nimi” – powiedział Mudde. Znakiem rozpoznawczym populisty nie jest to, które konkretne grupy ludzi zalicza do „ludu” lub „establishmentu”. To fakt, że on lub ona dzieli świat na te walczące obozy w pierwszej kolejności.
Stylistycznie, populiści często używają krótkich, prostych sloganów i bezpośredniego języka, i angażują się w „chamskie zachowanie, które sprawia, że wydają się jak prawdziwi ludzie”, powiedziała Pippa Norris, profesor na Uniwersytecie Harvarda, która pracuje nad książką o wzroście „populistyczno-autorytarnych” polityków na całym świecie, zwłaszcza w Europie. Są oni zazwyczaj „transgresyjni w stosunku do wszystkich reguł gry.”
Czy Donald Trump jest populistą?
Coś fundamentalnego w podejściu Trumpa do polityki zmieniło się mniej więcej w czasie, gdy Steve Bannon, obecnie główny strateg prezydenta w Białym Domu, dołączył do kampanii biznesmena, według Mudde’a. Trump od dziesięcioleci potępiał rzekomo niekompetentnych przywódców politycznych Ameryki. Ale gdy Trump rozpoczynał swoją prezydencką kandydaturę, nie był – zdaniem Mudde’a – populistą. Z czasem jednak zaczął się na niego stylizować w sposób, który pomaga wyjaśnić, dlaczego Trump robi to, co robi i mówi to, co mówi.
Początkowe słownictwo polityczne Trumpa obejmowało skorumpowane elity, ale nie czystych ludzi. Zamiast tego, w rozwlekłych przemówieniach, skupił się tylko na jednej osobie: sobie. Nasz kraj potrzebuje naprawdę wielkiego przywódcy (…), który napisał „The Art of the Deal” – oświadczył Trump, ogłaszając swoją kandydaturę. Stopniowo jednak jego przemówienia stawały się coraz bardziej spójne i populistyczne. Momentem przejściowym stały się jego uwagi na Konwencji Republikańskiej, których autorem był pomocnik Stephena Millera, który pracując dla senatora Jeffa Sessionsa, wyrobił sobie gust do „populizmu państwa narodowego”. Trump powiedział: „Tylko ja mogę naprawić” zepsuty system w Waszyngtonie, obiecując, że będzie służył jako „głos” „zapomnianych mężczyzn i kobiet w naszym kraju”. Do dnia inauguracji transformacja była kompletna: Retoryka Trumpa była na wskroś populistyczna. „20 stycznia 2017 roku, zostanie zapamiętany jako dzień, w którym ludzie ponownie stali się władcami tego narodu” – ogłosił. Przemówienie to zostało napisane przez Millera i Bannona, którzy przewidują, że Trump stanie na czele nowego „ekonomicznego ruchu nacjonalistycznego” wzorowanego na „populizmie” XIX-wiecznego prezydenta USA Andrew Jacksona.
W swoim przemówieniu zapowiadającym prezydenta Trump użył wersji słowa „ja” 256 razy. W swoim przemówieniu inauguracyjnym użył tych słów trzy razy.
Trump przeszedł od wyłącznego „sprzedawania siebie” do przedstawiania „siebie jako wehikułu ludzi”, zauważył Mudde, a to pozwoliło jego zwolennikom poczuć się częścią czegoś większego niż Trump. „Nie mogłeś być częścią Trumpa, a to było to, co sprzedawał wcześniej” – powiedział Mudde. „To było miejsce, w którym pojawił się geniusz. Wcześniej był to tylko jeden człowiek stojący przeciwko wszystkim. Teraz był to ruch, który miał go za lidera. To energetyzowało znacznie więcej.” (Norris zauważył, że Trump zazwyczaj przedstawia siebie jako „paternalistycznego lidera, który zrobi rzeczy dla ludzi”, zamiast dążyć do bezpośredniego wzmocnienia ich pozycji.)
Moralny wymiar populizmu „wyjaśnia, dlaczego ktoś taki jak Donald Trump, który wyraźnie nie jest zwykłym człowiekiem, może mimo to udawać, że jest głosem ludu” – powiedział mi Mudde. „On nie argumentuje: 'Jestem tak samo bogaty jak ty'. Argumentuje: 'Mam te same wartości, co ty. Jestem też częścią czystego ludu.”
I tu pojawia się ideologiczne wyjaśnienie pozornej próżności Trumpa. Jeśli Trump jest jedynym autentycznym emisariuszem ludu, to jak godzi tę rolę z niespektakularnymi rozmiarami tłumów, słabymi wynikami sondaży, przegraną w wyborach powszechnych, masowymi protestami ludzi twierdzących, że ich nie reprezentuje, i krytycznymi relacjami mediów na temat polityki, której rzekomo chcą ludzie?
