By Kyle Chayka November 2, 2017

Arts & Culture

Walter De Maria, The New York Earth Room, 1977. © The Estate of Walter De Maria. Fot: John Cliett

Na brukowanej Wooster Street w SoHo, schowany ponad butikami North Face i Lululemon, zaopatrzonymi w neonowy sprzęt sportowy, znajduje się pusty, biały loft na drugim piętrze o powierzchni 3600 stóp kwadratowych, wypełniony 140 tonami ziemi. Jest on otwarty dla zwiedzających od środy do niedzieli, od południa do szóstej wieczorem. Surrealistyczny aspekt jego istnienia jest nieco podważony przez normalność publicznego dostępu i stałych godzin pracy, tak jakby był to sklep, w którym nic się nie sprzedaje. Wchodząc po schodach i wchodząc do środka niedawno późnym rankiem, po raz pierwszy uderzyło mnie uczucie ciszy. Nie było to tylko wyciszenie dźwięków z ulicy, ale otulający kokon ciepła i zapachu stęchlizny, jak pole po letnim deszczu. Za rogiem, głęboka na dwie stopy warstwa ziemi wypełniała poddasze od krawędzi do krawędzi, zajmując to, co w innym przypadku mogłoby być sypialnią i wznosząc się na spotkanie z szerokimi oknami zewnętrznymi.

To jest The New York Earth Room, instalacja nowojorskiego artysty i muzyka Waltera De Marii, który zmarł w 2013 roku. De Maria był częścią ruchu Land Art z lat 70-tych, do którego należeli tacy rodacy jak Robert Smithson, o sławie Spiral Jetty, i Michael Heizer, którego Miasto jest ogromnym kompleksem pomników na pustyni Nevada, wciąż w budowie. Ich prace dotyczą ogromnych skal, zarówno w czasie, jak i przestrzeni. W październiku 1977 roku niemiecki handlarz dziełami sztuki Heiner Friedrich zorganizował wystawę „The Earth Room” w swojej galerii, która wówczas zajmowała lokal przy Wooster Street, gdzie mieszkał również dealer w mieszkaniu frontowym. Instalacja miała trwać trzy miesiące, ale nigdy się nie opuściła, a w 1980 roku Friedrich pomógł założyć Dia Foundation, organizację artystyczną, która zobowiązała się do zachowania prac De Marii w (mniej więcej) nieskończoność. W tym roku przypada czterdziesta rocznica cichego trwania The Earth Room, którą Dia upamiętnia wydarzeniami i bieżącymi wystawami prac De Marii.

De Maria mógł stworzyć The Earth Room, ale jego publiczną twarzą jest Bill Dilworth, sześćdziesięciotrzyletni malarz abstrakcyjny, który opiekował się instalacją jako jej kurator przez ostatnie dwadzieścia osiem lat. Wchodząc do pomieszczenia biurowego na zapleczu, obok zabezpieczonego szkłem otworu, który wychodzi na pole, przez większość dni można znaleźć Dilwortha za wysokim drewnianym biurkiem. Wysoki, towarzyski i niezwykle młody (wynik terapii brudu?), myślał o tym szczególnym dziele więcej niż ktokolwiek inny. „Moje życie i moje doświadczenie tutaj jest zanurzone w sztuce, ziemi, ciszy i czasie” – powiedział mi. „To ciągły wzrost czasu.”

Przynajmniej kiedyś było tu cicho. W ciągu ostatniej dekady w Sali Ziemi nastąpiła eksplozja odwiedzających. „Są dni, kiedy nie mija dziesięć minut bez kogoś”, wyjaśnił Dilworth. „Podczas gdy w początkowym okresie mieliśmy trzydzieści pięćset osób rocznie, w ciągu ostatnich kilku lat było to szesnaście tysięcy”. Za każdym razem, gdy ktoś pojawia się w drzwiach, jego obraz pojawia się na ekranie konsoli przy biurku, a Dilworth naciska przycisk, aby go wpuścić – czasami z białą drewnianą deską, więc nie musi sięgać tak daleko. Zwiększony ruch tłumaczy większymi zmianami w Nowym Jorku – przejściem od „dzikiego do bogatego”, jak to ujął – a także umieszczeniem The Earth Room w przewodnikach Lonely Planet od około 2008 roku. „Patrzą na książkę, patrzą na to i po prostu nie rozumieją” – powiedział, gestykulując w stronę instalacji. „Wielu ludzi przejdzie obok niej nie wiedząc, że to właśnie ona.”