Co, ponadto, te realia robią z mandatem, na który powołuje się on od ludzi, by podjąć nadzwyczajne środki, takie jak zakaz przyjmowania uchodźców i imigrantów z całych krajów, czy naciskanie na Meksyk, by zapłacił za mur graniczny?
Jak Trump powiedział Davidowi Muirowi z ABC odnośnie jego fiksacji na punkcie wielkości tłumu w Dniu Inauguracji, media próbują „niesłusznie mnie zdegradować, bo mieliśmy ogromny tłum ludzi. Część mojego zwycięstwa polegała na tym, że mężczyźni i kobiety z tego kraju, którzy zostali zapomniani, już nigdy nie zostaną zapomniani.”
„Legitymacja populistów pochodzi z masowej opinii”, powiedział Norris. Trump „nie ma legitymacji poprzez głosowanie powszechne. Nie ma legitymacji poprzez doświadczenie. Nie ma legitymacji poprzez Partię”, która instytucjonalnie ma z Trumpem niełatwe relacje. „Więc twierdzi, że ma mityczny związek z ludźmi.”
Mudde pozostaje sceptyczny co do tego, że Trump jest w głębi serca populistą. Szanse, że stanie się on bardziej „elitarny” w biurze są większe niż w przypadku kogoś takiego jak kandydatka na prezydenta Marine Le Pen we Francji, która od lat konsekwentnie jest populistką, powiedział Mudde. Ale „Donald Trump jako polityk jest dziś populistycznym radykalnie prawicowym politykiem.”
Podkreślił, że choć Trump jest niekonsekwentnie populistyczny, to konsekwentnie sprzeciwia się elitom, demonstruje natywistyczne podejście do imigrantów i wykazuje „autorytarne ciągotki”. Można to określić jako jego grubsze ideologie.
Według Norrisa, który etykietuje Trumpa jako „populistę-autorytarystę”, nacjonalizm natywistyczny koncentruje się na zagrożeniach stwarzanych przez przybyszów z zewnątrz i obraca się wokół „idei, że kraj powinien być na pierwszym miejscu, i że istnieją pewne grupy, które są częścią ludzi i to one powinny uzyskać korzyści i nagrody tego społeczeństwa.” Dziennikarz John Judis zauważył, że podczas gdy lewicowi populiści zazwyczaj bronią klasy niższej i średniej przed klasą wyższą, prawicowi populiści bronią ludzi przed elitami, które oskarżają o bycie niewystarczająco twardymi wobec trzeciej grupy: outsiderów, takich jak imigranci czy radykalni islamiści.)
Autorytaryści natomiast uważają, że podstawową rolą państwa jest egzekwowanie prawa i porządku, boją się chaosu bardziej niż czegokolwiek innego i instynktownie reagują na problemy poprzez „rozprawienie się” z postrzeganym źródłem problemu, powiedział Mudde. Niektórzy autorytaryści gardzą demokracją, nawet jeśli zachowują jej znamiona, ale Trump nie wydaje się być jednym z nich, dodał Mudde. Trump „nigdy tak naprawdę nie zaatakował demokratycznej narracji, że większość ludzi powinna wybierać swoich przywódców” – zauważył. Prezydent zdaje się wierzyć, że „zostałem wybrany przez większość ludu – czego oczywiście nie zrobił, ale takie są jego ramy – a więc teraz wszyscy inni powinni po prostu zaakceptować to, co robię, ponieważ mam mandat ludu”. Stara się podkreślić swoją „demokratyczną legitymację”, nagłaśniając „pokazy poparcia.”
„Aby zrozumieć obecną administrację, populizm jest tak samo ważny jak natywizm i autorytaryzm, ponieważ strzela na wszystkich trzech cylindrach” – powiedział Mudde.
Więc co, jeśli Trump jest populistą?
Według Norrisa przeprowadzono niewiele badań porównawczych dotyczących tego, czy populiści dostarczają lepszych czy gorszych wyników dla swoich ludzi niż inne typy polityków. Niewiele można definitywnie powiedzieć, na przykład, o wpływie populistycznych rządów na wzrost PKB danego kraju, choć wielu prominentnych populistów, szczególnie w Ameryce Łacińskiej, prowadziło katastrofalną politykę gospodarczą.
Ale często zdarza się, że populiści, kiedy dochodzą do władzy i „faktycznie muszą radzić sobie na co dzień, często stają się bardziej umiarkowani, ponieważ stopniowo uczą się, że rzucanie bombami nie działa, kiedy próbują załatwić sprawę” – powiedział Norris. „To, że wiele z polityk Trumpa – na przykład cięcia podatków, które przynoszą korzyści bogatym – może nie pomagać nie-elitom, nie oznacza, że nie można go określić mianem populisty, dodał Norris, zauważając, że populiści są „wszędzie”, jeśli chodzi o politykę gospodarczą. Trump niekoniecznie jest też fałszywym populistą tylko dlatego, że jest miliarderem, który do swojego gabinetu powołał grupę milionerów i miliarderów. Populizm w rozumieniu wielu uczonych to, według słów Judisa, bardziej „logika polityczna” niż program polityczny czy szczerze wyznawany system przekonań.
Czasami jednak populiści nie mają umiaru w sprawowaniu władzy. I tak czy inaczej, umocnieni populiści często stanowią wyzwanie dla kluczowych elementów liberalnej demokracji w zachodnim stylu: wolności obywatelskich, praw mniejszości, rządów prawa oraz kontroli i równowagi władzy rządowej.
Dzieje się tak nawet wtedy, gdy popularność populistów ujawnia powszechne niezadowolenie z istniejącego stanu demokracji przedstawicielskiej. Populiści są problematyczni dla wolnych społeczeństw, ale odpowiadają na głębokie problemy w tych społeczeństwach; odnoszą sukces, gdy wykorzystują autentyczne żale ludzi na politykę prowadzoną przez ich przywódców. Jak powiedział kiedyś BBC Douglas Carswell, członek UKIP w Wielkiej Brytanii: „Myślę, że populizm jest popularną ideą, z którą elity się nie zgadzają”. Viktor Orban, populistyczny przywódca Węgier, członka UE, ujął to ostatnio bardziej obrazowo:
W Europie Zachodniej, centroprawica … i centrolewica na zmianę zasiadały u steru Europy przez ostatnie 50-60 lat. Jednak coraz częściej oferują one te same programy, a tym samym coraz mniejszą arenę politycznego wyboru. Przywódcy Europy zawsze wydają się wywodzić z tych samych elit, tego samego ogólnego sposobu myślenia, tych samych szkół i tych samych instytucji, które wychowują kolejne pokolenia polityków po dziś dzień. Na zmianę realizują te same polityki. Teraz jednak, gdy ich pewność została zakwestionowana przez krach ekonomiczny, kryzys gospodarczy szybko zamienił się w kryzys elit.
Ale będąc antyestablishmentowymi, populiści zazwyczaj nie są po prostu „anty-inną partią lub anty-konkretnymi interesami lub konkretną polityką, co jest normalną polityką”, powiedział Norris. „To tak naprawdę bycie przeciwko wszystkim siłom, które są w danym społeczeństwie,” od partii politycznych i mediów do interesów biznesowych i ekspertów, takich jak akademicy i naukowcy.
I dlatego populiści mogą zagrozić demokracji. „Nie można iść na kompromis w walce moralnej” – wyjaśnia Mudde. „Jeśli czysty kompromisuje się ze skorumpowanym, czysty jest skorumpowany. (…) Nie masz do czynienia z przeciwnikiem. Przeciwnik ma legitymizację. Często w populistycznym umyśle i retoryce jest to wróg. A z wrogami nie zawiera się układów i nie ugina się pod bezprawną presją.”
W rezultacie „populiści u władzy mają tendencję do podważania sił kontrrewolucyjnych, którymi są sądy, którymi są media, którymi są inne partie” – powiedział Mudde. „I mają tendencję do robienia tego za pomocą różnych, głównie prawnych środków, ale nie klasycznych represji”. Na Węgrzech, na przykład, Orban nie zakazał wydawania gazet opozycyjnych; jego rząd raczej skierował reklamy organizacji państwowych z dala od krytycznych mediów w kierunku tych przyjaznych. Rząd Orbana obniżył również wiek emerytalny dla sędziów, starając się obsadzić te stanowiska lojalistami.
Pojedynczo, działania te nie wydają się tak niezwykłe. Ale zbiorowo, „tworzą nierówne pole gry, w którym coraz trudniej jest populistycznemu liderowi przegrać wybory” – powiedział Mudde. Tacy liderzy „w większości zużywają opozycję”, dodał, zauważając, że masowe antyrządowe demonstracje na Węgrzech osłabły w ciągu ostatnich lat, odkąd Orban objął urząd. „Po pewnym czasie zaczyna to stawać się normalne, zaczynasz się bardziej martwić o wypowiadanie się, i wszystko jakby spada na swoje miejsce.”
„Demokracja w sensie popularnej suwerenności i rządów większości, gdzie ludzie wybierają swoich przywódców, nawet Putin to podtrzymuje,” powiedział. „Nawet Erdogan to podtrzymuje. Ale robią to w sytuacji, w której mobilizacja prawdziwej opozycji jest praktycznie niemożliwa.”
„Populizm przewraca niektóre z liberalno-demokratycznych zabezpieczeń”, powiedział Norris. „To, co napływa, gdy drzwi są otwarte, zależy od ideologii, jaką prezentuje dana partia.”
Populiści z pewnością nie są osamotnieni w dążeniu do konsolidacji władzy politycznej. Ale w przeciwieństwie do innych żądnych władzy polityków, mogą to robić otwarcie, zauważa Müller: „hy, populiści mogą pytać z oburzeniem, czy lud nie powinien zawładnąć swoim państwem poprzez swoich jedynych prawowitych przedstawicieli? Dlaczego ci, którzy blokują prawdziwą wolę ludu w imię neutralności urzędniczej, nie mieliby zostać oczyszczeni?”
Marginalizując przeciwników, populiści mają również tendencję do otwartego rozdawania przysług swoim zwolennikom. „W pewnym sensie – pisze Müller – próbują oni urzeczywistnić w terenie zjednoczony lud, w którego imieniu przez cały czas przemawiali. (…) Opulizm staje się czymś w rodzaju samospełniającej się przepowiedni.”
Mudde z trudem przywołuje populistę z innego miejsca na świecie, który przypomina mu Trumpa. Rodrigo Duterte na Filipinach ma podobnie autorytarną wizję przywództwa, zauważył Mudde, ale nie przyjmuje narracji Trumpa o demokratycznej legitymizacji. Silvio Berlusconi we Włoszech również był zuchwałym, miliardowym populistą, ale był bardziej umiarkowany ideologicznie niż Trump. Geert Wilders w Holandii otwarcie wypowiada się na temat radykalnego islamu i jest aktywny na Twitterze, ale to wytrawny, profesjonalny polityk. „Amatorstwo Trumpa jest absolutnie wyjątkowe” – powiedział Mudde. „Szczerze mówiąc, nigdy nie widziałem czegoś takiego w ustabilizowanej demokracji.”
Mudde powiedział, że trudno jest przewidzieć wpływ populistycznej prezydentury Trumpa na amerykańską demokrację, ponieważ populiści, których badał w rozwiniętych demokracjach, rządzili w koalicjach parlamentarnych, co oznacza, że nie mieli tak dużej władzy, jaką ma prezydent w systemie amerykańskim. Populiści, którzy przewodzili systemom prezydenckim, pochodzą w dużej mierze z Ameryki Łacińskiej, która ma słabsze instytucje polityczne niż Stany Zjednoczone.
„Trump jest tak wyjątkowy na wiele różnych sposobów, że bardzo trudno jest go odnieść do innych krajów” – powiedział Mudde. Mimo to przekonywał, że zagrożenie, jakie Trump stanowi dla liberalnej demokracji, jest inkrementalne i może wzrosnąć w ciągu czterech lub ośmiu lat, zwłaszcza jeśli koledzy Trumpa, republikanie, którzy w tej chwili mają „więcej niż wystarczającą siłę, by powstrzymać Trumpa, gdy tylko przekroczy granice tego, na co pozwala liberalna demokracja”, zdecydują się nie przeciwstawiać prezydentowi. Alternatywnie, zagrożenie może się rozszerzyć w przypadku kryzysu. Rozważmy, co stało się z prezydentem George’em W. Bushem po 11 września, „kiedy zebraliśmy się wokół flagi liberalnego demokraty w , z Patriot Act”, zauważył Mudde. Teraz wyobraźmy sobie, co może się stać po poważnym ataku terrorystycznym w kraju kierowanym przez „nieliberalnego demokratę”.”
„Wszystkie te środki są małymi środkami”, powiedział Mudde. „I mają one skumulowany efekt przez lata. To niektóre opozycyjne gazety znikają, inne zaczynają się autocenzurować. To różne formy pozbawiania praw wyborczych, cały czas trochę więcej, co sprawia, że część elektoratu odpada. To mianowanie coraz większej liczby sędziów na wszystkich szczeblach, którzy nie kwestionują administracji. (…) To jest odłamywanie się od ochrony.”
Odnotowując niski poziom zaufania publicznego do prasy i instytucji politycznych, a także trwałą kampanię Trumpa w celu dalszego podważenia tego zaufania, Norris przewidział nie „rewolucję z dnia na dzień”, ale „kroplówkę, kroplówkę, kroplówkę” pogarszającą się w już i tak kłopotliwej demokracji Ameryki. Wiara i zaufanie do waszych instytucji”, powiedziała, jest „kulturową podstawą demokracji.”
Jak na ironię, pisze Müller, populiści, po dojściu do władzy, mają tendencję do popełniania tych samych grzechów, które przypisują elitom: „wykluczania obywateli i uzurpowania sobie prawa do państwa”. To, co rzekomo zawsze robił establishment, w końcu zrobią też populiści. Tyle że z jasnym uzasadnieniem, a może nawet z czystym sumieniem.”