De Maria sam milczy na temat znaczenia pracy, choć powstała ona w szczytowym momencie kariery artysty. W 1977 roku stworzył również Lightning Field, siatkę czterystu słupów ze stali nierdzewnej zainstalowaną w Nowym Meksyku, a w 1979 roku Broken Kilometer, pięćset dwumetrowych mosiężnych prętów ułożonych w rzędach, zainstalowanych przy 393 West Broadway. Obydwa te projekty są również przedmiotem zainteresowania Dia. De Maria opisał The Earth Room jako „minimalną, poziomą rzeźbę ziemi we wnętrzu”. Trafnie, ale być może nie jest to pomocne dla tych, którzy szukają głębszego przesłania. Dilworth wolałby, aby dzieło mówiło samo za siebie: „Kiedy ludzie podchodzą i pytają mnie, co to znaczy, naprawdę po prostu zwracam ich z powrotem do The Earth Room, aby mogli poszukać tej odpowiedzi.”

Obchody rocznicy The Earth Room odsłaniają również szczególny paradoks. Dzieło jest statyczne i stałe, miejsce, do którego zwiedzający mogą wracać i wracają przez dziesięciolecia w ramach pielgrzymek. Dilworth dokłada wszelkich starań, aby utrzymać ją w stabilnym stanie, podlewając i grabiąc ziemię (ten sam organiczny materiał, który został zainstalowany czterdzieści lat temu) co tydzień. „To bardzo podobny do ogrodu Zen. Utrzymujesz go i nic nie rośnie” – powiedział. W rzeczywistości wykiełkowały grzyby i trawa, z podziemnych gniazd wykluły się duże ważki, a jeden z gości nawet raz rzucił na ziemię puszkę czarnej fasoli. Energiczne grabienie załatwia większość intruzów. Jednak kontekst pracy ciągle się zmienia. Jak mówi Bill, „Sala Ziemi ma być niezmienna, ale mimo to ewoluuje.”

Jedną z takich ewolucji jest faktura ziemi. Dilworth zaczął pracować dla Dia w 1979 roku, przy projektach z artystami La Monte Young i Marian Zazeela oraz członkinią zarządu Lois DeMenil. W 1989 roku zauważył pracę przy biurku w The Earth Room; dwa miesiące później pojawiła się oferta, którą przyjął, mimo że była o połowę tańsza niż jego poprzednia praca stolarza. Poprzedni dozorca grabił ziemię na gładko; pierwszego dnia Dilworth postanowił zrobić to za pomocą kultywatora, kolczastego narzędzia używanego do orki na farmach. „To był tylko wysiłek, aby wyglądało to bardziej jak ziemia” – powiedział. Początkowo nad dziełem paliły się elektryczne lampy, ale Dilworth przyzwyczaił się do ich wyłączania, ponieważ naturalne światło sprawia, że zwiedzający zostają dłużej. „Jeśli czuję, że jestem zalany, włączam światła.”

Praca De Marii dotyczy doświadczenia sensorycznego: czystego poczucia bycia w obecności tak dużej ilości ziemi. To uziemienie, w sensie dosłownym i metafizycznym. Dilworth dostrzega jednak, że ostatnio na pierwszy plan wysuwa się szczególne przesłanie, dotyczące naszego coraz większego odizolowania od ziemi i naszego wpływu na planetę, w miarę jak zmiany klimatyczne stają się coraz bardziej rażące. Sposób, w jaki The Earth Room osłania małą działkę ziemi, utrzymując ją w świeżości i chroniąc, zwraca uwagę na nasz rodowy związek z tym materiałem. „To jak flaga chroniąca Ziemię” – powiedział Dilworth. „Ważne jest, aby ludzie zrozumieli, że warto ją zachować, a to może im o tym przypomnieć.”

Nawet jak jego praca pozostała taka sama, życie Dilwortha się zmieniło. On i jego żona, Patti, która pilnuje Broken Kilometer De Maria, wychowali dwójkę dzieci w lofcie na Lower East Side, który zajmowali od dziesięcioleci, a ostatnio zostali dziadkami. Przetrwali walkę o prawa lokatorów i luksusowy remont, kiedy budynek wpadł w ręce deweloperów. W 1996 roku para kupiła dom w Adirondacks, gdzie zatrzymuje się na trzy miesiące każdego lata, kiedy instalacje są zamykane na czas remontu. „Bardzo chciałbym zobaczyć Earth Room na wsi” – powiedział Dilworth. „To tam jest prawdziwa równowaga.”

Nie wolno robić zdjęć w The Earth Room, odpychając to, co w przeciwnym razie mogłoby stać się hordą Instagrammerów robiących drogę w górę po schodach. To, co wynosisz ze stania przed ciemną, zatęchłą przestrzenią, jest tym, co do niej wnosisz. Wychodzisz wiedząc, że zawsze możesz wrócić, a ziemia będzie tam taka sama, tylko inna.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *